MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Plecione marzenie - rozmowa z Aleksandrą Sobalą-Wilk

Małgorzata Zaremba
Małgorzata Zaremba
prywatne arch. Aleksandry Sobali-Wilk
Aleksandra Sobala-Wilk to wielka fanka plecionych sznurków. Artystyczna dusza, pochodząca z Rzeszowa. Absolwentka edukacji artystycznej i grafiki komputerowej. Prywatnie spełniona kobieta, szczęśliwa żona i mama dwójki dzieci. O makramie, misji tworzenia i nie tylko rozmawiała z Małgorzatą Łeską.

Małgorzata Łeska: Być może nie wszyscy do końca wiedzą, ale czym dokładnie jest makrama?

Aleksandra Sobala-Wilk: Makrama to styl plecenia sznurka bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Potrzebne są nam jedynie nasze dłonie i nożyczki. Jeśli marzymy o stworzeniu makramy na kiju, to oczywiście niezbędny do tego będzie jeszcze dowolnej długości kij. Ja mam to szczęście, że moje dzieci przywożą mi taki z każdej wycieczki do lasu (śmiech.) Podczas tworzenia makramy istotne jest podejście „zero waste”. Drobne wycinki, resztki chętnie później wykorzystuję na warsztatach z dziećmi tworząc na przykład mini makramy lub breloki. Połączenie ekologii i makramy otwiera furtkę do kreatywności. Szczególnie wśród najmłodszych. Dla mnie osobiście, tworzenie makramy jest sposobem na relaks, chwilą odetchnienia i czasem wyłącznie dla siebie.

Kiedy i w jakich okolicznościach makrama skradła Twoje serce?

Zobaczyłam piękne prace mojej szwagierki mieszkającej w Hiszpanii. Po wielu latach mieszkania z dala od domu zapragnęłam wrócić i tworzyć. Od samego początku chciałam kreować coś nietuzinkowego, wyjątkowego i niepowtarzalnego. Pomimo mojej ogromnej miłości do ceramiki oddałam się właśnie makramie. Ale jak się okazuje, można połączyć obie, te moje sympatie (śmiech). Gdy zagłębiałam się stopniowo w temat makramy to wpadłam już po uszy.

Pamiętasz swoje pierwsze makramowe dzieło?
Oczywiście, że tak! Ma swoje honorowe miejsce w moim domu. Idealnie wpasowuje się w nasze wnętrze. To była nietypowa praca, nad którą ślęczałam trzy dni. Uparłam się, choć miałam już przetarte palce. Nie mogłam znieść tego, że moje rośliny i całe wnętrze pokryte są białym, bawełnianym pyłem, który niestety unosi się podczas pracy ze skręcanym sznurem. Mimo to, jestem z niej niesamowicie dumna. Mam do niej ogromny sentyment. Jest wyjątkowa. Ta makrama ma nietypowe węzły, sploty, kolory i jeszcze wtedy mniej wypraktykowaną technikę, ale w końcu od czegoś trzeba było zacząć.

Co takiego wykonujesz jeszcze z makramy?
Wszelkie ozdoby ścienne, kwietniki, saszetki. Wśród moich wyrobów znajdą się również breloki, zabawki, paski, sukienki, torebki czy plecaki.
Wspomniałaś o sukienkach. Widziałam, że niedawno zrobiły spore wrażenie na pokazie w Chmielniku. Ile potrzebujesz czasu, by zrobić taką właśnie sukienkę? Od pierwszego konceptu do odwieszenia jej na wieszak?
To wszystko zależy od sznura, splotów, koncepcji.. ale czas z reguły waha się około od trzech dni do nawet tygodnia. To czasochłonna praca.

Poza własnym projektowaniem makram prowadzisz też warsztaty z uczenia techniki ich tworzenia. Co sprawia Ci większą radość?
Obie te czynności dają mi niesamowitą satysfakcję. Robiąc makramy odprężam się, ale też stawiam sobie wyzwania. Marzą mi się duże projekty, jak ten który zrealizowałam dla jednej z rzeszowskich restauracji. Na zamówienie wykonałam dwu- i półmetrową makramę, która pięknie zdobi wnętrze na ceglanej ścianie. W przypadku warsztatów doznaję zupełnie innych emocji, ale tych szczególnie pozytywnych. Okazało się, że mam smykałkę do przekazania wiedzy- po prostu uwielbiam uczyć!

Uczysz techniki tworzenia makramy seniorów, ale też dzieci w przedszkolu. Jak wygląda współpraca z najmłodszymi uczestnikami Twoich warsztatów?
Bardzo lubię pracę z dziećmi. Makrama uczy cierpliwości i wytrwałości. Wiary w efekt ciężkiej pracy. Wbrew pozorom dzieci w wieku przedszkolnym u są bardzo cierpliwe. Choć najczęściej robimy jedne z najprostszych ozdób czy splotów, to wierzę, że jest to dla nich duże wyzwanie. Podczas takiego spotkania nazywamy kolory, liczymy, dużo rozmawiamy. Przy tworzeniu makramowych postaci, nawet staramy się nazywać emocje, które dzieci chcą im wymalować na twarzach. Uważam to za naprawdę wartościowy czas. To jest niesamowite, że ja również podczas takich spotkań uczę się od nich wielu rzeczy.

Czego na przykład się od nich uczysz?
Otwartości na drugiego, cierpliwości, kreatywności, empatii i wdzięczności. Pewnego razu odezwała się do mnie fundacja, abyśmy wspólnie z dziećmi zorganizowali makramowe warsztaty. Prace stworzone podczas wydarzenia zostały wystawione na aukcje, a zebrane z nich pieniądze przekazano na wakacyjny wyjazd na jazdę konną dla dzieciaków. To są takie niezwykle budujące momenty, w których moje serce przepełnia niesamowita radość.

Co takie warsztaty dają uczestnikom?
Wierzę, że dużo. Jak dotąd nie spotkałam się z tym, żeby był ktoś niezadowolony ze spotkania. Pragnę, żeby ta pracownia, w której właśnie się znajdujemy była miejscem, w którym każdy będzie czuł się dobrze niezależnie od tego kim jest, jaki ma tytuł i czym się w życiu zajmuje. Spędzamy tu czas słuchając muzyki, jedząc wypieki. Bywało też, że dziewczyny przynosiły wino. Przychodzą tutaj osoby, które pragną poznać drugiego człowieka, spędzić miło czas i oderwać się od codzienności. Zaciskamy tu też więzi, relacje – przychodzą mamy z córkami, czy przyjaciółki. Marzę, by było to pewną formą terapii, dla tych, którzy akurat w danej chwili tego potrzebują. Zazwyczaj osoby decydujące się na taki kurs zwyczajnie otwierają się, opowiadając o życiu, czasem o problemach. Słuchamy się nawzajem, czasem też pomagamy. Ktoś kto spojrzy z boku, może stwierdzić– plecie tylko sznurki, ale nie! Pracownia jest czymś więcej! Azylem, miejscem zrozumienia, nieoceniania, ale też anonimowości, czystej karty. Sądzę, że w dzisiejszych trudnych czasach potrzebujemy takiego wzajemnego wsparcia. Marzę, by pracownia przyczyniła się do tego. Takie przeświadczenie niesamowicie otwiera mi umysł.

Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość?
Na pewno organizacja plenerowych warsztatów. Musimy wykorzystać te letnie temperatury. Bardzo lubię pracę w plenerze.

Czego w takim razie mogę Ci życzyć Olu?
Na pewno pasji… i może niekończących się inspiracji i kreatywności…

… i sznurków!
Dokładnie! (śmiech)

Dziękuję za miłą rozmowę.
Dziękuję również. I oczywiście zapraszam serdecznie na warsztaty!

Aleksandrę Sobalę - Wilk możesz znaleźć na: https://www.instagram.com/wool.on.wood/

od 12 lat
Wideo

Psycholog odpowiada: Czy wakacyjny romans to dobra rzecz?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto