Pasażerka rzeszowskiego MPK skarży się: Kontrolerzy potraktowali mnie jak intruza

Kilka dni temu pisaliśmy o przypadku pani Sabiny, która spiesząc się do pracy postanowiła zakupić bilet w autobusie. Niestety biletomat był niesprawny, za to kontrolerzy zadziałali bardzo sprawnie karząc kobietę dotkliwym mandatem, który wynosił 257 zł. Na nic zdały się odwołania do Zarządu Transportu Miejskiego zaskoczonej pasażerki, ponieważ dyrekcja stoi na stanowisku, że bilet mogła ona kupić na wiele innych sposobów np. korzystając z przyłożenia karty płatniczej do kasownika.

Sytuacja, jaka spotkała panią Joanne jest bliźniaczo podobna, z tym, że kobieta nie miała na tyle czasu, aby zakupić bilet korzystając z innych sposobów niż biletomat.

- Chciałam kupić bilet w autobusie i zapłacić kartą, ale biletomat w trakcie płatności się zawiesił. Zdecydowałam, wysiąść na następnym przystanku i kupić bilet w kiosku bądź biletomacie przy przystanku. Niestety, na tym samym przystanku do autobusu weszli kontrolerzy i nie pozwolili mi wysiąść. Szczególnie jedna z pań kontrolerek była bardzo niemiła. W takich sytuacjach człowiek wychodzi na gapowicza, uchylającego się od płacenia za przejazd, co jest uwłaczające. Na nic zdało mi się napisanie reklamacji i odwołanie. Karę musiałam zapłacić bądź iść do sądu. Dodam, że mój przejazd od jednego przystanku do drugiego trwał około minuty, nie było, więc możliwości skorzystania z innej formy zakupu biletu - relacjonuje pasażerka.

Zdjęcie zepsutego biletomatu oraz nagranie z monitoringu nie przekonały ZTM-u, iż mandat został niesłusznie wystawiony. Pani Joanna uważa, że kontrolerzy podchodzą do każdej sprawy w jednakowy sposób, bez indywidualnego oglądu sytuacji, nie okazując empatii i nie pozwalając na żadne tłumaczenia.

ZTM twierdzi, że większość, bo 95 procent biletomatów działa sprawnie i tylko niewielki procent ulega awarii. Mimo to zdaniem przewoźnika klienci sobie chwalą taka formę zakupu biletu.

Liczne sygnały od naszych czytelników świadczą, że jest inaczej.