Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyjazd do zony czyli drugi raz w Czarnobylu i Prypeci (2011)

Redakcja
W Czarnobylu i Prypeci byłem po raz pierwszy w sierpniu. Swoje spotkanie z "miastem duchów" opisywałem już na MM-ce. W zeszłym tygodniu odwiedziłem to miejsce ponownie.

Kilka słów wstępu....
Po tamtym pobycie nie przypuszczałem, że uda się ponownie wrócić w to przerażające swoim niemym krzykiem miejsce. Pewnego dnia kolega do mnie zadzwonił z pytaniem czy wiem, że organizowany jest konkurs Pleneria 4.0? Nie wiedziałem, ale udało się znaleźć odpowiednią stronę i forum. Kilkanaście minut zastanawiałem się jaką fotografię zgłosić do konkursu. Padło na kadr z opuszczonego zakładu Pronit w Pionkach. Do tego konkursu podchodziłem z bardzo dużym dystansem, ponieważ każde kolejne zgłoszenie pomniejszało moją szansę na wygraną. Potraktowałem to jako zabawę. Zgłosiło się ogólnie 605 osób z całej polski. 7 marca zadzwonił telefon z informacją, że jestem jednym z laureatów konkursu i jadę na ośmiodniowy plener na Ukrainę. Nogi miałem miękkie jak wata a moja radość sięgała zenitu. Kolejny raz spełnia się moje marzenie? Niemożliwe! A jednak... i tak oto rozpoczęła się kolejna przygoda.
Miasteczko pracowników elektrowni czyli kilka słów o Sławutyczu.
Sławutycz to miasto w północnej Ukrainie, przy granicy z Białorusią. W miasteczk\u mieszka 24570 osób. Miasto było jednym z największych ośrodków zbudowanych dla przesiedleńców ze Strefy Czarnobylskiej w 1986 roku.
Ja miałem okazję mieszkać w kwartale Dobryninski. Mieszkanie praktycznie dla nas trzech mieliśmy oddane całkowicie dla siebie. Tam właśnie tak jest że całe rodziny wynajmują swoje całe mieszkania na kilka dni żeby coś dorobić do pensji. Mieszkanie mieliśmy na siódmym piętrze. Dobrze że winda w miarę funkcjonowała. Mieszkanie swoim stylem przypominało coś co u nas było 15-20 lat temu czyli tapety na ścianach oraz przybite gwoździami dywany też na ścianach. Dużo elementów pozłacanych w szczególności plastik. W lodówce 80% jedzenia jest w słoikach.
Sam Sławutycz to niewielkie miasteczko w którym praktycznie cały czas można poruszać się pieszo i szybko dotrzeć na drugi jego koniec. Czasem jak zmęczeni przyjeżdżaliśmy ze strefy to braliśmy taksówkę i wiozła nas przez całe miasto za 10 UAH czyli 2.8zł/kurs bez względu na ilość kilometrów.
Hrywny wymieniałem za granicą po korzystniejszym kursie niż w Polsce a mianowicie 28gr/1Uah. Miasto jest dosyć spokojne ale smutne i szare. Nie widać tam radości. Centrum Sławutycza to plac na którym tak naprawdę nic się nie działo. Codziennie rano jak chodziłem na dworzec to lubiłem obserwować ludzi na targowisku. Tam jeszcze była zauważalna ta dynamika, ruch. Wracając do kolejki jedzie się nią 45 minut i przez pewien czas przebywa się na terenie Białorusi. Oczywiście niezbędny jest paszport przy sobie. Pociąg w pełnym stanie odjeżdża codziennie o 7:40 rano. Jadą nim pracownicy do strefy. My razem z nimi. Istnieje tam coś takiego jak „system rezerwacji miejsc" tzn. wchodzi człowiek do wagonu rzuca na krzesło grzebień, zapalniczkę itp. Rezerwacja dokonana.
Kilka słów przypomnienia o Prypeci.
Jak już kiedyś pisałem Prypeć została założona 4 lutego 1970 roku. Było osiedlem dla pracowników elektrowni jądrowej „Czernobylskaja", położonym około 4 km od samej elektrowni.
26 kwietnia 1986 roku po wybuchu reaktora numer cztery miasto zostało ewakuowane. Jednego dnia zniknęło z niego 50 tys ludzi. Obecnie Prypeć określa się jako skansen ostatnich lat epoki radzieckiej. Po latach od katastrofy bardzo je rozkradano.
W skład elektrowni wchodzą cztery reaktory typu RBMK-1000, każdy o maksymalnej mocy 1 GW. W momencie katastrofy wspólnie wytwarzały około 10% energii elektrycznej produkowanej na Ukrainie.
Dzień po dniu...
5.04.2011O godzinie 20:00 wyjechaliśmy z Warszawy w stronę Dorohuska. Standardowo w nocy staliśmy na granicy i potem już przejazd w stronę Sławutycza.
6.04.2011W okolicach godziny 16-17 dotarliśmy do miasteczka. Powitał nas Sergei Wiktorowicz Akulinin, były operator turbiny reaktora nr 2 w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, uczestnik akcji likwidacji awarii. Podczas wybuchu w reaktorze numer 4 był w odległości 200m od niego. Następnie rozdzielono nam mieszkania.
7.04.2011Wcześnie rano pobudka o 6:00 szybki prysznic, plecak do ręki i na śniadanie. Po smacznym ukraińskim śniadaniu przyszedł czas na odjazd eksterytorialną kolejką pracowniczą z dworca w Sławutyczu w kierunku strefy. W okolicach godziny 8:30 przybyliśmy pod budynek elektrowni w Czarnobylu. Kontrola paszportowa i reszta formalności przebiegała bezproblemowo. Pierwsze co zrobiliśmy to przejazd pod tzw. "Sarkofag" czyli reaktor numer 4. Tam spędziliśmy trochę czasu fotografując „sarkofag" oraz kilka razy mierzyliśmy promieniowanie. I następnie przyszedł czas na samodzielną eksplorację miasta Prypeć. Pierwszy dzień był trochę ograniczony czasowo ale daliśmy radę zobaczyć kilka miejsc. Ja ogarnąłem w ten dzień szpital, kino Prometeusz, sklep obuwniczy oraz Cafe Prypeć.
Następnie odbył się przejazd do miasteczka Czarnobyl (droga prowadzi przez wysiedlone wioski Lelew i Kopaczi z przejściowym składowiskiem odpadów). Tam m.in mieliśmy zaplanowane zwiedzanie miasta Czarnobyl, pomnik strażaków poległych w czasie likwidacji awarii, pomnik członków załogi helikoptera rozbitego podczas likwidowania skutków awarii. Głodny człowiek musi się posilić i tak w okolicach godziny 14 zjedliśmy obiad w stołówce w mieście Czarnobyl. Jedzenie smaczne, aczkolwiek trzeba się do niektórych punktów menu przyzwyczaić. Po obiedzie pojechaliśmy na Burakivke żeby zobaczyć składowisko pojazdów biorących udział w likwidacji szkód po wybuchu. Niestety nie wpuszczono nas mimo pozwolenia, ponieważ składowano tam dosyć radioaktywny dźwig spod reaktora numer 4.
8.04.2011Ponownie pojechaliśmy kolejką do Czarnobyla. Zaczęliśmy od przejazdu autobusem do miasta Prypeć, po drodze postój przy stacji kolejowej Janów oraz przy pomniku "Pripyat 1970". I to był dzień kulminacyjny bo od 9:00 do 16:00 mieliśmy czas na samodzielne zwiedzanie miasta Prypeć. Bez przewodnika bez nadzoru. Niestety w połowie dnia mocno się rozpadało co trochę zniechęało do chodzenia na dalsze odległości. Stąd też eksplorowałem budynki raczej w określonym okręgu z czego również jestem zadowolony. W ten dzień udało mi się obejrzeć następujące budynki:- Szkoła Muzyczna- Hotel Polesie- Centrum Handlowe- Poczta- Dom kultury Energetyk- Dom partyjny- Kompleks budynków szpitalnych (na tym się najbardziej skupiłem)- Klinika dziecięca (tutaj również poświęciłem wiele czasu)- Przedszkola oraz Szkoły podstawowe (to zobaczyłem już kiedyś więc na tym wyjeździe odpuściłem)- Szkoła średnia- Centrum handlowo-usługowe- Wesołe Miasteczko
Na tyle mi starczyło czasu. Moim zdaniem i tak dużo się udało zobaczyć.
9.04.2011Na śniadanie dosyć specyficzne danie dostaliśmy tzn. malutkie pierożki (coś jakby uszka) tylko że z kulkami mięsa w środku. Na tym był roztopiony ser i polane roztopionym masłem. Bardzo dobre danie. Po napełnieniu brzucha zanieśliśmy bagaże do autokaru. Był to dzień odjazdu do Kijowa. Nim wyjechaliśmy to złożyliśmy wieniec pod pomnikiem ofiar katastrofy w Czarnobylu oraz wysłuchaliśmy opowieści uczestnika tamtych wydarzeń o awarii. To było coś niesamowitego z jakimi emocjami przekazywał nam słowa ten człowiek. Tego nie da się opisać ani utrwalić na obrazie. Trzeba to widzieć.
Około godziny 11 rozpoczęliśmy wyjazd w kierunku Kijowa. Po godzinie 13 trafiliśmy do strzelnicy pod Kijowiem na strzelanie z karabinu snajperskiego SVD Dragunov i Ak-47 Kałasznikow. Wrażenia niesamowite. Po strzelaniu pojechaliśmy już do hotelu RUŚ (trzygwiazdkowy hotel zaraz przy stadionie budowanym na euro 2012). Rozeszliśmy się po pokojach i odpoczynek do popołudnia. Wieczorem ruszyliśmy na miasto. Kijów w nocy jest niesamowicie oświetlony a do tego tętni życiem.
10.04.2011Wycieczka autokarowa po Kijowie z polskojęzycznym przewodnikiem (trwała około 2h). Następnie przejazd do Muzeum Lotnictwa. Kijów mnie wciągnął swoim urokiem starych kamienic i zabytków.
11.04.2011Czekał nas przejazd metrem do Muzeum Czarnobylskiego i następnie kilka godzin wolnego czasu na chodzenie po Kijowie. Zebraliśmy się o 18:30 przy hotelu RUŚ i z tego miejsca wyjechaliśmy już w kierunku granicy w Dorohusku.
12.04.2011Ten dzień a właściwie jeszcze noc zaczęła się w autokarze podczas nocnego przejazdu na granicę. Na granicę w Dorohusku dotarliśmy po godzinie 3 nad ranem. Na granicy cała odprawa wraz z czekaniem trwała 5h30 min do 8:30 rano.... Wreszcie ruszyliśmy w stronę Warszawy i przed 14 byliśmy już pod Pałacem Kultury i nauki. Jakoś przedostałem się z centrum na dworzec zachodni i tam już BUSem do Rzeszowa wyjechałem o godzinie 15:00. W Rzeszowie byłem przed 20:00.Tak wyglądała moja podróż na wschód.
Mój wcześniejszy artykuł o Prypeci: KLIK
KILKA GALERII
1. Prypeć: KLIK2. Czarnobyl: KLIK3. Kijów: KLIK4. Muzeum Lotnictwa w Kijowie: KLIK5. Strzelnica: KLIK6. Salon Rolls Royce Kijów: KLIK7. Różne Kadry: KLIK
Poniżej znajduje się kilka kadrów z wyjazdu ja natomiast zapraszam do pełnych galerii do których linki znajdują się powyżej.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wyjazd do zony czyli drugi raz w Czarnobylu i Prypeci (2011) - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto