Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Wysyłali nas tam i z powrotem". Problemy pacjentów Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 przy ul. Szopena w Rzeszowie

Konrad Karaś
Konrad Karaś
Wojewódzki Szpital Kliniczny nr 1 im. Fryderyka Szopena w Rzeszowie.
Wojewódzki Szpital Kliniczny nr 1 im. Fryderyka Szopena w Rzeszowie. Krzysztof Kapica
Do redakcji Nowin dotarł sygnał od pani Anny, mieszkanki Rzeszowa. Skarży się na personel medyczny Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 przy ul. Szopena. - Wiele osób w mieście poznało na własnej skórze, co oznacza wizyta w tym szpitalu. Wiedzą to pacjenci i pracownicy służby zdrowia – pisze nasza Czytelniczka.

O jaką sprawę dokładnie chodzi? Relacjonuje pani Anna

- Moja mama została zdiagnozowana podczas wizyty u lekarza rodzinnego. Okazało się, że ma półpaśca ocznego. Natychmiast wybrałam dla niej leki, jednak pomimo szybkiej diagnozy o terapii wymiotowała trzy dni. Pomimo elektrolitów, leków przeciwwymiotnych mama dalej się źle czuła i dwa dni później dostała skierowanie do szpitala. Natychmiast pojechałyśmy do KSW nr 1 przy ul. Szopena w Rzeszowie – opowiada.

Zdaniem Czytelniczki, już na samym początku wizyty w szpitalu zaczęły się kłopoty

- Kierowali nas tam i z powrotem z izby przyjęć do szpitala. Poinformowałam personel, że mama jest osłabiona i odwodniona. Nie miała siły, żeby chodzić po schodach i ciągle wracać z jednego miejsca do drugiego. W końcu kazano nam czekać na konsultację okulistyczną, gdzie pacjenci czekali od godz. 9 rano, a było już po godz. 15. – dodaje oburzona mieszkanka Rzeszowa.

Pani Anna udała się do gabinetu, żeby poinformować, że jej mama ma półpaśca, który jest chorobą zakaźną. Poprosiła o miejsce w odosobnionym pokoju.

- Usłyszałam "trzeba czekać". Odpowiedziałam "rozumiem, że trzeba czekać, ale jest to nieracjonalne, by mama była wśród innych pacjentów, ponieważ stanowi to zagrożenie zakażeniem". I ponownie usłyszałam: "czekać!". Po okuliście był, ponownie, powrót na izbę przyjęć – kontynuuje.

Według relacji, mamie pani Anny wykonano test na koronawirusa, a o wyniku „wiedziała cała izba przyjęć”!

- Zostało to obwieszczone wszem i wobec. Wykrzyczano jej nazwisko na całą salę. A co z RODO? – pyta zirytowana i dodaje: - Jedna pielęgniarka zawołała mamę, ona podeszła, a druga z pielęgniarek krzyczy „gdzie?!”. Słyszałam też rozmowy o mnie w dyżurce pielęgniarek. Nadmieniłam, że wszystko słyszę. Tak samo osłuchałam się przekleństw pielęgniarza, który permanentnie przeklinał. Poza tym odzywki do innych pacjentów wołają o pomstę do nieba np. „siada!”, „czeka!”. Można przecież ładniej odzywać się do osób czekających. "Proszę" i "dziękuję" nic nie kosztuje, a po jakimś czasie wejdzie w krew – zaznacza mieszkanka Rzeszowa.

Jak dodaje, na szczęście jej mamie nic poważnego się nie stało. Nie zamierzała jednak długo czekać ze zgłoszeniem sprawy do gazety, bo – jak twierdzi – wiele osób, pomimo złych doświadczeń, boi się reagować.

Co na to personel izby przyjęć Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 w Rzeszowie?

- Te zarzuty są prawdopodobnie kolejną próbą oczerniania naszego szpitala oraz osób w nim pracujących za udzieloną pomoc nie w taki sposób w jaki żądają pacjenci lub ich rodziny – czytamy w odpowiedzi pisemnej nadesłanej do naszej redakcji.

Zdaniem personelu rzeszowskiego szpitala, "wysyłanie chorych" po całej placówce wynika z tego, że udzielenie pomocy w każdym zakresie, w jakim domagają się przybywający pacjenci, nie może odbyć się tylko w izbie przyjęć.

- Zapewniamy, że każdy pacjent jest traktowany z należytym szacunkiem. Jednak my wymagamy tego samego od pacjentów i każda próba zwrócenia uwagi – by na nas nie podnosić głosu lub nie stosować słów wulgarnych – spełza na niczym. A zdarza się nader często – uważają pracownicy.

A co z zarzutem o nieprzyjmowanie pacjentów mimo skierowania do szpitala?

- Jest to absolutnie kolejnym kłamstwem. Oczekiwanie kogokolwiek na udzielenie świadczeń przez kilka godzin, czy to w izbie przyjęć czy na terenie szpitala, wynika zawsze z poziomu pilności udzielania pomocy pacjentom. W tym czasie w oddziale izby przyjęć znajdowało się ich wielu, niektórzy wymagali pomocy pilnej, a jedna osoba była w stanie bezpośredniego zagrożenia życia.

Jak zaznaczono w odpowiedzi, personel medyczny szpitala przy ul. Szopena, czuje się poruszony zaistniałą sytuacją

- Każdy z nas przykłada się do wykonywanej pracy. Szczególnie poruszony jest pielęgniarz, a raczej ratownik, który zapewnia, że nie używa słów wulgarnych wśród pacjentów. Zasłyszane wulgaryzmy mógł wypowiedzieć ktoś niezadowolony z naszej pracy lub pacjent oczekujący na konsultację psychiatryczną – czytamy w odpowiedzi szpitala.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Wysyłali nas tam i z powrotem". Problemy pacjentów Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 przy ul. Szopena w Rzeszowie - Nowiny

Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto