Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Woroniec Junior, malarz i wykładowca Uniwersytetu Rzeszowskiego zaprezentuje swoje prace

Paulina Bajda
Krzysztof Łokaj
- Chyba życie wybrało za mnie. Musiałem się dostosować, bo nie zamierzałem być artystą - mówi Piotr Woroniec Junior, malarz i wykładowca UR. Jeszcze w styczniu w bibliotece UR będzie można zobaczyć wspólną wystawę Worońców - ojca i syna.

Piotr Woroniec pochodzi z Rzeszowa, z artystycznej rodziny. Jego ojciec, Piotr Woroniec Senior jest rzeźbiarzem, a junior na początku wcale nie chciał iść w jego ślady.

- Kontakt ze sztuką miałem od zawsze, ale broniłem się przed tym. Miałem bunt wewnętrzny - tłumaczy. - Z czasem nabrałem jednak pokory i postanowiłem spróbować, tym bardziej że plastycznie udzielałem się zawsze i nie było to dla mnie nic nowego.

Najpierw grafika, potem malarstwo

Pierwszy rok studiów artystycznych był dla niego jednak dość ciężki, i nie dlatego, że patrzono na niego przez pryzmat ojca.
- Jeśli coś takiego się działo, to mnie to tylko bardziej mobilizowało, by coś więcej i lepiej robić - przekonuje Piotr. - Podczas studiów miałem ciężko, dlatego że musiałem gonić resztę i nie zawsze mi to wychodziło. Nie kończyłem liceum plastycznego jak pozostali, byłem samoukiem. Na szczęście, na roku miałem fajnych ludzi i oni bardzo mi pomogli. Postawili wysoko poprzeczkę i między nami nastąpiła zdrowa rywalizacja.
Przyjaźń przetrwała, nawet po studiach wciąż się spotykali, organizowali wystawy, happeningi czy chodzili razem na wernisaże. - Może czasem aż za dużo tego było. Nastąpił przesyt i wyjechałem. To naturalny proces - opowiada Piotr.

Podczas studiów jako specjalizację chciał wybrać grafikę

- Profesor Marek Olszyński widział, jak zmagam się z warsztatem graficznym i technologią. To on poradził mi, bym szedł w kierunku malarstwa. Cenię go za to, że szczerze i wprost powiedział, że w grafice "kariery nie zrobię". Dziś jesteśmy dobrymi znajomymi i bardzo mu dziękuję za to, że mnie ukierunkował - mówi Piotr.

Dziś prace Juniora łączą w sobie grafikę i ekspresyjne malarstwo. - Maczam pędzel w farbie i mam taki efekt jak chcę. Mogę bez większych przeszkód to kreować. Pozwalam sobie również na eksperymentowanie z różnymi technikami. Trzymam się warsztatu i do niego wracam, jednak robię również wyprawy na bok, próbuję ze szpachlówkami samochodowymi, maluję na kartonach. Eksperymentuję również z mediami - mówi malarz.
Swoją pracownię, która jest też jego domem, wynajmuje w starej rzeszowskiej kamienicy. Maluje w jasnej, słonecznej kuchni, Jak jednak mówi, do malowania nie potrzebuje odpowiedniego nastroju czy światła. To raczej sprawa dyscypliny.

- Czasem mam dwie godziny przerwy w ciągu dnia i wtedy maluję. Może wyniosłem to z budowy, na której pracowałem za granicą. Traktuję to jako pracę. Lubię się wyłączyć, mniej myślę wtedy o formie. Wydaje mi się, że im bardziej się myśli o domknięciu obrazu, tym bardziej jest on przegadany i nieautentyczny - przekonuje. - Człowiek z natury lubi odbicia. Dla mnie ważne są emocje i autentyczność. Prace nie wymagają większego sprawozdania.

Dwie godziny dobrej energii

Jako malarz nie jest zakładnikiem warsztatu. Wie, że to, czym się zajmuje, jest ważne, ale wszystko ma swój czas. Dopina wszystko powoli. Nie potrafiłby siedzieć po dwanaście godzin w pracowni i malować. - Dwie godziny dziennie maksymalnie. Tyle jest dobrej energii, później lepiej wziąć jakiś obraz i zrobić podmalówkę. Proces tworzenia musi być powolny. Nie można poganiać nikogo - mówi.
Dla niego proces tworzenia zaczyna się, gdy przygotowuje płótno, grunt, klei, zbija ramy. - Konsystencja gesso, czyli grunt, to już jest obraz, bo podkład narzucony ze sklepu, często może nie odpowiadać i wtedy można go przerobić - wyjaśnia.

Obecnie Piotr Woroniec Junior jest asystentem w Zakładzie Intermediów na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Wraz z prof. Olszyńskim prowadzi tam przedmioty związane z filmem zdjęciami czy komputerami.
- Wróciliśmy do siebie z profesorem, w takim pozytywnym znaczeniu. Mam przyjemność prowadzić z nim pracownię działań interdyscyplinarnych, gdzie studenci przetwarzają klasyczny warsztat, czyli to, co poznali w pracowniach malarstwa czy rysunku. Starają się to wyrazić za pomocą różnych mediów. Mają dowolność, mogą łączyć np. techniki klasyczne z nowymi mediami - mówi Piotr, który niedawno został prezesem rzeszowskiego oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto