Trwa usuwanie i oszacowanie szkód po pożarze w budynku II LO w Rzeszowie [ZDJĘCIA, WIDEO]

Gdy reporterzy Nowin przybyli dzisiaj rano do budynku II LO im. płk. Leopolda Lisa-Kuli w Rzeszowie, zastali policję przed budynkiem oraz wiszące na obu wejściach do szkoły taśmy policyjne. W gmachu nie było już czuć dymu. Okna w gabinecie dyrektora były otwarte na oścież. Nie działał Internet. Puste korytarze świadczyły o tym, że młodzież została w środę zwolniona z lekcji. Taką decyzję z powodu zadymienia obiektu podjął dyr. II LO Andrzej Szymanek za zgodą organu prowadzącego. W czwartek młodzież wraca do szkoły.

Spaliło się pomieszczenie kadrowej na II piętrze we wschodnim skrzydle szkoły, dokładnie nad jej sekretariatem. Pokój kadrowej nadaje się tylko do remontu. Spłonęła niszczarka dokumentów, uszkodzony został komputer. Teczki osobowe zostały zalane podczas akcji gaśniczej, woda spłynęła też piętro niżej do sekretariatu. Na szczęście większość dokumentów jest w chmurze. Z pomieszczenia kadrowej ogień przedostał się na nieużytkowany strych i uszkodził konstrukcję części dachu i część izolacji stropu zrobionej z wełny mineralnej i folii budowlanej. Nie wiadomo, od czego wybuchł pożar i czy jego źródło było w pokoju kadrowej.

Dyrektor podejrzewa, że mogła zawieść instalacja elektryczna, mogło w niej dojść do zwarcia, choć jak zapewnia, szkoła jest po niedawnych przeglądach. Obecnie w szkole trwa remont dachu, ale zupełnie innej jego części, niż tej, którą objął ogień, dlatego trudno podejrzewać, że z jego powodu wybuchł pożar.

Zabytkowy budynek liceum pochodzi z 1904 roku. - Posiada on drewniane stropy, dlatego było duże niebezpieczeństwo wybuchu o wiele większego pożaru – wyjaśnia Andrzej Szymanek.

Pożar zauważyła osoba mieszkająca w bloku przy ulicy Jałowego, przy której stoi także liceum, i zadzwoniła na straż pożarną. Dyrektor Szymanek jest pewien, że gdyby nie ta osoba, straty materialne byłyby o wiele większe, choć i tak ocenia on je na duże.

Zgłoszenie o pożarze w II Liceum Ogólnokształcącym wpłynęło do Powiatowej Straży Pożarnej w Rzeszowie w środę około godz. 3.40. Pierwsze wozy straży pożarnej przyjechały z pobliskiej ul. Mochnackiego.

- Po przybyciu na miejsce zdarzenia pierwszych Jednostek Ochrony Przeciwpożarowej widoczny był ogień w pomieszczeniu na ostatnim piętrze budynku oraz na części dachu bezpośrednio nad palącym się pomieszczeniem - informuje kpt. Jan Czerwonka, rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Rzeszowie.

Po przeprowadzeniu rozpoznania oraz zabezpieczeniu miejsca zdarzenia podane zostały dwa prądy wody jednocześnie od wewnątrz i zewnątrz budynku przy użyciu drabiny mechanicznej. Na miejsce zdarzenia skierowana została grupa operacyjna KM PSP w Rzeszowie.

- Podjęte działania ratownicze oraz brak materiałów palnych na poddaszu pozwoliły na szybkie ugaszenie pożaru - dodaje kpt. Czerwonka.

Następnie przeprowadzono prace rozbiórkowe nadpalonej, drewnianej konstrukcji dachu i sprawdzono pogorzelisko przy użyciu kamery termowizyjnej. Przy pożarze pracowało aż 28 ratowników.

Gdy strażacy wkroczyli do akcji gaśniczej, włączyły się czujki monitoringu. Zaalarmowały one ochronę budynku, ta z kolei wezwała kierowniczkę i to ona pierwsza pojawiła się w budynku. – Monitoring zamontowaliśmy przeciw złodziejom, a tymczasem przyszedł do nas czerwony kur – mówi dyr. szkoły.

Pan Sylwester mieszka na 10 piętrze bloku przy ul. Jałowego 7. Ale to nie on zaalarmował straż pożarną, tylko widział akcję gaśniczą.

– Ok. czwartej w nocy obudził mnie ojciec, bym zobaczył, jak się pali szkoła. Z okna widziałem, jak płomienie biły na 6 – 7 metrów wysokości. Na ul. Jałowego było niebiesko od świateł straży pożarnej. Stało chyba 10 wozów. Cała ulica była w dymie – relacjonuje mieszkaniec ul. Jałowego.