Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zjemy droższy miód, bo jest go jak na lekarstwo. Lipy pięknie kwitły, ale pszczoły miały z tego kiepski pożytek

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
- W czasie przymrozków miód pszczół nie interesował, one musiały utrzymać 34 stopnie Celsjusza, by uratować potomstwo - twierdzi Sławomir Wnuk, pszczelarz z Lniana
- W czasie przymrozków miód pszczół nie interesował, one musiały utrzymać 34 stopnie Celsjusza, by uratować potomstwo - twierdzi Sławomir Wnuk, pszczelarz z Lniana Lucyna Talaśka-Klich
Miodu lipowego jest jak na lekarstwo, chociaż lipy kwitły w tym roku bardzo pięknie. Mało jest także miodu akacjowego i rzepakowego. I choć gryczanego może być więcej, to klienci poczują smak podwyżek.

- Ten rok jest bardzo trudny dla pszczelarzy - mówi Sławomir Wnuk, pszczelarz z Lniana (pow. świecki). - Jeden z gorszych od dziesięciu lat. Bardzo kiepski był czas pozyskania miodu z rzepaku. Owszem, rzepak bardzo długo kwitł, ale nie można było go „wykręcić” w miodarce (urządzenie do odwirowywania miodu z plastrów pszczelich - przyp.red.), dlatego ten miód wracał do uli.

Pszczoły w maju ogrzewały potomstwo zamiast miodu

Chodzi o to, że rzepak daje miód, który szybko ulega krystalizacji (ma dużo glukozy, mało fruktozy). - Jeżeli pszczoły go zbiorą i nawet zasklepią, a zostanie on w ulu dłużej, to zrobi się twardy - wyjaśnia pszczelarz z Lniana. - A w tym roku nawet w maju były jeszcze nocne przymrozki.

Tłumaczy, że w dzień pszczoły nosiły miód do nadstawki. Zostawiały go u góry (w nadstawce, czyli w górnej części ula) i gdy w nocy spadała temperatura nawet poniżej zera, to pszczoły schodziły do gniazda, żeby ogrzewać czerw (larwy pszczół - przyp.red.). - W czasie przymrozków miód ich nie interesował, one musiały utrzymać 34 stopnie Celsjusza, by uratować potomstwo - wyjaśnił pszczelarz. - Schodziły do dolnego korpusu ula, więc miód zostawiony w górnej jego części w ogóle nie był ogrzewany. Szybko się krystalizował i robił się twardy jak skała. Próbowaliśmy go wykręcić, ale miodarka nie dawała rady. No i większość miodu wróciła do uli.

Z lipowym miodem istna lipa, bo nektarowanie było kiepskie

- Zbiór miodu rzepakowego i wielokwiatowego może stanowić ok. 30 procent tego, co w innych latach - mówi Rafał Gałązka, pszczelarz z Wierzchucina Królewskiego (pow. bydgoski).

- Z akacją też było nieciekawie - dodał pszczelarz z Lniana. - Kiepsko było również z facelią i maliną leśną. Natomiast z lipą to istna tragedia.

Twierdzi, że najbardziej doświadczeni pszczelarze nie pamiętają tak trudnej sytuacji z pozyskaniem lipowego miodu.

- Co prawda lipy kwitły bardzo pięknie, były całe obsypane kwiatami, ale niemal w ogóle nie nektarowały. Wydajność miodu lipowego z ula wyniosła ok. 4 kg, więc w mojej pasiece zebraliśmy zaledwie 750 kg, a zwykle było to 2,5 - 3 tony.

- Miodu lipowego było w tym roku bardzo mało, a akacjowego niemal wcale nie udało się zebrać - mówi Jacek Paul, prezes Pomorsko-Kujawskiego Związku Pszczelarzy, pszczelarz z pow. inowrocławskiego, który ma nadzieję, że pszczoły z jego rodzinnej pasieki wędrownej zbiorą przynajmniej więcej miodu gryczanego. Więcej, to znaczy tyle, ile zbierały w latach, gdy takich problemów z pogodą nie było.

Gryka daje nadzieję na na lepsze zbiory

- Gryka powinna dać przynajmniej 15 kilogramów z ula - twierdzi Sławomir Wnuk.

Co dalej? - Zobaczymy, bo na razie trudno przypuszczać ile może być miodu wrzosowego, z nawłoci czy słoneczników - ocenia Wnuk.

Rafał Gałązka twierdzi, że miodu z jego pasieki posmakują przede wszystkim stali klienci. - Miodu jest generalnie bardzo mało i to nie tylko w Polsce - dodaje. - Wiem od znajomych, że podobne problemy mają w tym roku pszczelarze np. we Francji, czy na Ukrainie. Tym bardziej dlatego dziwią mnie oferty sprzedaży rzekomo ukraińskiego miodu po 12 zł za kilogram!

Oczywiście w hurcie ceny są niższe niż w detalu, ale w tym roku wszyscy obserwują podwyżki.

- Oferowano mi litrowy słoik miodu rzepakowego po 55 zł - mówi nasz czytelnik. - To znacznie drożej niż w poprzednim roku, gdy kupowałem tyle samo po 35 zł.

Jacek Paul uważa, że ceny wzrosły o ok. 20 proc.

Inni dodają, że prawdziwy pszczelarz nie wywinduje ceny do poziomu, którego klienci nie są w stanie zaakceptować. Bo nawet jeśli tym razem przełkną o wiele wyższą stawkę (choćby dlatego, że towaru jest mało), to w kolejnym sezonie kupią tańszy miód u kogoś innego. Może nawet z importu.

Większe problemy z ludźmi niż z chorobami

Od lat problemem pszczelarzy są choroby atakujące pszczoły.
Sławomir Wnuk: - Z warrozą będziemy walczyli jak co roku, trzeba będzie przeleczyć kilka razy wszystkie rodziny.
Jacek Paul dodaje, że w tym roku problemem było kilka ognisk zgnilca amerykańskiego (choroba atakuje larwy pszczół), ale dochodzą także inne problemy pszczelarzy: - Pojawiły się nowe zjawiska takie jak kradzieże albo niszczenie uli.
Pszczelarze przypuszczają, że kradzieże wykonywane są na zamówienie, zaś niszczenie to prawdopodobnie efekt głupoty lub walki z konkurencją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zjemy droższy miód, bo jest go jak na lekarstwo. Lipy pięknie kwitły, ale pszczoły miały z tego kiepski pożytek - Gazeta Pomorska

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto