Pożegnanie pomocnika biało-niebieskich odbyło się po ostatnim meczu sezonu, w którym trzecioligowa Stal wygrała u siebie 3:0 z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Kibice na stadionie przy Hetmańskiej zgotowali mu głośną owację. - Musiałem się powstrzymywać, żeby mi nie poleciały łzy - mówił pomocnik Stali.
Najbardziej pożegnanie Arka przeżył jego... szcześcioletni syn . - Usłyszał, że to koniec, że tata już nigdy nie zagra w Stali, a zawsze po meczu szliśmy jeszcze na boisko pokopać piłkę. Najpierw się trochę rozkleił, a potem obraził. Nie rozmawiał ze mną do wieczora - uśmiecha się były już zawodnik klubu z Rzeszowa.
Ostatni mecz zaliczył jesienią, w listopadzie. W pojedynku z KSZO miał wejść na boisko na kilka minut, ale mecz tak się ułożył, że trener Bohdan Bławacki nie dokonał planowanej przed meczem zmiany.
- Nie szkodzi. Po meczu kibice i drużyna zrobili mi takie pożegnanie, jak trzeba. Dostałem od kolegów butelkę dobrej whisky i koszulkę z autografami - mówi piłkarz, który liczy sobie 37 wiosen, a karierę skończył z powodu problemów z kręgosłupem.
Marzenia o grze na Camp Nou
Mały Arek, kiedy kopał na boiskach w rodzinnym Jarosławiu, nie marzył o piłkarskiej karierze, o grze w ekstraklasie. - Wielkich planów nie snułem, ale kiedy przychodziła mi ochota na zwariowane marzenia, to wyobrażałem sobie, że jestem piłkarzem FC Barcelony - śmieje się wychowanek JKS-u, który jednak już jako uczeń szkoły średniej rozpoczął treningi na Hetmańskiej.
Po zakończeniu poważnego grania zawodnicy często i tak kopią jeszcze piłkę. Bohaterowi naszego tekstu też to chodzi po głowie. - Nie mówię, że to już na sto procent koniec, ale kiedy wspominam o grze, to żona od razu wpada w zły humor. Trudno się dziwić, bo przecież widziała, jak mnie wymęczyły ostatnio wszystkie kontuzje - podkreśla Arek.
Drętwiejąca noga
Przez całe lata gry w piłkę nie miał poważniejszej kontuzji nogi. Z czasem dopadła go przepuklina na odcinku lędźwiowym.- Temat się ciągnie od blisko dziesięciu lat. Plecy mnie nie bolą, ale jak robiło się gorzej, to drętwiała mi noga. Bardzo niefajna sytuacja. I tak się cieszę, że pograłem tak długo.
Niektórzy koledzy Arka po podobnych problemach kończyli grę po roku, dwóch. - A ja w listopadzie będę miał 38 lat, a jeszcze zimą szykowałem z kolegami formę na drugą rundę. Znów jednak odezwały się plecy. Dałem sobie spokój. Nie chciałem w swoim ostatnim meczu być zniesiony z boiska na noszach, albo odwieziony karetką do szpitala - wyjaśnia piłkarz.
Do Cracovii przeniósł się 14 lat temu. Drużyna spod Wawelu grała wtedy na tym samym poziomie, co Stal, czyli w ówczesnej 3 lidze. - Cracovia miała ambitne plany. Kiedy wywalczyliśmy awans, myślałem, że nowi zawodnicy wygryzą mnie ze składu. Po awansie do ekstraklasy pojawiła się ta sama myśl, ale dałem radę. Pojawiali się u nas tacy gracze jak Citko, Świerczewski, ale dla Barana też było miejsce na boisku - mówi Arek, który zaliczył w ekstraklasie 137 meczów.
Zaczyna się nowy etap
Pytany o najbardziej pamiętną chwilę z czasów ekstraklasy nie wymienia... meczu. - Nigdy nie zapomnę spotkania z papieżem Janem Pawłem II. Dostał od nas koszulkę. Był kibicem Cracovii - mówi bohater tekstu
Z graniem skończył. Na razie, ale nie z piłką. Ma licencję trenerska UEFA A i zamierza zrobić z niej użytek. - Jest wstępna propozycja, z JKS-u gdzie zaczynałem. Rozmowy z działaczami jednak dopiero przede mną - dodaje Arek.
ZOBACZ TEŻ: Stal Rzeszów zdobyła woj. Puchar Polski
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?