Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W piątek w TVP film „Historia jednej zbrodni”, czyli niedokończona historia Rodziny Ulmów

Arkadiusz Rogowski
Arkadiusz Rogowski
Już dzisiaj 8 września o godz. 21:30 w TVP i TVP Info będzie można zobaczyć film Mariusza Pilisa „Historia jednej zbrodni”. To jedna z kilku dotychczasowych ekranizacji historii Rodziny Ulmów, będąca jednocześnie dokumentem o tych, którzy o mordzie z 24 marca 1944 roku i innych tragicznych wydarzeniach z okresu II wojny światowej nie chcą pamiętać.

Spis treści

Nieprawdopodobny scenariusz tego filmu napisało samo życie. W 2013 roku do Muzeum-Zamku w Łańcucie przyszedł list od Grety Wilbers, córki Eilerta Diekena, porucznika żandarmerii niemieckiej z okresu wojny, który kierował mordem na Ulmach i ukrywanych przez nich Żydach. Jego treść była zdumiewająca – wynika z niej, że Wilbers nie tylko nie wiedziała, jak wielkie zbrodnie ma na sumieniu jej ojciec, ale była wręcz przekonana o jego nieskazitelnym charakterze i pomocy, jakiej miał udzielać okolicznej ludności w okupowanej przez Niemców Polsce.

- Jestem córką Eilerta Diekena. Wiadomym mi jest, że pełnił służbę w Łańcucie. Ku mojej radości wiem, że w wyniku jego działalności wyświadczył ludziom wiele dobra. Zresztą niczego innego bym się po nim nie spodziewała. Tym bardziej cieszy mnie Państwa inicjatywa upamiętnienia, która będzie dostępna w Państwa muzeum [chodziło o planowane wówczas Muzeum Ulmów w Markowej – red.]. Dokumentów, o które państwo pytają, nie posiadam. Jedno jego zdjęcie mogę jednak Państwu przesłać. Gdy ukończą Państwo swoje przedsięwzięcie, będę czekać na wiadomość. Odwiedzenie Państwa muzeum na Zamku będzie mi bliskie. Z tą myślą pozdrawiam serdecznie i z radością czekam na wiadomość – napisała Greta Wilbers, dodając dopisek… „do rąk rodziny Ulmów w Markowej”.

I właśnie ta zdumiewająca treść listu i niewiedza córki niemieckiego zbrodniarza stała się punktem wyjścia dla reżysera Mariusza Pilisa. – Przeczyło to całkowicie temu wszystkiemu, co zostało zebrane w materiałach dowodowych, w zeznaniach świadków, oskarżonego Jozefa Kokota, który w 1958 roku miał w Polsce proces związany właśnie z morderstwem rodziny Ulmów, ale i innych zbrodni, których się dopuścił. I to był taki moment, kiedy zrozumiałem, że ta historia ma swoją kontynuację i dochodzi do takiego punktu, w którym rozwija się zupełnie inaczej niż ta pamięć, którą my mamy w Polsce. Chodzi o pamięć niemiecką, o to, co o tej zbrodni wiedzą bliscy kata, ale też i społeczność. Idąc tym tropem, próbując odpowiedzieć na pytanie, co możemy zrobić z wiedzą, którą mamy, czy możemy ją zaoferować córce Eilerta Diekena, narodził się pomysł na film. Nie przypuszczałem wtedy, że będę go realizował 10 lat, ale myślę że wyszło to na korzyść, bo w tym czasie pojawiły się materiały absolutnie unikalne – mówił reżyser podczas prapremiery „Historii jednej zbrodni” 6 czerwca br. w Domu Parafialnym w Markowej.

Spotkanie rodzin ofiar i katów

Bodaj najbardziej trzymającą w napięciu sceną jest spotkanie spokrewnionego z rodziną Ulmów historyka IPN-u dr Mateusza Szpytmy, z córką Diekena. Twarzą w twarz spotykali się członkowie rodzin ofiar i katów. Greta Wilbers otrzymała od gości z Polski koperty z dowodami o zbrodniczej działalności swojego ojca w Markowej. Jaka była jej reakcja? - Mieliśmy nadzieję pobudzić ją do tego, że wyciągnie rękę w polską stronę, ale wydaje się, że tu nie tylko czysto ludzkie odruchy wzięły górę, że Greta Wilbers już nigdy potem z nami się nie spotkała – opowiada reżyser.

Niedługo później w Instytucie Pileckiego pojawił się zasób zdjęć i dokumentów po Eilercie Diekenie, które są świadectwem jego nieprzerwanej służby państwowej. Jego kariera w policji rozpoczęła się w latach 20-tych XX wieku, była kontynuowana w III Rzeszy, a następnie w RFN w miasteczku Esens. Dokumenty z czasu okupacji niemieckiej w Polsce, kiedy Dieken służył m.in. jako komendant posterunku żandarmerii w Łańcucie, świadczą, że na stopień porucznika awansował pół roku po zbrodni w Markowej. A po wojnie został nawet szefem lokalnej policji, żyjąc jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.

- Takich historii są setki, tysiące, jeśli nie miliony – mówi w rozmowie z Nowinami Mariusz Pilis. - Fakty są takie, że powojenne Niemcy stanęły na nogi w bardzo dużej mierze dzięki ludziom uwikłanym w aparat III Rzeszy. Klimat zimnej wojny powodował, że przy budowie demokratycznych Niemiec sięgano po ludzi uwikłanych w system III Rzeszy. Można by przyjąć ten element za taki historyczny, bezemocjonalny wniosek dotyczący dzisiejszych Niemiec. A oni mają to do siebie, że bardzo lubią pouczać wszystkich dookoła, a nas szczególnie. Wydaje się zatem, że próba zbudowania pewnej proporcji w tym, w jaki sposób nas widzą i jak się do nas odnoszą w kwestii pamięci, byłaby czymś wskazanym. Mam nadzieję, że ta historia odbije się echem w Niemczech. Planujemy, aby o tym filmie w Niemczech zrobiło się głośno.

Niemieckie łzy w Markowej

Greta Wilbers nie odważyła się przyjechać do Markowej. Zaproszenie od reżysera „Historii jednej zbrodni” przyjął natomiast Harald Hinrichs - obecny burmistrz miasteczka Esens, w którym po wojnie żył i pracował kat rodziny Ulmów. Niemiec, wraz z żoną, odwiedził tu nie tylko Muzeum Ulmów, ale także grób zamordowanej w 1944 roku rodziny.

- Przeszli całe muzeum w towarzystwie jego pracowników. Polały się też łzy, zarówno z oczu żony burmistrza, jak i jego samego – relacjonuje Mariusz Pilis. W Markowej niemiecki samorządowiec zobaczył, z jakim narażeniem życia Polacy starali się pomagać Żydom w czasie wojny i złożył deklarację, że zamierza stworzyć w swoim Esens przestrzeń, która będzie dokumentowała zbrodniarza Diekena. - Nie ukrywam, że marzą mi się otwarte kontakty Esens z Markową i rozpoczęcie dialogu na temat wspólnej pamięci, jednakowej pamięci. Mam nadzieję, że to się uda – dodaje reżyser.

Zdaniem Pilisa takich wizyt powinno być jak najwięcej i to z wielu powodów: - Poza emocjonalnym poczuciem, że jesteśmy rozumiani, mamy też kontekst reparacji wojennych. To na pierwszy rzut oka rzecz całkowicie odległa, ale przecież można zmienić sposób podejścia do tej kwestii. Podejrzewam, że dzisiaj Niemcy słysząc ze strony Polski słowo „reparacje”, odczuwają bardzo silne, negatywnie emocje, sprowadzone do takiego mianownika, że Polska jest niewdzięczna i żadnych reparacji nie będzie. A z czego to wynika? Moim zdaniem z niewiedzy, bo polska historia II wojny światowej w świadomości przeciętnych Niemców nie istnieje. I teraz proszę sobie wyobrazić, że taki człowiek jak burmistrz Hinrichs przyjeżdża do nas, do muzeum w Markowej i ja, już po wyjściu, pytam go, czy rozumie kwestię reparacji? I on odpowiada: teraz rozumiem.

Niepodważalny głos w debacie

„Historia jednej zbrodni” wpisuje się również w trwającą od lat dyskusję o postawie Polaków podczas II wojny światowej. Mimo iż to właśnie Polaków jest najwięcej wśród Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, czasami słychać głosy, i to ze strony naukowców z tytułem profesora, że Żydzi bardziej obawiali się wówczas Polaków niż Niemców. W filmie Mariusza Pilisa jest wymowna scena, gdy dr Mateusz Szpytma udowadnia prof. Janowi Grabowskiemu nieprawdę.

- Od 2014 roku, kiedy miałem okazję filmować kłamstwo prof. Grabowskiego, on niewiele się zmienił. A w każdym razie nigdy nie opublikował ani nie wskazał żadnych źródeł czy elementów, które miałyby uprawdopodobnić jego tezy na temat tego, że mieszkańcy Markowej wymordowali wszystkich Żydów, których ukrywali po tym jak Niemcy 24 marca 1944 roku zamordowali Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów – mówi reżyser.

Niestety fałszywa narracja na temat II wojny światowej budowana była przez lata, choćby poprzez takie niemieckie filmy jak „Nasze matki, nasi ojcowie”. - Przez kilkadziesiąt lat właściwie nie było nas w tej debacie i przepracowywaniu historii, wkroczyliśmy na to pole w momencie kiedy wszyscy mają już wszystko poustawiane – tłumaczy Mariusz Pilis. - Mam nadzieję, że ten mój film jest próbą znalezienia drogi, przede wszystkim do niemieckiego społeczeństwa i komunikowania się bezpośrednio z nim – bez polityków niemieckich, bez niektórych historyków niemieckich, bez historyków Holocaustu, którzy mają na swoim koncie manipulacje, dezinformacje czy często nawet kłamstwa. Wydaje się, że taka droga to jest najrozsądniejszy element, który trzeba rozwijać.

A historia rodziny Ulmów, jak podkreśla, świetnie się do tej misji nadaje. - Bo to nie liczby czy statystyki, lecz konkretna zbrodnia, która nigdy nie została ukarana i nigdy nie wypłacono za to żadnych reparacji – przypomina reżyser. - Nigdy nie jest na to za późno, bo funkcjonujemy generacyjnie, a żyje jeszcze pokolenie Niemców, którzy pamiętają II wojnę światową. Mówię tu o „ich matkach i ich ojcach”. To są ludzie, którzy mają wiele do ukrycia, a po nich są ich dzieci, które chciały wiedzieć. Po nich z kolei są ich wnuki, które właściwie nie tyle chciały wiedzieć, ile chciały realnie mieć na to wpływ. Potem okazało się, że całe lata 90-te XX wieku i dwutysięczne to taka operacja wymazania z pamięci Niemiec okresu II wojny światowej i redefinicji ich roli w tamtym okresie. A w tej chwili mamy młodą generację Niemców, która nic nie pamięta, nic nie rozumie i generalnie jest kształtowana przez opowieści, które dzieją się tu i teraz. Z jednej strony ktoś może myśleć, że to już za późno, ale z drugiej strony bardzo dobrze, bo mamy możliwość dotarcia do ludzi, którzy nie są nasyceni żadną wiedzą. Moim zdaniem należy to rozpatrywać w kategoriach szans – ocenia Pilis, autor m.in. „Buntu stadionów” czy „Ceny prawdy”.

„Historia jednej zbrodni” została właśnie pokazana w Berlinie w Instytucie Pileckiego. - Niemcy byli bardzo poruszeni – przyznaje reżyser, który swoje dzieło planuje pokazać również w Izraelu, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy w Australii. - Widzę te sprawy optymistycznie – dodaje.

tekst alternatywny

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W piątek w TVP film „Historia jednej zbrodni”, czyli niedokończona historia Rodziny Ulmów - Nowiny

Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto