Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybierz się z nami na spacer po parku i ogrodach zamku w Łańcucie [ZDJĘCIA, WIDEO]

Beata Terczyńska, Krzysztof Kapica, Przemysław Biliński
Wideo
od 16 lat
W tej chwili oszałamiające wrażenie robią róże. Bordowe, szkarłatne, białe, żółte, karminowe, brzoskwiniowe, herbaciane, pąsowe… Tylko przed zamkiem posadzono ich 4 tysiące!

Park przy łańcuckim zamku zajmuje aż 36 hektarów, w tym około cztery stanowi tzw. ogród wewnętrzny. I właśnie po nim oprowadził nas Wiesław Koza, kierownik Działu Konserwacji Parku.

- Tak naprawdę początki zorganizowanego parku wokół zamku to czasy Izabeli Lubomirskiej, czyli koniec XVIII wieku - opowiada. - Kiedy księżna przyjechała do Łańcuta, zamek pełnił funkcję obronną, wokół niego znajdowały się duże nasypy ziemi i w zasadzie nie było miejsca na założenie ogrodów. Izabela, przekształcając zamek w rezydencję, zlikwidowała częściowo te nasypy, dzięki czemu można było wprowadzić tutaj rośliny. Urządziła ogród wokół zamku w stylu krajobrazowym. Ze swobodnymi nasadzeniami drzew i krzewów, a także z różnymi klombami swobodnie poprowadzonymi alejkami.

Warto zwrócić uwagę, że z tego czasu do chwili obecnej zachowało się kilka drzew. Jest to buk czerwonolistny, który widzimy tuż obok wejścia do budynku dawnej oranżerii, dziś zamienionej w Centrum Edukacji Tradycji im. Jana Potockiego. Drugi taki okaz znajduje się przy ogrodzie włoskim. - Przy tarasie południowym rośnie jeszcze miłorząb dwuklapowy. Jest to prawdopodobnie najstarszy okaz tego gatunku w Polsce. A tuż koło Glorietty mamy odrosty z powalonego pnia z klonu jesiennolistnego odmiany odeskiej.

Wiesław Koza opowiada, że zasadnicze zmiany jakie zaszły w parku, nastąpiły końcem XIX i początkiem XX wieku, kiedy właścicielami założenia zostali Alfred i Elżbieta Potoccy. Przekształcając rezydencję w jeszcze nowocześniejszą, większą i bardziej strojną, zadbali również o otoczenie. Zmieniając nie tylko jego wygląd, ale również powiększając park od strony wschodniej.

- Dołączyli ogromny teren, dzięki czemu park został powiększony prawie dwukrotnie - zaznacza Wiesław Koza.

Ogród różany. Już sama nazwa zaprasza do spaceru

Wokół zamku utworzono szereg wnętrz ogrodowych. Jednym z pierwszych był ogród różany, który powstał przy południowej elewacji istniejącej już wówczas oranżerii. Tu zaczynamy swoją urokliwą wędrówkę. Rozarium to typowy ogród kwaterowy. - Centralną jego część stanowi fontanna z lwami, która została przywieziona z Włoch przez Romana i Elżbietę Potockich - nasz przewodnik zwraca uwagę na ten niezwykle dekoracyjny element. - W tle widzimy kopię rzeźby dziewczynki wkładającej wianek na głowę, a w pobliżu alejki głównej tzw. architraw, czyli motyw zdobniczy zbudowany z dwóch marmurowych kolumn, u góry wspartych drewnianą belką.

Rosną tu różne grupy róż - od miniaturowych po parkowe, rabatowe, wielkokwiatowe, okrywowe, a także sztamowe, czyli szczepione na pniu. Wszystkie są przepiękne. Sprawiają, że człowiek chce tu zostać na dłużej i pozachwycać się urodą królowej wśród kwiatów.

- Ze względu na to, że zdjęcia historyczne przedstawiają ogród różany w barwach czarno-białych, ciężko nam do końca określić, jakie kwiaty tu rosły - opowiada Wiesław Koza. - Nie mamy też żadnych materiałów dotyczących tych odmian. W związku z powyższym odtworzyliśmy układ rabat zachowując pokrój róż historycznych, ale też wprowadziliśmy odmiany współczesne, które mają tę przewagę, że powtarzają kwitnienie jesienią. A o to nam chodziło, by ogród upajał widokiem nie tylko w letnie dni.

Ten urok nieco popsuła burza z silnym deszczem i gradem, która akurat przeszła nad Łańcutem i potargała nie tylko płatki róż, ale też uszkodziła kilka drzew.

- Te róże nie wyglądają więc tak dostojnie jak wcześniej i już też uginają się pod ciężarem kwiatów - przyznaje nasz przewodnik.

Wiesław Koza opisuje nam odmianę po odmianie.

- Jedną z charakterystycznych jest niska róża Grüss an Aachen z początku XX wieku. Zobaczcie, lekko brzoskwiniowa, która przebarwi się w kolor żółty. Dalej mamy mocną różę żółtą. To odmiana frezja. Przy cisie, od strony zachodniej, rośnie też interesująca roślina, bo jest to róża, która została wyhodowana przed II wojną światową, natomiast w czasie wojny została wpisana do rejestru. W Europie nazywana Gloria Dei, czyli Dzień Chwały, natomiast w Stanach Zjednoczonych dostała „imię” Peace (pokój).

Ustawione zostały oryginalne, marmurowe wazy, a dodatkowym fragmentem zdobniczym są kamienne ławy z lwami jako podporami.

Tytuł róży stulecia

- Ta ciemnobordowa róża przy samej oranżerii to odmiana Lavaglut, natomiast spójrzcie tu. To dwukolorowa róża z białym środkiem i czerwonym obrzeżem. Współczesna odmiana - Nostalgia. Od niej tak naprawdę powstała tu cała grupa nowych róż, które ładnie kwitną i pachną, ale też powtarzają kwitnienie. Jak widać, jest odporna na choroby i szkodniki.

Kolejne kwiaty mają intensywny kolor czerwono-pomarańczowy. Ta róża dopiero zaczyna kwitnąć. To Cherry Girl.

- Proszę spojrzeć także na tę białą różę Schneewittchen albo Iceberg, wyhodowaną przez Kordesa w Niemczech w 1958 r. To roślina, która zdobyła tytuł róży stulecia.

Jedną ze starszych jest różowa Louise Odier. Jej zapach jest naprawdę intensywny i cudowny.

- Nowe odmiany powstały kosztem zapachu. Owszem, są bardziej odporne i obficie kwitnące, ale utraciły ten niezwykły aromat - przyznaje kierownik.

Przy przejściu arkadowym aromatem uwodzi także Rose de Rescht.

Idziemy dalej. Zawsze podczas spacerów uwagę turystów przyciąga wielobarwna rabata bylinowa jak z zaczarowanego ogrodu, która w formie wstęgi pnie się przy południowej elewacji zamku. Jak sama nazwa wskazuje, złożona jest głównie z bylin, ale nie tylko.

- Mamy tutaj również róże, szczególnie parkowe. Wiosną rabatę zdobi mnóstwo roślin cebulowych, m.in. krokusy, hiacynty, tulipany, które w tej chwili zostały wykopane. W ich miejsce będą wsadzane rośliny letnie a już przygotowujemy rozsadę bratków po to, żeby na jesień posadzić je nie tylko na tej rabacie bylinowej, ale też na innych wokół zamku - opowiada Wiesław Koza.

Dziś zaczynają kwitnąć lilie, słoneczniki. Zawilce też są już w pąkach kwiatowych. - Mamy też ciekawą odmianę kocimiętki, a z tyłu widać okazałe liście paulowni, czyli tzw. drzewa tlenowego. Niestety, uszkodzonego przez ostatni grad.

Miłorząb ze zrośniętymi pniami

Warto przystanąć, by obejrzeć zegar słoneczny z wybitą datą 1844 rok. Obrośnięty alternanterą w dwóch kolorach: czerwonym i zielonym. Mijamy tzw. most południowy z przepięknie zdobioną bramą z kutego metalu, podkreśloną dwoma ptakami i motywami roślinnymi. W tym roku to urzekające miejsce obsadzone zostało koleusem w różnych kolorach.

A przed nami morwa czarna z ogromną ilością jeszcze niedojrzałych owoców. Też została uszkodzona przez burzę i trzeba ją przyciąć. Tuż za nią znajduje się rabata piwoniowa. Znaki kierują nas do ogrodu włoskiego. I tu po drodze mijamy wspomniany przez kierownika Działu Konserwacji Parku miłorząb (Ginkgo biloba; stosowany na pamięć). - Jest to forma męska, nie wytwarza nasion. Relikt. Ma około 230 lat, zrośnięte dwa, a być może nawet trzy pnie. Jest wysoki na około 26 metrów. Jesienią przepięknie przebarwi się na cytrynowo-żółty kolor. W ciągu jednego-dwóch dni praktycznie zgubi całe to charakterystyczne ulistnienie. Liście spadną jak spadochrony kręcąc się w locie - opowiada nasz przewodnik.

Taras południowy jest zachwycający. Jeżeli ktoś obejrzał „Trędowatą” (1976) Jerzego Hoffmana, m.in. z Elżbietą Starostecką, Leszkiem Teleszyńskim i Jadwigą Barańską w obsadzie, to warto, aby wiedział, że właśnie tutaj były kręcone niektóre sceny. W pokoju werandowym, jak i na tarasie, a także przy schodach. A na trawniku powstała atrapa bramy wjazdowej. Charakterystyczna jest turkusowa, morska kolorystyka kratownicy.

Sentymentalny ogród włoski

Uwagę kierujemy teraz na ogród włoski zaprojektowany przez pochodzącego z Genui architekta Alberta Pio, założony w 1901 roku. Charakterystyczną cechą jest jego symetria, ale też forma wgłębnika w kształcie rzymskiego hipodromu. Ten efekt przez lata zaburzał okalający go wokół żywopłot z bukszpanu, ale został usunięty. Teraz obwód stanowią podwójne rabaty. Zewnętrzna część to obwódka ze starca popielatego, a wewnętrze obwódki to begonia stale kwitnąca.

Dziś centralną częścią ogrodu jest rzeźba Bachusa na panterze przywieziona z Włoch przez Romana Potockiego, natomiast pierwotnie stał tu sarkofag obsadzony kwiatami. W narożnikach były antyczne głowy na postumentach, które teraz usytuowane są przy wschodniej elewacji zamku. Z ciekawych elementów widzimy tu jeszcze kopie zabytkowych donic chińskich, wykonane przez rzeszowską pracownię. Są ręcznie malowane. Obsadzone agapantami, które mają już dużo pąków, a zakwitną cudownie w tonacji niebiesko-fioletowej. Wewnątrz ogrodu wzrok przyciągają również kopie historycznych taboretów fajansowych. Pomalowane turkusową farbą. Dalej, po prawej stronie, na tzw. górce wznosi się rzeźba orła napoleońskiego, a po lewej widzimy żardinierę, której nogi są oparte na rzeźbionych podstawach z lwami.

- W tej chwili w ogrodzie włoskim mamy już obsadę letnią. To rabaty półkoliste z szałwią omączoną i powabną. Dalej begonie, szałwia błyszcząca i petunie - pokazuje nam wymieniane rośliny Wiesław Koza.

Po obu stronach ogrodu umieszczone zostały fontanny. Po prawej w oddali dostrzegamy wspominany już unikatowy buk z ciekawą, powykręcaną podstawą pnia, niczym z filmów fantasy.

Odnowa tego miejsca będącego idealnym plenerem ślubnym udała się dzięki starannym studiom nad zachowanymi materiałami. M.in. zdjęciom historycznym z albumu Józefa Piotrowskiego - lwowskiego konserwatora, autora wydanego w 1933 roku opracowania „Zamek w Łańcucie”, zawierającego opis dziejów i zbiorów łańcuckiej rezydencji, autora kompletu zdjęć zamkowych zbiorów.

Alejka, która prowadzi w prawo, wiedzie do rzeźby świętego Huberta. Tutaj wybujały w górę najstarsze drzewa z całego parku, mające ponad 300 lat. To trzy graby i fragment lipy, czyli pień obsadzony hortensją pnącą.

Lew - symbol polowań w Afryce

Zatrzymujemy się teraz przy północnej elewacji zamku z tarasami po obu stronach. Główną część tego wnętrza stanowi rzeźba lwa, który jest pamiątką po polowaniach w Afryce. Strojnym akcentem tych tarasów są duże, metalowe, ciemne wazy, corocznie obsadzane fuksją, która kwitnie aż do przymrozków. Przed tarasami stoją palmy mrozoodporne - szorstkowiec Fortunego (na zimę i tak chowane). Po drugiej stronie trawnik zdobią dwa wyniosłe klomby, gdzie rosną m.in. kanny i aksamitki.

Przed nami budynek biblioteki, gdzie w narożniku widzimy okaz dębu kolumnowego, a u jego podnóża grupę różaneczników, funkii i paproci. Zbliżamy się do części północno-zachodniej, w której do czasów Izabeli stała zbrojownia.

- Dla Izabeli dla dekoracji parku wybudowana została Glorietta (ok. 1807 r.) z kolumnami. Z niej roztaczał się widok na dolne ogrody.

To budowla projektu Chrystiana Piotra Aignera - jednego z najwybitniejszych architektów polskich z przełomu XVIII i XIX wieku, i Fryderyka Baumana (XVIII/XIX w.) - znakomitego sztukatora.

Mamy tu rabatę bylinową, kopię rzeźby Diany i kolejne nietuzinkowe drzewo - katalpę, na której widać jeszcze nasienniki z zeszłego roku.

Czerwona aleja wiodąca do zamku

Pierwszą rzeczą, która przyciąga uwagę gości wchodzących do zamku, jest główna aleja porośnięta rzędami róż odmiany Lilli Marleen o intensywnie czerwonych kwiatach.

- Za czasów Potockich te rabaty nie były obsadzane różami. Dopiero w latach 70. zdecydowano się na róże, które powtarzają kwitnienie - opowiada Wiesław Koza. - Ładnie nam rosną Lili Marleen, choć to odmiana wrażliwa na choroby. Staramy się te róże dość mocno chronić. Może dlatego odwdzięczają się tak ładnym kwitnieniem i zdrowotnością.

W narożnikach rosną cisy strzyżone tak, by kształtem nawiązywały do zamkowych wież, które oplata winobluszcz.

Po obu stronach głównego wejścia (mostu) do zamkowego ogrodu wewnętrznego ogrodnicy stworzyli dwie rabaty różane. Tu na pniu rosną róże Leonardo da Vinci i Rosa Rugosa.

Do spacerów zachęca również aleja lipowa okalająca cały ogród wewnętrzny, powtarzająca kształt murów i fosy. Najstarsze z tych drzew pochodzą z 1770 r. Do chwili obecnej zachowało się ok. 10 procent „staruszków”. Aleja uzupełniana jest sukcesywnie nowymi lipami.

Park jak w latach 30. ub. wieku

Wiesław Koza, przybliżając nam jeszcze historię, dodaje, że ze względu na to, iż lata 30. XX wieku były najlepszym okresem dla tego parku i z tego okresu pochodzi najwięcej fotografii oraz zachowanych elementów, dlatego postanowili przywrócić tamten wygląd. - Przyjęliśmy ten okres do rewaloryzacji parku - podkreśla.

Roboty ogrodniczej jest tu naprawdę ogrom, przez cały rok. Pielęgnacja drzew, przycinanie, podlewanie, zimą odśnieżanie, przygotowanie rozsady...

- Sami przygotowujemy całą obsadę roślin jednorocznych i dwuletnich.

Pracownikom (w tej chwili jest ich ok. 20 w samym parku i 5 w Storczykarni) nieco ułatwiają pracę roboty koszące, umieszczone na sześciu gazonach wokół zamku. Chodzą cały czas, jak odkurzacze.

- Ilość skoszonej przez nie trawy jest niewielka. Opada i robi się z tego próchnica. Dzięki temu trawniki wyglądają zawsze tak samo.

Dla zobrazowania trochę statystyki. W parku rośnie ok. 2 tysiące drzew. - Roślin letnich wysadzamy ok. 12 tysięcy, a w czasie jesiennym, kiedy wysadzane są głównie bratki - ok. 8-10 tys. - wylicza kierownik.

Samych róż przed zamkiem na rabatach są ok. 4 tysiące.

Jest jeszcze jedno przepiękne drzewo, którego korona wystaje ponad dach zamku. To platan klonolistny, który również pamięta czasy Izabeli Lubomirskiej. Rośnie na dziedzińcu, otoczony budynkami. - Największy u nas, jeśli chodzi o obwód pnia. Natomiast korona jest przycinana, żeby zabezpieczyć dachy.

Kora wygląda, jakby ją ktoś pomalował. Potęga. Urok. Ale też największy „śmieciuch”, jak słyszymy. Dookoła drzewa wykonana została ławeczka. „Na dziedzińcu pod platanem pani siądzie z panem” - można tu przysiąść i tak sobie zanucić.

Dęby na straży miłości

Czy są jakieś jeszcze jakieś ciekawostki związane z parkiem? - Warto spojrzeć na zachowany dębnik w części krajobrazowej. Była taka tradycja, że młodzi, którzy brali ślub, sadzili po dwa dęby, żeby stały na straży ich miłości i wierności. Mamy także bardzo ładny okaz perełkowca japońskiego (odmiana zwisła) przy kortach tenisowych. To dosyć rzadko spotykana roślina w Polsce.

Pytamy Wiesława Kozę o jego ulubione miejsce.

- Ogród różany, ale w momencie, kiedy róże dopiero zaczynają kwitnąć. Gdy jest już w pełnym rozkwicie, wydaje mi się, że tworzy się tutaj taki „bałagan” artystyczny, choć niektórym się to bardzo podoba. Podkreślają, że rozsypane płatki tworzą romantyczny klimat.

Jako ciekawostkę dodaje jeszcze, że za czasów Romana i Elżbiety Potockich obsada, np. w ogrodzie włoskim, była zmieniana aż pięć, a nawet sześć razy w ciągu roku.

- My w tej chwili zmieniamy dwa razy, czyli wiosną i jesienią. Ale wtedy zaplecze ogrodnicze było bardzo duże. Ogrodnicy musieli być przygotowani na każde kaprysy hrabiny Elżbiety. Jeśli nie podobały się jej jakieś rośliny, musieli mieć w zanadrzu cały komplet innych i jak najszybciej posadzić - opowiada nasz przewodnik.

Wskazuje, że zaplecze produkcyjne przed II wojną światową to obecny teren MOSIR-u, czyli basenu, hotelu i kortów.

- Natomiast nasze zaplecze to niewielki fragment za budynkiem Wozowni. Sądzę, że jedna dwudziesta tego, co było dawniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Wybierz się z nami na spacer po parku i ogrodach zamku w Łańcucie [ZDJĘCIA, WIDEO] - Nowiny

Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto