Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podróż przez Europę. Z Rzeszowa do Lizbony autostradą

Ewa Kurzyńska
Na Cabo de Roca stoi monument z napisem: "Gdzie ląd się kończy, a morze zaczyna".
Na Cabo de Roca stoi monument z napisem: "Gdzie ląd się kończy, a morze zaczyna". archiwum domowe
Rzeszowianie jako pierwsi postanowili pokonać autostradowe połączenie pomiędzy stolicą Podkarpacia a stolicą Portugalii. Dotarli aż do Cabo da Roca, na sam skraj kontynentalnej Europy

Wyprawa miała promować Rzeszów oraz Uniwersystet Rzeszowski, na którym pracują uczestnicy wyprawy.

- Chcieliśmy krzewić także ideę spontanicznej podróży, z plecakiem, w gronie przyjaciół - mówią rzeszowianie.

W drogę ruszyli wiekowym audi

Na skraj Europy rzeszowainie wybrali się 18-letnim audi.

- Postanowiliśmy pokonać autostadowe połączenie pomiędzy Rzeszowem a Lizboną. Pomysł zrodził się w głowie prof. Andrzeja Urbanika, twórcy znanego festiwalu podróżniczego OSOTT. Ponieważ nikt wcześniej nie zgłosił takiej wyprawy, postanowiliśmy ruszyć w trasę i zrobić to jako pierwsi - mówi Maciej Brożyna.

W drogę do Portugalii wyruszyli także: Maciej Śliż, Michał Kogut, Sławomir Drozd i Rafał Kołodziej.

- Przejechaliśmy w obie strony w sumie 7,7 tys. km. Niemile zaskoczyły nas ceny autostrad we Francji. Na bramkach w tym kraju zapłaciliśmy równowartość 1,3 tys. zł - mówią.

Usterka na mecie

Audi, choć wiekowe, spisywało się doskonale. Zawiodło dopiero u kresu wyprawy - 50 metrów od... Cabo da Roca!

- Okazało się, że zablokował się jeden z klocków hamulcowych. Trafiliśmy do warsztatu. Ponieważ na naprawę trzeba było czekać, Michał Kogut zabrał się do pracy sam. Szybko usunął usterkę na oczach miejscowych mechaników. Byli tak zaskoczeni, że z miejsca zaproponowali mu pracę - śmieje się Maciej Brożyna.

Cel wyprawy

Rzeszowianie dotali na przylądek Cabo da Roca. To najdalej wysunięty na zachód skraj stałego lądu Europy.

- Widoki, jakie na nas czekały, okazały się obłędne. Brzeg na przylądku jest bardzo skalisty i wznosi się aż na wysokość 144 metów ponad poziom Atlantyku - opowiada Michał Kogut.

Wizyta na Cabo da Roca nie była jedynym celem wyprawy. W trakcie podróży rzeszowia- nie postanowili także odwiedzić najwyższe szczyty Portugalii i Monako.

- Słowo „odwiedzić” nie jest przypadkowe. Na najwyższy szczyt kontynentalnej Portugalii - Torre - wiedzie droga; i na wysokość 1993 m n.p.m. można wjechać samochodem. Z kolei najwyższego wzniesienia w Monako musieliśmy szukać... z GPS-em - śmieją się uczestnicy wyprawy.

Poszukiwany punkt udało się znaleźć w willowej dzielnicy Monako. - Rzecz jasna, nie było tam żadnej informacji. Stał za to śmietnik, a obok ktoś wykonywał prace murarskie. Mężczyzna ten był mocno skonsternowany, gdy wyciągnęliśmy flagę Polski i zaczęliśmy robić sobie pamiątkowe zdjęcia - uśmiechają się globtroterzy.

W drodze po Koronę

Skąd pomysł na zaliczanie tak nietypowych atrakcji turystycznych? Rzeszowianie są w drodze po „Koronę Europy”. Tak określa się 46 najwyższych gór i wzniesień w każdym z krajów Europy. Podróżnicy stanęli już na ponad 30 z nich, m.in. na Elbrusie, określanym mianem „Dachu Europy”.

- W wysiłkach wspiera nas Uniwersytet Rzeszowski. Szczególnie prof. Aleksander Bobko. Dokumentujemy poszczególne etapy projektu i po skompletowaniu „Korony” chcemy wydać podręcznik dla studentów, powstanie też film - mówią rzeszowianie.

Ostatnia wyprawa trwała tydzień. Kolejne podróże są już w planach.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto