Pituś to niewielki mieszaniec, który do schroniska trafił wprost z budy przy starym, rozpadającym się domu niedaleko Rzeszowa. Jego dotychczasowy właściciel trafił do domu pomocy społecznej, ale wnuk nie podjął się opieki nad psem oraz kotem, które z nim mieszkały. Zwierzęta zostały same w domu, a ich losem zainteresowali się sąsiedzi, którzy je dokarmiali.
- Nie mogli jednak wziąć ich do siebie. A żeby nie marzły przez zimę w nieogrzewanej chacie, skontaktowali się ze schroniskiem. Pies trafił do nas, kot niestety uciekł i nie udało nam się go do tej pory złapać - mówią pracownicy schroniska prowadzonego przez Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt. Pituś jest gotowy do adopcji. Niestety tyle szczęścia nie miał Gapek, którego pracownicy RSOZ znaleźli w rejonie ulicy Leszka Czarnego.
-Na pierwszy rzut oka wydawał się zdrowy, dobrze odżywiony i zadbany. Byliśmy pewni, że lada chwila zgłosi się po niego właściciel, bo sprawia wrażenie typowego psa, który wiedziony instynktem odwiedza wszystkie suczki w okolicy i doprowadza do bólu głowy ich właścicieli - mówią opiekunowie psa.
Pracowników schroniska zaniepokoił jednak dziwny chód psa, a po chwili także krew w jego moczu. U weterynarza okazało się, że zwierzę zostało kilkanaście razy postrzelone z wiatrówki w przyrodzenie. Jest już po operacji usunięcia śrutów i dochodzi do siebie.
- Kto go tak załatwił, możemy się tylko domyślać. Nurtuje nas jednak pytanie, jak można kochać tylko swojego psa, a być tak okrutnym w stosunku do innego? - słyszymy w schronisku.
Na kochających właścicieli czeka także pies znaleziony w rejonie Kielnarowej tuż przed świętami. Zwierzę cierpiało ze względu na stare, krzywo zrośnięte złamanie łapy. Po operacji w lecznicy Jamnik zdrowieje w schronisku w Rzeszowie.
Kalendarz siewu kwiatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?