Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konrad Fijołek: Ten pomnik niczego dzisiaj nie symbolizuje [WIDEO, ZDJĘCIA]

Arkadiusz Rogowski
Arkadiusz Rogowski
W drugiej części wywiadu rozmawiamy z prezydentem Rzeszowa m.in. o terenach zielonych, strefach inwestycyjnych, cenach biletów MPK, koncertach oraz komunistycznych pomnikach. W tej ostatniej kwestii Konrad Fijołek chyba po raz pierwszy wypowiedział się naprawdę szczerze…

Co się dzieje z kredytem z Europejskiego Banku Inwestycyjnego w wysokości 350 mln zł. Czy te pieniądze są już wykorzystywane?

Nie. To jest linia kredytowa, którą przyznała nam w sposób specjalny pani prezes EBI prof. Czerwińska, wraz zarządem, jako jednemu z pierwszych miast, które również poniosło większe wysiłki związane z przyjęciem ogromnych rzeczy, tysięcy uchodźców, i pomocy w tym procesie. My z tej oferty skorzystaliśmy, ale trzeba pamiętać że EBI pozwala z tej linii kredytowej finansować tylko te inwestycje, które są zielone.

Na co chce pan wykorzystać te pieniądze?

Właśnie na zielone inwestycje.

Ale konkretnie na co?

To jest zawsze przedmiotem ustaleń z EBI. Na razie wstępnie mamy inwestycje związane z budową nowych szkół, które chcemy uczynić neutralnymi klimatycznie, neutralnymi węglowo. Tam jest spory pakiet zielonych inwestycji w postaci parków, całych miejsc zielonych, które chcemy przygotować. Ale każda nowa jest w bieżącym pakiecie zgłaszana do EBI.

Czy pan chce, by Rzeszów był miastem zeroemisyjnym? To jest pana cel?

To jest ten cel. Ale to jest cel nas wszystkich jako społeczności. Dlaczego? Bo zeroemisyjność wiąże się przede wszystkim z nieco lepszą jakością życia…

No dobrze, to jak idzie wymiana tych „kopciuchów”?

Ze strony samorządu jest w pełni wykonana, a teraz przed nami kolejny wysiłek w postaci prywatnych osób, które muszą wymieniać swoje „kopciuchy”. Musimy ten proces wspierać, dlatego Rzeszów jako jedyny samorząd w naszym regionie, o ile mi wiadomo, przystąpił do wszystkich czterech programów prowadzonych przez Narodowy Fundusz, właśnie wspierających wymianę „kopciuchów”, poprawę energetyczności naszych budynków, poprawę zarządzania energią…

Ile mieszkańcy np. Drabinianki czy Zalesia mogą na to otrzymać?

W zależności od programu. My prowadziliśmy program wspólnie ze wszystkim gminami ROF-u, program wymiany pieców, program instalowania fotowoltaiki – i tutaj jest dofinansowanie 85 proc., natomiast w przypadku centralnych projektów te dofinansowania bywają bardzo różne. Odsyłam do Narodowego Funduszu, a my jako Rzeszów namawiamy i zachęcamy mieszkańców, żeby korzystali z możliwości dotacyjnych.

Oceny tego procesu są mało optymistyczne, co widać w ogólnopolskich rankingach.

W czasach kiedy jest kryzys energetyczny, i kiedy prezes Kaczyński mówi, żeby palić wszystkim oprócz opon, to niestety tak jest. Kiedy rosną ceny gazu i energii elektrycznej, niełatwo jest ludzi namówić na to, by przechodzili na ekologiczne formy. W czasach inflacji i kryzysu energetycznego ludzie zwracają się do tych najtańszych i niestety emisyjnych form ogrzewania czy zapewnienia sobie ciepła w domu. Ale nie załamujemy rąk. Zainwestowaliśmy dosyć intensywnie także w obszar monitorowania jakości powietrza, identyfikowania źródeł tej niskiej emisji. Wiemy, że to zawsze ten „obwarzanek” wokół miast jest najtrudniejszy i nad tym będziemy pracować. Co ważne, także z gminami okolicznymi, bo to jest klucz do czystego powietrza w Rzeszowie.

Wokół Rzeszowa w zasadzie z każdej strony powstają strefy inwestycyjne, choćby Dworzysko...

W Rzeszowie.

Tak, ale to jest inwestycja Powiatu Rzeszowskiego, a nie miasta. Chciałem zapytać, czy jako prezydent miasta stworzył pan jakieś nowe tereny inwestycyjne albo zamierza pan stworzyć i ewentualnie gdzie?

Tak. Tworzymy nowe tereny inwestycyjne chociażby przy ul. Przemysłowej – nowy plan zagospodarowania przestrzennego, do którego przystąpiliśmy – poszerzamy tę strefę w tym miejscu. Podobny plan właśnie na Dworzysku i terenach przy Załężu – to są te tereny, które już dzisiaj w zasadzie są w opracowywaniu i przygotowywaniu dla inwestycji. Co ważniejsze, w studium wyznaczyliśmy także sporo miejsc, które potencjalnie będą podlegały takiemu przeznaczeniu. Patrzymy na to szerzej, w układzie aglomeracyjnym. Podpisaliśmy porozumienie z marszałkiem województwa, z wójtem gminy Świlcza, z Agencją Rozwoju Przemysłu i jeszcze kilkoma innymi podmiotami na rzecz pracy nad uzbrojeniem terenów położonych przy Rzeszowie, w Rzeszowie i zwłaszcza w Świlczy. Złożyliśmy również kolejny raz wnioski w Polskim Ładzie na drogi uzbrajające tereny przy Dworzysku, doprowadzające ruch od ul. Warszawskiej do ul. Krakowskiej – jeden na 250 mln, a drugi na 100 mln zł.

Porozmawiajmy teraz o komunikacji miejskiej. Miasto już dobrych parę lat temu zrobiło bus-pasy, a dzisiaj bilety MPK należą do najdroższych w Polsce. Gdzie tu logika?

Nieprawda. Mamy najtańsze bilety w całej Polsce – dla dzieci mamy za darmo. One są codzienne.

od 16 lat

A jakie są ceny zwykłych biletów 60-minutowych?

A to są ceny dla dorosłych – 5 zł.

5 zł i 6,20 zł poza miastem. Te ceny są porównywalne z największymi aglomeracjami w Polsce.

To zależy, kto co porównuje. A czy w tych miastach jest darmowy transport dla dzieci? Niekoniecznie. Zatem jak zbilansujemy to porównanie, to wyjdzie że wcale nie są najdroższe.

Opracowanie stowarzyszenia Razem dla Rzeszowa jasno to pokazuje.

Ale nie powiedzieli o darmowych biletach dla dzieci, które są od 2018 roku. Zwłaszcza w takim trudnym czasie jak teraz, kiedy paliwo wzrosło trzy razy, jest niezwykłym wysiłkiem dla miasta, żeby utrzymać te darmowe dojazdy dla dzieci. Ale mi na tym bardzo zależy, bo traktuję to jako inwestycję w przyszłość. Jeśli przyzwyczaimy młode pokolenie do jeżdżenia transportem zbiorowym, to oni się odzwyczają od swoich volkswagenów, żeby dojeżdżać nimi do szkoły czy na studia. Dlatego staramy się za wszelką cenę utrzymać najtańsze bilety w Polsce - dla dzieci darmowe.

Gdy się jednak popatrzy na ceny 5 zł i 6,20 zł to są jednak jedne z najwyższych w kraju. Po co w takim razie było tworzyć bus-pasy, skoro ludziom się proponuje takie ceny w MPK. Efekt jest taki, że mieszkańcy wolą wybrać Bolta albo Ubera, bo taksówka dojdzie mu pod sam dom, a zapłaci niewiele więcej niż za MPK, w zależności od dystansu.

To jest uproszczenie.

Ale tak jest. Pan tego nie widzi?

Ale codziennie nikt Boltem do pracy nie jeździ, a na bilecie okresowym codziennie fajnym transportem zbiorowym może dojechać. To jest manipulacja, uproszczenie.

Po co miastu ZTM i MPK? Nie da się stworzyć jednej spółki?

To jest rozwiązanie systemowe. W tym kraju wymyślono na pewnym etapie zmian ustawowych tak, że zleceniodawca usług transportowych, czyli w wielu miastach ZTM zleca te usługi wykonawcy, czyli w naszym przypadku MPK.

Ale Rzeszów jest „stolicą innowacji” i mógłby pokazać, że jednak się da to uprościć i oszczędzić na tym.

Stolica innowacji nie oznacza, że można łamać ustawowe zapisy. Trzeba rozdzielać zamawiającego transport od wykonawcy.

Czyli nie będzie tutaj żadnych zmian?

Tutaj nie. Ale mamy opracowaną jedną z najlepszych w Polsce diagnozę transportową, przygotowaną przez Politechnikę Rzeszowską. Stanie się ona bazą rozwiązań transportowych na kolejne unijne perspektywy finansowe i działania miasta, w tym również reformę układu autobusowego w mieście, bo jest on przestarzały. I to nas czeka w najbliższym czasie.

Tereny zielone. Obiecywał pan „skuteczną politykę przestrzenną”, w tym konstytucję przestrzenną. Gdzie ona jest?

Już jest po drugim wyłożeniu publicznym. Tym razem wpłynęło już dużo mniej uwag, ale cały czas blisko tysiąc. Przystępuję właśnie do ich rozpatrywania i po tym będę chciał niezwłocznie przedłożyć studium wysokiej Radzie. Stanie się to najprawdopodobniej we wrześniu.

od 16 lat

Co to zmieni w mieście?

Przede wszystkim da nam pewien spokój, ład przestrzenny i wytyczenie pewnych zasad ramowych do kształtowania polityki przestrzennej w mieście. Na tych wytycznych będą pracować planiści z planami zagospodarowania przestrzennego, jak również organy miasta, które będą wydawać decyzje administracyjne.

Super to brzmi, ale jak się popatrzy na nadbrzeże Wisłoka, to powstają tam kolejne bloki.

A dlaczego powstają? Bo wydane zostały kiedyś pozwolenia.

I pan nie ma z tym nic wspólnego?

Jako prezydent nie wydałem tam pozwoleń.

A jako radny co pan zrobił, żeby je powstrzymać?

Doskonale pan wie, że radny nie zajmuje się decyzjami administracyjnymi. Już to sto razy powtarzałem.

A próbował pan jakoś działać, żeby uratować te tereny dla ludzi, żeby tam powstały jakieś ścieżki…

Robię to właśnie teraz, robię żeby je ratować.

Gdzie nad Wisłokiem za pana kadencji powstały nowe ścieżki pieszo-rowerowe?

Za mojej kadencji? Dlaczego miały powstawać za mojej kadencji nowe ścieżki rowerowe?

Obiecywał pan w kampanii nowe tereny rekreacyjne.

Tak, no i powstała ścieżka biegowa nad Wisłokiem.

Ale ja pytam o pieszo-rowerowe.

Biegowa to jest piesza.

Nie, tam nie wolno na tych ścieżkach biegowych spacerować. Jest jasny regulamin, że to ścieżka do biegania.

Ale biegający to też pieszy.

(śmiech) Ale na przykład kobieta w obcasach nie może tam wchodzić.

No oczywiście, bo ma do tego odpowiednie drogi obok, nie widzę tutaj sprzeczności. Ale to właśnie za mojej kadencji udało się wykupić wszystkie tereny na pierwszy odcinek drogi rowerowej, który powstanie po lewej stronie Wisłoka od mostu w ciągu ulicy Lwowskiej i Piłsudskiego. Tam mamy już zakończone projektowanie i będziemy chcieli ją realizować. Po drugiej stronie przy Wisłokostradzie powstaną kolejne ścieżki rowerowe, które będą domykać pewien ciąg rowerowo-transportowy wzdłuż Wisłoka. Przypomnę, że również za mnie uchwaliliśmy plan zagospodarowania przestrzennego na północne tereny Wisłoka, zarezerwowane pod tereny rekreacyjne, zielone i także ścieżki-rowerowe. Te elementy powstają i nie należy się o to specjalnie martwić. Zaprojektowaną mamy też kolejną kładkę pieszo-rowerową na Strugu do nowej szkoły dla Drabinianki. Ten projekt za moment już będzie gotowy i będziemy mogli go wpisać do realizacji na przyszły rok. Zatem powstaje tego naprawdę sporo.

Muszę jednak powiedzieć, że zderzyłem się z jednym problemem. Chciałbym wytyczać drogi rowerowe poza ciągami ulic drogowych, ale niestety polskie prawo nie umożliwia jeszcze wykonanie ZRID-u na ścieżkę rowerową i tu chętnie bym zaangażował aktywistów do tego, by pomogli wpłynąć na zmiany ustawowe w tym względzie, żeby samorząd mógł wykonać ZRID na drogę rowerową oddzieloną od drogi samochodowej. Już dzisiaj jest tego duża potrzeba. Dlaczego w Rzeszowie to jest ważne? Rzeszów należy do miast, które ma bardzo dużo terenów prywatnych, a nie ma dużo swoich. Zatem, żeby móc pozyskać teren na drogi rowerowe, musi je pozyskać od prywatnych inwestorów. ZRID jest jednym z najlepszych narzędzi do tego, by je pozyskać. Ale proszę mi wierzyć, że drogi rowerowe powstają.

Nie wiem czy pan zauważył, ale w zasadzie po dwóch latach rządów przez całą naszą rozmowę mówimy o czasie przyszłym, o planach, a trochę mniej o tym, co się udało panu zrobić.

Jakbym panu opowiedział o dużych inwestycjach, które powstawały w kadencjach Tadeusza Ferenca, to okazuje się że pierwsze lata poświęcone były dopiero na przygotowanie dużych inwestycji. I tak zawsze jest. Pewnie że wszyscy byśmy chcieli „pstryk” i za dwa lata duża droga, ale niestety w polskich realiach trzeba ją przygotowywać.

Pokażę panu teraz porównanie, jakie zrobili internauci - Żwirowni w Rzeszowie i Zakrzówka w Krakowie [na zdjęciu obok]. Jak pan to skomentuje?

No cóż, Zakrzówek to bardzo fajna inwestycja w Krakowie, za którą miasto za wykupienie samego terenu zapłaciło 28 mln zł. Tę samą politykę realizuję w Rzeszowie...

Porównanie Żwirowni w Rzeszowie i Zakrzówka w Krakowie
Porównanie Żwirowni w Rzeszowie i Zakrzówka w Krakowie Barbara Galas, Arkadiusz Rogowski, Krzysztof Kapica

Ale tu nad Żwirownią powstają bloki…

Zaraz panu dokończę. Właśnie dlatego uchwaliłem plan zagospodarowania na Kopiec Konfederatów, żeby również wykupić i przeznaczyć dla mieszkańców na tereny rekreacyjne, dlatego uchwaliłem plan na północne tereny nad Wisłokiem, dlatego uchwalam na prawej stronie Wisłoka plan zagospodarowania przestrzennego, dlatego uchwalam studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, żeby na bazie tego uchwalić plany na południową część Wisłoka przy Budziwoju. Zatem to się dzieje. Dlatego też wystąpiłem do Wód Polskich o kolejne 4 hektary nad Wisłokiem po prawej stronie zapory, jak patrzymy od południa. I pierwsze 1,5 hektara już udało nam się już od Wód Polskich otrzymać na zagospodarowanie terenów rekreacyjnych.

Uciekł pan od tematu Żwirowni.

Nad Żwirownią też pracujemy…

Co pan chce tam teraz zrobić z tymi blokami?

No bloków nie wyburzę, natomiast stworzę bardzo ładne miejsce do rekreacji dla mieszkańców. Cywilizujemy je teraz, dociągamy prąd, przygotowujemy również z Wodami Polskimi pomysł na udostępnienie terenu wokół na spacery, podesty, tak aby tę rekreację w tym miejscu zapewnić. Może się uda nawet z inwestorami dogadać, ze zrobimy wspólnie plażę.

Ten deweloper, który zbudował na żwirownią bloki, nawet chce tam przy jednym bliku plażę zrobić (śmiech)…

No to jest spójność interesu (śmiech).

Jakby pan wytłumaczył rzeszowianom, że na takim pięknym terenie, przy bardzo popularnej i lubianej żwirowni, powstały bloki. Widać już cztery, a buduje się piąty…

Oczywiście to jest tak, że jednym to się będzie podobać, a innym nie będzie się podobać. Tym, którzy kupią tam mieszkanie, będzie się podobać…

A panu się podoba?

Mnie się nie podoba…

A ja pan głosował w sprawie zamiany działek?

… i od pierwszego momentu, kiedy powstała pierwsza inwestycja na żwirowni, pomyślałem sobie, że mimo wszystko lepiej było je przekształcić na tereny rekreacyjne. Natomiast tu proces zaczął się od zwrotu terenów. Niestety byli właściciele upomnieli się o swoje tereny, a sąd przyznał im je w drodze postępowania sądowego. Sprzedali je deweloperom, a deweloperzy ruszyli z procesem inwestycyjnym w oparciu o WU-ZET-KI.

Z tego co pamiętam, to pan głosował za zamianą tego terenu z deweloperem….

Zamienialiśmy się już na etapie, że ten teren poszedł już pod budownictwo, zabezpieczając przynajmniej tereny dla samorządu miasta właśnie pod zabezpieczenie miejsca na rekreację w przyszłości.

Ale żałuje pan teraz tego głosowania?

Ale te bloki nie powstały od tego głosowania, nie ma co uprawiać takiej manipulacji.

Manipulacja? Ludzie to inaczej oceniają. A jeśli chodzi jeszcze o nadbrzeże Wisłoka. Jeden z deweloperów blokuje już od dwóch albo trzech lat przejazd po wschodniej stronie rzeki blisko zapory. Czy rzeszowianie mają się do tego przyzwyczaić?

Wie pan, ktoś jest właścicielem terenu i go sobie ogrodził. Ma prawo, bo w Polsce jednak nadal opieramy się na systemie prawnym. Co zrobiło miasto i co zrobiłem ja? Ano przede wszystkim uchwaliłem plan zagospodarowania przestrzennego na te tereny, który staje się baza pozyskania tych terenów dla miasta. Proponowaliśmy właścicielowi terenu zamianę, na razie to nie przyniosło efektu, bo oczekiwania wobec miasta są zbyt wygórowane. Dlatego uchwaliliśmy plan i wysłaliśmy do dewelopera wnioski o wywłaszczenie terenu. Ale właściciel odwołał się w sądzie od planu zagospodarowania, który ma zabezpieczyć i chronić te tereny. Ma takie prawo, więc tę procedurę musimy przejść jeśli chcemy działać na gruncie prawa. Mam nadzieję, że uda nam się mimo wszystko porozumieć w tym względzie i te tereny dla miasta już wkrótce pozyskać. Na razie na ten teren jest uchwalony plan zagospodarowania terenów zielonych.

Czy stowarzyszenie spacerówka, które przez lata walczyło z miastem i z deweloperem o to, żeby na wzgórzu Zalesia nie powstały bloki, otrzyma rekompensatę poniesionych kosztów?

Jeśli miałbym jakiś tytuł prawny do tego, to na pewno bym z tego skorzystał. Dzisiaj nie widzę takiej możliwości, ale jeśli się ona gdzieś pojawi, jakaś podstawa prawna, precedens, to nie widzę przeciwskazań.

Lotnisko w Jasionce jest jedynym w całej Polsce lotniskiem regionalnym, w którym udziałów nie ma miasto wojewódzkie. Dlaczego tak jest? Jakie wsparcie port ma od miasta? Jest to Port Lotniczy Rzeszów-Jasionka.

My jesteśmy bardzo dumni z naszego portu lotniczego i nie ukrywamy, że pełni dzisiaj strategiczną rolę jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Ja swego czasu zadeklarowałem chęć przystąpienia miasta do spółki, ale wydaje mi się, że ze względu na uwarunkowania wojenne, na razie pewnie takiej woli po drugiej stronie nie ma.

Ile pan zaproponował?

To nie były jeszcze rozmowy o kwotach, lecz o pewnym kierunkowym podejściu i patrzeniu przez miasto na port lotniczy jako port strategiczny również dla miasta.

Ale jaką kwotą chce pan wesprzeć lotnisko?

Nie umiem dzisiaj powiedzieć, bo nie jesteśmy na tym etapie. Ale mogę podać przykład, że chociażby inwestycję taką jak podkarpacka kolej aglomeracyjna – mimo że jest realizowana przez samorząd województwa – miasto Rzeszów wspiera kwotami niemałymi, bo to jest łącznie ok. 18 mln zł.

Przy kosztach całego tego przedsięwzięcia o wartości kilkuset złotych to i dużo i niedużo.

Zależy jak na to spojrzeć. Oczywiście miasto dzisiaj również na spółkę lotniczą nie wyda 100 milionów, bo to nie jest ani realne, ani potrzebne, ale jeśli potrzebne są strategiczne decyzje w tym względzie, to ja je zadeklarowałem i zawsze tak samo będę patrzył na nasze lotnisko.

Przypomniała mi się jedna konferencja w miejskim Urban Labie dotycząca cargo, gdzie nie został zaproszony nikt z zarządu lotniska. Pan wziął w niej udział, ale jak można decydować o takich połączeniach bez wiedzy i udziału tych, którzy zarządzają tym portem.

O ile mi wiadomo, to takie zaproszenie zostało przez organizatorów wysłane.

Ale nie do zarządu…

Może, nie umiem tego powiedzieć. Nie my byliśmy odpowiedzialni za kontakt z zarządem. Ale na pewno chcemy współpracować.

To teraz porozmawiajmy o kulturze. Trwają działania mające na celu zdobycie tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, a moje pytanie brzmi: jakie gwiazdy wystąpiły w ostatnich latach w Rzeszowie, które przyciągnęły tutaj ludzi, tak jak za czasów Tadeusza Ferenca Guano Apes czy Within Temptation. Wtedy rzeczywiście przyjechały tu tysiące osób, także spoza naszego województwa.

Tak. Na życie kulturalne trzeba patrzeć znacznie szerzej niż tylko na gwiazdy. Dziś ono się bardzo mocno demokratyzuje…

od 16 lat

Ale ja pytam o koncerty muzyczne.

Jeśli chodzi o gwiazdy, to rzeczywiście były dwa czy trzy razy podczas Europejskiego Stadionu Kultury gwiazdy z zewnątrz, bo taki był wtedy format projektów realizowanych z ministerstwem kultury. Dzisiaj ministerstwo od gwiazd zagranicznych odeszło.

Czyli to wina ministerstwa, że już nie ma w Rzeszowie gwiazd światowego formatu?

Nie chcę tego przez to powiedzieć, ale o kształcie programowym i artystycznym ESK nie tylko my decydujemy.

To inaczej. Czy ministerstwo kultury blokuje możliwość zaproszenia jakiejś supergwiazdy do Rzeszowa?

Nie. To oczywiście byłoby za daleko posunięte. Ale potrzebujemy na to środków finansowych. A jak pan wie, mówiliśmy o tym, i samorząd ma je skromniejsze i ministerstwo też musi gospodarować w sposób efektywny, zatem uznaliśmy, że przede wszystkim poświęcamy te środki na współpracę artystyczną między polskimi artystami, a artystami ze wschodu. Szczególnie w tym kontekście wojny i wsparcia artystów ze wschodu wydaje mi się, że to jest bardzo dobry kierunek. Nie potrzebujemy dzisiaj na razie gwiazdy z zachodu, bo lepiej wspierać artystów ze wschodu. Natomiast to nie znaczy, że nie myślimy o gwiazdach – na razie są to gwiazdy polskiej sceny muzycznej, ale nie powiedziałbym, że jeśli w Rzeszowie występuje Kalush Orchestra, który wygrywa Eurowizję, to już nie jest gwiazda dużego formatu.

Ja mówię o gwiazdach, które przyjeżdżają do Polski i grają tu jeden czy dwa koncerty…

Ale trzeba pamiętać, że gwiazdy to też komercyjne wydarzenia, bo one nie przyjeżdżają na darmowy koncert, tylko na koncert płatny.

No właśnie. To może lepiej niż na promocję w Agorze [wydawca Gazety Wyborczej – red.] i współpracę przy zamkniętym festiwalu na Bulwarach, ten wypłacony prywatnemu organizatorowi ponad milion złotych lepiej wydać na sprowadzenie gwiazdy światowego formatu? Takiego koncertu nawet nie trzeba będzie specjalnie reklamować…

O tym będziemy dyskutować. Jeśli się znajdzie wykonawca takiego koncertu, bardzo chętnie wejdę z nim we współpracę. Tak samo było z tym wspomnianym festiwalem – złożyłem pomysł festiwalu, wysłałem zaproszenia do wielu różnych realizatorów, otrzymałem de facto tylko jedną sensowną ofertę. Ale zawsze chętnie wejdę w taką współpracę, jeśli znajdzie się taki realizator, który przyjdzie do nas i powie „ja 50 i wy 50 procent kosztów”. Jestem otwarty.

To są zdjęcia z zamkniętych Bulwarów w czasie tego właśnie festiwalu. Co by pan powiedział tym ludziom, którzy stoją za barierkami?

Wie pan, to jest koncert płatny. Część ma prawo przyjść sobie posłuchać muzyki, nie wchodząc na teren koncertu – zjawisko dosyć często, nie tylko na tym koncercie.

Lipcowy festiwal na Bulwarach w Rzeszowie. Organizator dostał od miasta ponad 1,2 mln zł
Lipcowy festiwal na Bulwarach w Rzeszowie. Organizator dostał od miasta ponad 1,2 mln zł Barbara Galas, Arkadiusz Rogowski, Krzysztof Kapica

Nie przypominam sobie z czasów rządów Tadeusza Ferenca, żeby zamykać czy ograniczać Bulwary na jakieś wydarzenie kulturalne.

Bywały i takie…

Kiedy?

…natomiast chcę podkreślić, że będziemy realizować część koncertów bezpłatnych dla mieszkańców, ale też część będziemy realizować płatnych. Zwłaszcza tych, na których pojawiają się gwiazdy. Bo dzisiaj tak to wygląda – trzeba odbiorcę przyzwyczajać, że za pewną jakość trzeba zainwestować parę złotych. Być może będziemy żonglować cenami, albo myśleć, żeby było to dostępne dla mieszkańców. Ale część wydarzeń artystycznych – i to nie jest mój wymysł, lecz słyszę to również od ludzi kultury – musi być płatna. Tak jest też w innych miastach np. w Tauron Arenie w Krakowie czy w Olsztynie.

Kiedy Bulwary w Rzeszowie były zamykane na jakieś wydarzenie kulturalne?

Przypominam sobie np. taki koncert zespołu metalowego, ale nie pamiętam nazwy.

A mnie się wydaje, że jak wydaje na jakieś wydarzenie ponad milion złotych z budżetu miasta, to powinno zapewnić wszystkim mieszkańcom przynajmniej otwarty w nim udział.

Na części zapewniamy, a na części realizujemy koncerty na zasadzie biletowanej. Są rożne rodzaje ofert dla mieszkańców.

Na koniec chciałbym zapytać o pomniki w mieście. Kiedy z przestrzeni Rzeszowa znikną komunistyczne pomniki?

To nie jest pytanie do końca do mnie, bo w Polsce mamy prawo takie jakie mamy. A jeśli chodzi o pomnik wdzięczności armii radzieckiej, to wyraziłem precyzyjnie swoją wolę – chciałbym go przenieść na cmentarz żołnierzy armii radzieckiej. Wystąpiłem do pani wojewody o zgodę, pani wojewoda wyraziła taką zgodę, nie ukrywam również, że umówiłem się ustnie, osobiście z prezesem IPN-u, że sfinansuję to przeniesienie. Później prezes trochę zaczął się wycofywać, że on nie chciał przenosić, tylko burzyć. Korespondencja na to wskazywała.

od 16 lat

Prezes IPN-u?

Takie mam wrażenie.

Ale wrażenie a stanowisko to zupełnie coś innego…

Umawiałem się ustnie z prezesem, że przeniesiemy ten pomnik, bo ja nie jestem zwolennikiem burzenia, tylko przeniesienia tego, co się da na cmentarz żołnierzy armii radzieckiej. Pan prezes wtedy na to przystanął i z dalszej korespondencji z IPN-em wynikało, że niekoniecznie tak samo zrozumieliśmy to przeniesienie. Ale będę konsekwentnie zmierzał do tego, żeby przenieść ten pomnik. Jeśli nie uda się tego zrobić w ramach finansów IPN-u to trudno – będziemy go musieli przenieść na własny koszt.

A jeśli chodzi o ten drugi komunistyczny Pomnik Walk Rewolucyjnych, zwany też Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego. Czy pana zdaniem taki właśnie powinien być symbol nowoczesnego miasta, które aspiruje do miana metropolii i lidera Polski południowo-wschodniej?

Moje zdanie jest tutaj jasne – decydują o tym mieszkańcy. A to mieszkańcy decydowali o tym, że chcą, aby pozostał.

To co ten pomnik symbolizuje, co upamiętnia?

To nie jest do mnie pytanie.

Jak to nie? Pan broni tego pomnika, pan jest włodarzem tego miasta i nie potrafi pan odpowiedzieć na pytanie, co symbolizuje najbardziej znany symbol Rzeszowa?

Jak powiedziałem, bronią go mieszkańcy, nie sam prezydent Rzeszowa.

To jest inna kwestia. Ja pana pytam, co on symbolizuje? Co upamiętnia ten pomnik?

To jest ta kwestia. Dla mieszkańców Rzeszowa on z niczym nieznanym, nietragicznym w historii się nie kojarzy i już. Na szczęście. Natomiast jasno i wyraźnie deklarowałem, że jest przestrzeń do tego, żeby stworzyć jakiś memoriał, jakąś zmianę wydźwięku tego pomnika czy też opis trudnej historii Polski w tym względzie, jak sobie radzić z trudnym dziedzictwem…

Ale po co zmieniać jego wydźwięk, skoro pan twierdzi i podobno mieszkańcy twierdzą, że wszystko jest w porządku?

No właśnie – mieszkańcom on nie przeszkadza, cieszą się że jest.

Bo nie wiedzą, co on symbolizuje.

Wiedzą, doskonale wiedzą. Proszę nie deprecjonować wiedzy naszych mieszkańców.

Robiliśmy sondę na ten temat.

Dobrze, zrobiliście sondę, co nie znaczy, że nie wiedzą. Nie zawsze chcą powiedzieć, doskonale wiedzą…

Przecież pan nawet nie potrafi tego powiedzieć.

Proszę mi nie zarzucać czegoś, co nie jest prawdą.

Przecież pytałem pana o to dwa razy, a teraz pytam po raz trzeci – co symbolizuje, co upamiętnia ten pomnik?

Na razie jeszcze nie dał mi pan dokończyć. Przede wszystkim dla mnie ma znaczenie to, jak patrzą na niego mieszkańcy i realizuję ich wolę, żeby pozostał w przestrzeni naszego miasta. Formę pozostania w tej przestrzeni chciałem powierzyć zespołowi, który chciałem powołać we współpracy z IPN-em, ze środowiskiem Ojców Bernardynów, z panią wojewodą czy historykami sztuki. Nie było zgody IPN-u na taki zespół, trudno. Ojcowie Bernardyni zorganizowali spotkanie, gdzie nie znalazłem przestrzeni do kompromisu, choć go proponowałem. Bardzo liczę, że nowy ojciec gwardian, z którym rozmawiałem, i nowe władze zakonne w Krakowie pójdą na porozumienie z miastem, a z kolei miasto wspólnie ze środowiskami historyków wypracuje jakiś sposób odniesienia się właśnie do wymowy tego pomnika i jednak pozostawienia go w naszej przestrzeni z odpowiednim opisem, odnośnikiem. Nie ja tu będę o tym decydował, ale właśnie ci, którzy będą nad kompromisem pracować.

No dobrze, to jeszcze raz spróbuję: co pana zdaniem, jako prezydenta miasta, symbolizuje i upamiętnia Pomnik Czynu Rewolucyjnego?

Pomnik Czynu Rewolucyjnego dzisiaj w warstwie takiej naszej bieżącej niczego nie symbolizuje. Natomiast jeśli mówimy o tym wydźwięku, który mu nadano w momencie kiedy go budowano, mogło być różnie. O tym również wspominałem – autor tego pomnika, pomysłodawca, chciał aby on upamiętniał Tysiąclecie Chrztu Polski. Inny wydźwięk nadała mu ówczesna władza, inny wydźwięk można mu nadać dzisiaj. Ja nie widzę tutaj problemu, z fajnym, interesującym zwłaszcza dla młodego pokolenia może interaktywnym odniesieniem czy opisem, jakim jest trudnym dziedzictwem.

Panu to nie przeszkadza, jako prezydentowi miasta, że taki właśnie pomnik, poza Rzeszowem, zwłaszcza poza Podkarpaciem, jest obiektem kpin i szyderstw? Bo taka jest rzeczywistość, ludzie się śmieją z tego pomnika, a co za tym idzie, także z Rzeszowa.

Zależy kto się śmieje. Na razie z Rzeszowa nikt się nie śmieje i proszę nie powielać takich stereotypowych, nieprawdziwych określeń. Rzeszowianie chcą, żeby on został, i ja też.

Pomnik Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie
Pomnik Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie Barbara Galas, Arkadiusz Rogowski, Krzysztof Kapica

Czy będzie pan kandydował na następną kadencję prezydenta Rzeszowa czy może – bo były takie spekulacje – wybierze się pan do Parlamentu Europejskiego?

Zawsze mówiłem to samo. Nie wiem skąd się biorą spekulacje, ale domyślam się, że w kontekście układania list wyborczych osoba prezydenta może budzić jakieś zainteresowanie. Ja zawsze mówiłem, że jestem samorządowcem i będę ubiegał się o prezydenturę po to, by dokończyć ten program, który jest rozpisany w niektórych elementach na dłużej. Zatem logiczne jest, że nigdzie się nie wybieram indziej.

Czym się pan zatem będzie chwalił w kampanii wyborczej, która rozpocznie się w zasadzie na początku nowego roku?

Nie muszę się chwalić. Ja na co dzień bardzo precyzyjnie informuję mieszkańców, co się udało, co się zrobiło, co jest w przygotowaniu, a co się nie udało.

Ale rozumiem, że chce pan sobie zbudować wizerunek takiego samorządowca, który sadzi drzewka, jeździ na rowerze, i uważa pan, że da się tym przykryć to, że inwestycyjnie to tak średnio wychodzi.

Jak średnio? Mówię, że realizuję Wisłokostradę, która czekała 20 lat.

Pan mówi o czasie przyszłym…

Nie, jest już wybrany wykonawca...

Wisłokostrada to wyjątek, potwierdzający regułę.

…Załatwiłem pieniądze i realizuję. Stadion – załatwiłem pieniądze i realizuję rzecz, którą nie dało się zrobić przez 17 lat. Projekt mostu nad torami na ul. Wyspiańskiego – dwadzieścia parę lat się wałkował, że się nie da, ja realizuję. Aquapark – wszyscy mówili, że się nie da, że nie ma sensu – jest wybrany teren, miejsce, zrobione analizy, projektuje się w tej chwili. A więc same duże, ważne inwestycje, które latami nie znalazły swojego miejsca w Rzeszowie. W pierwsze moje dwa lata do Rzeszowa trafiło dodatkowych ponad 330 mln zł – to nie są konkrety? Więc proszę nie wsadzać mnie do szufladki „prezydent, który sadzi drzewka”. Nie – prezydent, który sadzi drzewka, chodzi z nimi na spacery, ale też buduje bardzo duże inwestycje. Wspomnę o jeszcze jednej bardzo ważnej inwestycji – wspólnej z samorządem województwa - po raz pierwszy w Rzeszowie na terenie miasta powstanie centrotwórcza kulturalna inwestycja, a nie gdzieś na obrzeżach miasta czy na terenie aglomeracji.

Czyli w kampanii wyborczej stanie pan przy tej liście ponad 300 obietnic i zakreśli, że większość jest spełniona?

Oczywiście.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Konrad Fijołek: Ten pomnik niczego dzisiaj nie symbolizuje [WIDEO, ZDJĘCIA] - Nowiny

Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto