Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ojciec i syn w jednej drużynie. Sportowa rodzina Wiktora i Artura Łuczyków

Redakcja
Wiktor i Artur Łuczykowie, od sześciu lat są w jednej drużynie, w ostatnim sezonie zagrali w Centralnej Lidze Juniorów. Ich drogi sportowe nieco się rozejdą, bo drużynę Wiktora obejmuje inny trener.
Wiktor i Artur Łuczykowie, od sześciu lat są w jednej drużynie, w ostatnim sezonie zagrali w Centralnej Lidze Juniorów. Ich drogi sportowe nieco się rozejdą, bo drużynę Wiktora obejmuje inny trener. Łukasz Pado
Przykładów, gdy syn idzie w ślady ojca piłkarza, jest mnóstwo, wielokrotnie tato jest pierwszym trenerem młodego zawodnika. Tak jest w przypadku Artura i Wiktora Łuczyków, którzy wspólnie rywalizowali m.in. w Centralnej Lidze Juniorów.

Wspólnie, bo Artur jest od początku trenerem drużyny, w której gra Wiktor, w końcu blisko rok temu ich zespół zadebiutował w Centralnej Lidze Juniorów U15. Wiktor wyszedł w podstawowym składzie, a na ławce trenerskiej zasiadł Artur. Resovia pokonała na wyjeździe Sandecję 3:0, a dwie pierwsze bramki dla ekipy „pasiaków” strzelił Łuczyk junior.

„Młody” uczy się nie od byle kogo. Jego tato też kiedyś grał w Resovii. Trafił do niej w wieku 15 lat. W pierwszym zespole zadebiutował w 1993 roku w meczu z Motorem Lublin, gdy rzeszowski klub był w 2 lidze, wówczas to było zaplecze ekstraklasy. Ciekawostką jest to, że w tym samym meczu debiutował jego młodszy brat Grzegorz, który potem grał m.in. w Czuwaju Przemyśl (2 liga), Świcie Nowy Dwór Mazowiecki, Stali Rzeszów czy Stali Stalowa Wola.

Artur też z czasem opuścił Resovię i „zwiedził” kilka nieco mniejszych klubów. Po latach wrócił do „pasiaków” już w roli trenera. Został asystentem najpierw trenera Miroslava Copjaka, a następnie Wojciecha Boreckiego. Potem sam był pierwszym trenerem „pasiaków”, a od 2012 współtworzył SMS Resovię i od tej pory w nim jest.

Wiktor chce iść w ślady ojca i grać w poważną piłkę.

– Tato i wujek zaszli daleko, a ja mam nadzieję, że zajdę jeszcze dalej, do ekstraklasy – mówi Wiktor. – Moim marzeniem jest zagrać w reprezentacji Polski i będę do tego dążył.

Tato jest dumny z syna?

– Oczywiście, że jestem. Dużo gra z zespołem i dużo widzi na boisku. Ale nie to podoba mi się w nim najbardziej. Przede wszystkim cieszę się, że realizuje swoje marzenia i podchodzi do tego bardzo solidnie – ocenia Artur Łuczyk syna Wiktora, który w lutym był m.in. uczestnikiem, odbywającej się w Walbrzychu, konsultacji kadry Polski U15. - Patrzę nie tak na jego grę, ale przede wszystkim na mentalność i sposób postępowania. Widzę, ile czasu poświęca w domu na zajęcia dodatkowe typu rolowanie i siłownia, jak dba o siebie. Bardziej cieszę się z tego, jak podchodzi do gry, niż z tego, co realizuje na boisku, bo głowa jest podstawą do wszystkiego.

Artur prowadzi syna od początku jego przygody z piłką i SMS-em. Czy nie ma tu konfliktu? Krzywego patrzenia, choćby ze strony kolegów?

- Ja nie mam z tym żadnego problemu, już szósty rok mój tato prowadzi drużynę, w której gram i jest ok. A koledzy? Nikt mi nigdy nie powiedział, że to dla niego problem.

Tato ma inne zdanie na ten temat.

- Jest na pewno problem, ale nie chodzi o drużynę. Brakuje chłopakowi, takiej możliwości otwarcia się, wylania, ponarzekania na trenera, bo każdy piłkarz takie coś ma, ale on ma stonowaną głowę i sobie poradzi – dodał trener.

Jak wpłynąłby inny trener na Wiktora? Przekonamy się, bo od nowego sezonu trener Artur Łuczyk przestaje prowadzić rocznik 2004 i przejmuje rocznik 2008.

- To prawda. Teraz chłopcy, będą mogli wykazać się i sprawdzić pod okiem nowego trenera – mówi pan Artur. - Ja cieszę się, że mogłem tych chłopców prowadzić. Byliśmy razem z większością praktycznie od czwartej klasy podstawówki i to był bardzo fajny czas.

Sport u Łuczyków to nie tylko Artur, Wiktor czy Grzegorz. W Resovii szkoli się też młodszy brat Wiktora Szymon (rocznik 2011). I w tym przypadku tato dba o rozwój syna osobiście. Sport nie jest też obcy żonie Artura i mamie młodych „resoviaków”. Pani Dorota Łuczyk to była lekkoatletka Resovii, specjalistka od biegów krótkich, poznali się zresztą z obecnym mężem na stadionie.

- To nie koniec. Każde spotkanie rodzinne to stała dyskusja o piłce, bo mój szwagier, Krzysiek Szymański, to były piłkarz Stali Rzeszów i Izolatora Boguchwała, a obecnie Stali Łańcut. Z moją kuzynką ożenił się z kolei inny piłkarz, a potem trener Jaromir Kocot. Jest jeszcze mój kuzyn Wojtek Łuczyk. Grał w ekstraklasie w piłkę ręczną w Chrobrym Głogów, a wcześniej m.in. w Czuwaju Przemyśl. Teraz trenuje młodzież w Chrobrym. Kamil Słoma to syn mojej siostry. Ma na koncie debiut w ekstraklasie, w barwach Ruchu Chorzów, teraz całą wiosnę grał w Garbarni Kraków. Jakby tak pogrzebać, to coś by się jeszcze znalazło – kończy Artur Łuczyk.

Łuczykom i ich rodzinie pozostaje gorąco dopingować, bo nie często spotyka się taką rodzinę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto