Władze Rzeszowa, zdecydujcie się wreszcie! [NASZ KOMENTARZ]

- Czas skończyć z zatłoczonym centrum, dużą emisją spalin, no i nie po to wydawaliśmy tyle pieniędzy na autobusy, żeby jeździły puste - mówili. Podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej uzasadniono ceną wspomnianych autobusów, ogrzewanego przystanku, innych bajerów i wzrostem cen eksploatacji. Gdy przez jakiś czas obowiązywał zakaz wjeżdżania rowerów na deptak, słyszeliśmy, że chodzi o bezpieczeństwo pieszych w starciu z rowerzystami. Z innej strony, jeśli ktoś bywa na spotkaniach z prezydentem to wie, że ten wielokrotnie podkreślał, iż korki to widok miły jego oczom, bo są dowodem na to, że „miasto żyje”.

Osobno każda z tych tez ma jakieś swoje uzasadnienie i pewnie zwolenników, ale razem to się - za przeproszeniem - kupy nie trzyma. Nie da się jednocześnie obywateli zachęcać do ekologii i zniechęcać do rowerów, nie da się namawiać do rezygnacji z samochodów na rzecz autobusów, równolegle podnosząc ceny biletów. Nie da się też lubić korki i nie lubić tego, że ludzie lubią samochody. Dlatego moja prośba do ratusza jest taka, żeby wreszcie ustalono spójną wykładnię działań miasta. Taką, której będziemy się trzymać przez dłużej niż kwartał i nią tłumaczyć kolejne pomysły. Pewnie większość z nas przełknęłaby strefę, czy droższe bilety, jeśli mielibyśmy pewność, że służy to jakiemuś większemu celowi, bo Rzeszów np. chce być eko. Swego czasu rowerzyści zapewne odpuściliby aferę o jazdę po deptakach, gdyby nie dziesiątki aut, które legalnie tam kursują. Nikt nie narzekałby z powodu buspasów, gdyby powstawały tam, gdzie jest na to miejsce i potrzeba (a nie choćby na al. Sikorskiego).

Niestety, na razie to, co dzieje się w mieście nosi raczej znamiona realizacji przypadkowych pomysłów. Powtórzę więc: ustalmy jedną wiążącą wersję tego, jaki chcemy żeby był Rzeszów. Próba zadowolenia wszystkich kończy się ogólnomiejskim wkurzeniem.