Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziś takich historyków, jak Antoni Sypek, Tarnów już niestety nie ma

Łukasz Winczura
Łukasz Winczura
Życie Antoniego Sypka zatoczyło koło. Facebook w poprzedni wtorek informował jego znajomych: „Urodziny, 74 lata”. Tymczasem przyjaciele i znajomi wielkiego miłośnika i znawcy Tarnowa szykowali się tego dnia na jego pogrzeb. Zamiast kwiatów - wieńce, zamiast powinszowań - szeptane pod nosem „Spoczywaj w pokoju”. Zamiast tradycyjnej kawy w „Tatrzańskiej”, stypa w kawiarni Jana Kudelskiego.

FLESZ - Gotowanie dla relaksu. To nowa pasja Polaków

Od momentu, gdy w środę, 13 lutego, Tarnów obiegła wieść o śmierci Antoniego Sypka, internet niemal pękał w szwach od wspomnień dotyczących jego osoby. Bo był on wyjątkową postacią w historii miasta. Pasjonatem jego dziejów, autorem wielu książek i publikacji poświęconych swemu rodzinnemu i ukochanemu miastu, w którym się urodził, wychował i w którym umarł.

Trzej przyjaciele z podwórka

Sypkowie, Podkościelni i Olszówkowie – te trzy znane tarnowskie rodziny mieszkały po sąsiedzku w kamienicach przy ul. Nowy Świat. Dom rodzinny Antoniego mieścił się na rogu z ulicą Słowackiego.

- Znaliśmy się z podwórka. Jako dzieciaki bawiliśmy się w Parku Strzeleckim. Tam, gdzie biegnie dziś ulica Romanowicza, kończyło się miasto. Były pola. W piłkę chodziliśmy natomiast kopać naprzeciwko dzisiejszego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli. Żeby się dostać na boisko, przeskakiwaliśmy siatkę. Dziś w tym miejscu stoi trzypiętrowy blok. O, jeszcze był Pałac Młodzieży, który mieścił się w dzisiejszej siedzibie BWA. Obecny budynek był zrujnowany po wojnie. Tam był szpital wojskowy – wspomina Stanisław Podkościelny.

Z czasem drogi Sypka i Podkościelnego się rozeszły. Antoni poszedł do szkoły Kopernika, Stanisław do jedenastoklasowego wówczas I Liceum. Tam ponownie się spotkali.

- Tosiek był dwie klasy niżej, bo weszła reforma oświaty. Miał szczęście bo trafił do pierwszego oddziału, który był koedukacyjny – uśmiecha się pan Stanisław.

Później razem pracowali, z czasem ponownie zaprzyjaźnili.

Rodzinne miasto – największa miłość

Tarnów nie miał dla niego tajemnic. Ale naukowo zakochał się w nim dość późno.
- To było gdzieś w okolicach przemian ustrojowych, przed 1990 rokiem. Wtedy zaczął publikować. Najpierw teksty popularne na łamach „Temi”, później przyszedł czas na poważne, naukowe publikacje – opowiada Jan Kudelski, właściciel kawiarni „Tartrzańska”, której zresztą Antoni Sypek poświęcił jedną ze swoich najbardziej znanych książek.
Historia powstania tej publikacji była dość osobliwa.

- Raz siedzieliśmy i rozmawialiśmy. I on mi mówi: „Jasiek, trzeba to wszystko opisać. Miejsce, ludzi”. I tak od słowa do czynu. Jest przygotowany drugi tom tej książki. Myślałem, że uda się go wydać przed śmiercią Tosia. Niestety… Miał u nas swój ulubiony stolik. To ten czteroosobowy, obok lóż. Ostatnio siedział przy nim ze Stasiem Siekierskim. Pili kawę i dużo dyskutowali. Antek, wchodząc do kawiarni, rozdawał ukłony na prawo i lewo – uśmiecha się Kudelski.

Antoni Sypek, choć z wykształcenia był historykiem, miał dość specyficzną metodę pracy.

- Nie był nim w takim naukowym ściśle sensie, co to dodaje liczne przypisy i opatruje swoje wielkie bibliografie. Raczej typ gawędziarza, ale istna kopalnia wiedzy. Wiedział wszystko o rodach, kamienicach. Był taki Homo Tarnovius – mówi Andrzej Szpunar, dyrektor Muzeum Okręgowego w Tarnowie.

Jan Kudelski prezentuje go jako wielkiego ambasadora miasta.

- Prosty przykład. Był bardzo zaangażowany w Tarnowską Nagrodę Filmową. Przyjeżdżali wybitni artyści, jak choćby Andrzej Wajda czy Jasiek Nowicki. Antek opowiadał z właściwą sobie swadą o Tarnowie. Chciał ich zapoznać z historią miasta. Czasem coś dodawał od siebie, tak gawędziarsko. Ale to było urocze. Niczym dobra przyprawa do mięsa, która daje prawdziwy smak potrawie – mówi właściciel Tatrzańskiej.

Za swoją pracę nie oczekiwał oklasków ani honorów.

- Tatę zapamiętam jako człowieka, który nigdy nie oczekiwał nagród za to, co robił. On się modlił, żeby ich nie dostawać - wspomina Wojciech Sypek, o którym mówi się, że ma kontynuować tradycję historyków miasta w rodzie Sypków.

- Czas pokaże. Wszystko, co zawdzięczam tacie, dostałem dyskretnie. Bez narzucania czegokolwiek. Wiem, że tata był takim ostatnim łącznikiem między Tarnowem, którego już nie ma, a tym, który jest, a którego ja nie ogarniam. Tato znał ten Tarnów „podwórkowy” Rody, rodziny…. To już zniknęło - mówi syn zmarłego.

Takim go nie znaliśmy

Antoni Sypek wybitny znawca dziejów Tarnowa? To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ale nie tylko. Osoby, z którymi rozmawiamy odsłaniają nam kolejne szkice do portretu jego osoby.

- Tata miał ogromne zamiłowanie do wiedzy. Nie tylko historycznej. Był wielkim miłośnikiem sztuki. W naszym domu wisiało mnóstwo obrazów, które dostawał przy różnych okazjach. Oczywiście było też mnóstwo książek. Ostatnimi laty tata czytał przede wszystkim pamiętniki i wspomnienia. A wielką radością napawał go fakt, gdy trafił na wspomnienia z okolic Tarnowa czy samego miasta – wspomina Wojciech Sypek.

W rodzinie Sypków istniały też pewne rytuały.

- Naszą tradycją rodzinną z dziada pradziada było chodzenie na mecze „Tarnovii”. Poza tym pamiętam z dzieciństwa, że cyklicznie chodziliśmy do biblioteki, która mieściła się w klubie „Gwiazda”. Tato rozmawiał z bibliotekarkami, ja mogłem bezkarnie buszować między półkami z książkami, choć w domu ich nie brakowało - dodaje syn Antoniego. - Do klubu „Gwiazda” chodził cyklicznie na karty. W kłębach papierosowego dymu grywał najczęściej w remika albo w brydża – opowiada Wojciech Sypek.

Przyjaciele Antoniego Sypka wspominają, że palił jak smok. Od 14 roku życia, nieraz po 50 papierosów dziennie. Palenie rzucił przed ośmioma laty. Zaczął bardziej dbać o siebie, dużo spacerował, często można było go spotkać, jak centrum miasta przemierzał na rowerze.

W zdrowym ciele, zdrowy duch

Z dziada pradziada tradycją rodzinną u Sypków było chodzenie na mecze „Tarnovii. Ale nie tylko kibicowanie leżało w naturze Antoniego Sypka.

- Gdy uczył w mościckim Technikum Chemicznym, Arkadiusz Koniecki organizował mecze piłkarskie. Zgoda, Koniecki, to był spec od koszykówki, ale organizował mecze piłkarskie. Antek dobrze grał w piłkę. Nie umiem powiedzieć, na jakiej występował pozycji. Było tak, że graliśmy sześciu na sześciu, a na boisku każdy był obrońcą, pomocnikiem i napastnikiem. To było tak gdzieś pół wieku temu – wspomina Jan Kudelski.

O kolejnej nieznanej pasji Antoniego Sypka mówi jego przyjaciel Stanisław Siekierski.

- A wiedzieliście, że Tosiek świetnie gotował? Trzeba było spróbować pieczystego, które wychodziło spod jego ręki, skosztować sosów czy sałatek, które przygotowywał – przekonuje.

Znakiem rozpoznawczym rodziny Sypków była turystyka piesza i krajoznawstwo. Antoni, najczęściej w towarzystwie zmarłego półtora roku temu brata Tadeusza, legendarnego nauczyciela fizyki z I LO, zaliczył wszystkie szczyty od Sudetów po Bieszczady. I przy okazji zapoczątkował kolejną tradycję w rodzie.

- W każdą pierwszą sobotę września, dynastia Sypków po mieczu i kądzieli idzie na złaz. Dokąd? Na Brzankę. W tym roku spotkamy się tam już po raz dziesiąty. Niestety, już bez taty i bez wujka Tadka. Ale to nie było tak, że szliśmy i nie wiedzieliśmy, wokół czego chodzimy. Wędrówka była jak z przewodnikiem. „Tu jest rzeka, takie i takie miasto ze swoją historią” – mówi Wojciech Sypek.

Antoni Sypek pozostanie w pamięci tarnowian przede wszystkim jako wielki miłośnik i piewca historii najstarszej tarnowskiej nekropolii, którą jest Stary Cmentarz. Zorganizował doroczne kwesty na rzecz ratowania nagrobków, opisywał jego historię. Znał tam każdą piędź ziemi, każdy nagrobek.

- Oj, ciągnęło wilka do lasu. Spacerowaliśmy sobie po alejkach. Antoni zatrzymywał się przy nagrobkach i zaczynał opowiadać. I snuł tak swoją opowieść o tarnowskich rodach. Im starsza rodzina, tym więcej o niej opowiadał. Myślę, że do grobu zabrał tomy bezcennej wiedzy, której nikt nie ma i o której się nie dowie – mówi Stanisław Podkościelny.

Przeczuwał swój koniec

Antoni Sypek od dłuższego czasu chorował. Z perspektywy czasu jego bliscy i przyjaciele twierdzą, że przeczuwał, iż jego koniec jest bliski.

- Od jakiegoś czasu widać było, że coś z nim nie tak. „Mnie już nic nie interesuje”, mawiał. Wolał iść z psem do Lasku Lipie, bo przeprowadził się na "Faklandy", niż przyjechać rowerem na Stary Cmentarz. I to mnie zaintrygowało, że coś jest nie tak, nie chciał jechać do Ameryki na premierę filmu, w którym zagrał. Choć miał opłacone bilety i hotele. Chyba wiedział, że jest niedobrze. Pewnie o chorobie wiedział tylko najbliższa rodzina – opowiada Podkościelny. Ich ostatnie spotkanie miało miejsce dokładnie 26 września. Obu na zdjęciu uwiecznił Stanisław Siekierski. Wojciech Sypek potwierdza, że o chorobie wiedziała najbliższa rodzina.

Choć z drugiej strony Antoni Sypek po kolejnych wizytach w szpitalach snuł plany naukowe. Lada moment ma się ukazać cykl jego naukowych artykułów poświęconych Adolfowi Arendtowi, który był ilustratorem książek Brunona Schulza.

Poważnie na zdrowiu zaczął podupadać w grudniu ubiegłego roku.

- Miał problemy z oddychaniem, które nasiliły się w okolicach Bożego Narodzenia. Ale Tosiek, jak to Tosiek. Składał to wszystko na karb astmy, która dokuczała mu od czterdziestu lat. Kiedy spacerowaliśmy kilka miesięcy temu po Starym Cmentarzu mówił mi: „Stasiu, byle dożyć do marca, bo wtedy dożyjemy do listopada. A później znowu do marca i tak w kółko” - wspomina Stanisław Siekierski, zmarłego.

W połowie stycznia Antoni Sypek trafił na leczenie do Zakopanego. Wrócił stamtąd 4 lutego w bardzo ciężkim stanie. W ostatnich tygodniach życia prawie nie mówił. Był podłączony do respiratora. Porozumiewał się za pomocą kartek.

Ze śmiercią Antoniego Sypka do dziś wielu nie potrafi się pogodzić.

- Przecież umawiałem się z nim, że przemówi na moim pogrzebie. I czemu, Tosiek, nie dotrzymałeś słowa? Miało być inaczej – mówi łamiącym się głosem były dyrektor tarnowskiego muzeum Adam Bartosz.

- Ponad siedemdziesiąt lat razem… Tak sobie myślę, że przyjdzie czas, że Tosiu będzie leżał po lewej stronie, mnie kiedyś pochowają po prawej. Niedaleko spoczywa Stasiu Potępa, też przyjaciel z młodości i pasjonat dziejów miasta. Pewnie pędzie nam brakowało Stasia Wróbla, bo on leży w Krzyżu. I wtedy będziemy mogli bez końca gadać o Tarnowie. Nawet w nocy – mówi Stanisław Podkościelny. Patrzy przed siebie... W oczach pojawiają się łzy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Dziś takich historyków, jak Antoni Sypek, Tarnów już niestety nie ma - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto