Po razie w pierwszym kwadransie
Nim się rozpoczął mecz Wisła miała już pierwsze straty. Na rozgrzewce urazu nabawił się Dominik Furman, którego w wyjściowym składzie zastąpić musiał Dominik Lesniak, a już w 1. minucie mocniej zabiły serca sympatyków Nafciarzy po tym jak w polu karnym poślizgnął się Krzysztof Kamiński i do futbolówki dopadł Mikael Ishak. Napastnik Lecha minął naszego bramkarza, ale zrobił to w niewłaściwy sposób, w związku z czym nasz bramkarz mógł naprawić swój błąd i przygarnąć piłkę. Następne minuty były nieco spokojniejsze. Lech utrzymywał się przy piłce, ale nie potrafił z nią nic zrobić, aż do 14. minuty, kiedy to wykonywał rzut rożny. Piłka została wrzucona prosto na głowę Bartosza Salamona, a ten nie dał szans naszemu bramkarzowi i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Całe szczęście, niebiesko-biało-niebiescy nie załamali się po straconym golu i już po dwóch minutach doprowadzili do wyrównania. Piłka wrzucona z auto trafiła w pole karne poznaniaków, a następnie poodbijała się od kilku graczy i spadła pod nogi Dusana Lagatora, który pewnie wpakował ją do siatki.
Wizualna przewaga Lecha
Po krótkim zrywie mecz wrócił do stanu z pierwszych dziesięciu minut i to poznaniacy prowadzili grę, lecz Wisła starała się odgryźć, doprowadzając do kilku stałych fragmentów na połowie gospodarzy. W ostatnich minutach pierwszej części kolejny zryw zanotowali natomiast gospodarze, co przełożyło się chociażby na strzał Jakuba Kamińskiego i dobitkę jednego z lechitów, która trafiła w słupek. Wynik do przerwy nie uległ jednak zmianie i drużyny schodziły na przerwę, remisując 1:1.
Bezradna Wisła
Obraz gry po wznowieniu nie uległ zmianie. Cały czas stroną przeważającą był Lech Poznań. Na nieszczęście naszych zawodników powtórzyła się sytuacja z pierwszej połowy. Gospodarze nie mieli żadnej sytuacji, aż nagle w 53. minucie, po kilku kiksach po naszej stronie, do piłki na jedenastym metrze dopadł Radosław Murawski i ponownie wyprowadził poznaniaków na prowadzenie. Tym razem Wisła gorzej zareagowała po bramce, nie potrafiąc zagrozić bramce strzeżonej przez Filipa Bednarka. To nawet gospodarze częściej byli w naszym polu karnym. W 71. minucie kibice z Płocka mogli wybuchnąć jednak radością, lecz trwało to ułamek sekundy. Piłkę do siatki wbił Łukasz Sekulski, lecz sędziowie wskazali spalonego.
Bez szans z liderem
Wisła, poza wspomnianą sytuacją, była całkowicie bezradna. Nie umieliśmy odpowiedzieć na bramkę gospodarzy, a ci dopięli swego, podwyższając prowadzenie za sprawą trafienia Jakuba Kamińskiego. Gra Nafciarzy posypała się całkowicie i w końcówce, po prostym błędzie Mateusza Szwocha, bramkę na 4:1 zdobył jeszcze João Amaral, pieczętując zwycięstwo Lecha.
To już ósma z rzędu porażka na wyjeździe zawodników Macieja Bartoszka w tym sezonie. Na szczęście połowę spotkań w sezonie gra się na własnym stadionie. Tak jak w następnej kolejce, gdy do Płocka przyjedzie nasza imienniczka z Krakowa. Spotkanie z Wisłą odbędzie się w niedzielę, 31 października, o 12:30.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?