Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odszczepieniec z Dębowca. Rozmowa z rzeszowskim poetą Stanisławem Dłuskim [WIDEO]

Piotr Samolewicz
Piotr Samolewicz
Wideo
od 16 lat
Rozmowa z poetą, krytykiem literackim i literaturoznawcą Stanisławem Dłuskim. W ostatnim czasie wydał on dwa tomiki wierszy, „Lirnik Dębowiecki” i „Powidoki dębowieckie”, w których maluje metaforami obrazy rodzinnego Dębowca.

Jesteś awangardowym poetą, a mimo tego w swoich wierszach często wracasz do swojej małej ojczyzny, do Dębowca. Dlaczego?
Dziś można powiedzieć, że każdy dobry poeta jest awangardowy. To jest tak jak z Julianem Przybosiem urodzonym w Gwoźnicy. Zaczynał on awangardowo, artystycznie i językowo był nowoczesny, ale później zaczął wracać do Gwoźnicy. Dla mnie jest ważne źródło, z którego wyszedłem. Dzieciństwo i młodość spędzone w Dębowcu określiły moją tożsamość jako człowieka i poety. To jest fundament aksjologiczny. Ze smutkiem patrzę na ludzi, którzy są pozbawieni swojego miejsca i tożsamości. Każda poezja ma swoje źródła. Kiedy debiutowałem ja i moje pokolenie związane z „Brulionem”, czyli roczniki sześćdziesiąte, to byli przede wszystkim poeci miasta, którzy odwoływali się do Nowego Jorku, do poezji amerykańskiej, a ja już w pierwszym tomiku, „Stary dom”, za który otrzymałem ważne wyróżnienie im. Kazimiery Iłłakowieczówny, pisałem o mojej wsi, która kiedyś była miasteczkiem. Zwrócił on uwagę jurorów tym, że płynął pod prąd tego, co było modne na początku lat 90. Zachłysnęliśmy się wówczas kapitalizmem i kulturą amerykańską, a ja proponowałem poezję wyrastającą z kultury ludowej i wiejskiej, mimo że już byłem w Rzeszowie.

Czy Dębowiec jest dla ciebie rajem, z którego zostałeś wygnany, czy też harmonijną Arkadią?
Jest na pewno rajem utraconym, bo w latach 70., gdy dorastałem, kompletnie nie interesowała mnie polityka, telewizji prawie nie oglądałem. Był to raj, bo przy całej biedzie na wsi życie duchowe było bogate. Poza tym tu (rozmawialiśmy w Dębowcu - ps) była wspaniała przyroda. Obcowanie z nią było szalenie ważne. Poznałem piękną i okrutną stronę natury. Dzisiaj oczywiście inaczej widzę przyrodę, ale żyjąc na wsi miałem do czynienia z groźnymi żywiołami. Pamiętam pożar, gdy piorun uderzył w dom. Potężną burzę z piorunami w starym domu inaczej się odczuwało, niż w bloku i mieście. Jeśli chodzi o Arkadię, to była ona do pewnego momentu. Gdy się zderzyłem z cywilizacją miejską, uświadomiłem sobie, że nie ma na Ziemi Arkadii. Ale powrót do mitycznego Ogrodu wciąż jest we mnie żywy.

Bardzo lubię Twój wiersz „Dzięcioł zielonosiwy”. Przedstawiasz w nim ptaka jako mędrca. Piszesz o nim z wielkim znawstwem. Znasz się na ptakach? Czy to one nauczyły Cię poezji?
W pewnym sensie ptaki uczą poezji. Od dziecka obserwowałem tu uważnie ptaki, całe bogactwo przyrody, bo nie tylko lasy okoliczne, ale też pobliską Kobylą Górę, o której też piszę, niedaleko jest park przy sanktuarium Matki Boskiej Saletyńskiej, który znam na pamięć, bo się w nim wychowałem. Obserwacja ptaków stała się z czasem nawet profesjonalna. Zostałem członkiem korespondencyjnego Klubu Ptakolubów w „Świecie Młodych” (czasopismo wydawane w latach 1949-1993 - ps). Miałem zaszczyt w tym piśmie dla nastolatków drukować od 1980 roku do stanu wojennego, zamieszczałem też w nim obserwacje ptaków. Cały czas dokarmiałem przeróżne ptaki, miałem karmnik. Tak więc ptaki w naturalny sposób weszły do moich wierszy. Dzięcioł zielonosiwy zafascynował mnie, gdyż często jest mylony z bardziej znanym dzięciołem zielonym, minimalnie się z nim różni kolorem siwym, jak nazwa wskazuje. Blisko mamy Beskid Niski, więc przylatywał sobie tu. Pierwotnie ten wiersz tak napisałem, że to ja obserwowałem dzięcioła, a później pomyślałem, że jest to zbyt schematyczne i odwrócę tę sytuację, że to dzięcioł mnie obserwuje. Próbowałem wejść w myślenie i odczuwanie obserwującego człowieka ptaka.

Odszczepieniec z Dębowca. Rozmowa z rzeszowskim poetą Stanisławem Dłuskim [WIDEO]
Mariusz Guzek

W jednym z wierszy piszesz o sobie, że jesteś „naiwnym bocianem”, który powinien zawisnąć na sznurze od bielizny, by dzwonić na wietrze.
„Naiwny bocian” to jest pewna metafora. Naiwność jest wpisana w dzieciństwo. Dorosłe życie pozbawia nas niej. Z tymże ja cenię poetów, nie mówię tylko o sobie, którzy zachowują do końca tę odrobinę naiwności wobec świata, ten moment zdziwienia światem, który wciąż ma jakieś tajemnice. Ten wiersz, „Lirnik Dębowiecki”, kiedyś bardzo się spodobał Julii Hartwig w Warszawie. Kilka razy go przedrukowałem. Jest on szalenie ważny. Mam nadzieję, że czytelnicy dostrzegają w nim autoironię. Autoironia i ironia są dla mnie bardzo ważne, bo budują dystans do samego siebie. Bez dystansu popadamy w pychę, nie umiemy się śmiać z siebie, ludzie bez dystansu łatwo się obrażają, autoironia jest więc lekcją życia.

Czy figura „lirnika dębowieckiego” oznacza, że jesteś ludowym pieśniarzem?
Świadomie ona nawiązuje do lirników, którzy w czasach zaborów wędrowali po Galicji. W jakimś sensie byli też poetami. Ta figura z pewnością nawiązuje do wiejskich, ludowych pieśniarzy, czy też, jak mówiono, dziadów proszalnych, i jest zakorzeniona w tradycji Galicji, skąd pochodzę. Jest to świadome nawiązanie, o czym świadczy portret lirnika z lirą zamieszczony na okładce tomiku „Lirnik Dębowiecki”.

Odszczepieniec z Dębowca. Rozmowa z rzeszowskim poetą Stanisławem Dłuskim [WIDEO]
Mariusz Guzek

W swojej twórczości łączysz różne tradycje: antyczną, chrześcijańską, ludową. Dlaczego?
Te wszystkie tradycje tworzą dla mnie ciągłość ludzkości, Europy, historii. Znowu wrócę do źródeł mojego myślenia, myślenia polskiego i europejskiego. Niestety, wielka rewolucja francuska wszystko to przewróciła do góry nogami. Określam siebie konserwatystą, dlatego że naszą kulturę niszczy relatywizm moralny i sceptycyzm poznawczy, bo podcięcie klasycznych zasad poznania czyni nas niewidomymi w życiu, w świecie, bo w zasadzie nie wiemy, jakimi narzędziami ten świat możemy poznać. Natomiast kultura antyczna, chrześcijańska, ludowa dostarczają mi oczy, którymi, mam taką nadzieję, widzę więcej niż przeciętni ludzie, którzy nie zwracają uwagi na subtelności przemiany świata, a ja to opisuję, co się dzieje z naszą cywilizacją i kulturą.

Cywilizacyjne klęski umieszczasz w mieście.

Przede wszystkim w mieście. To pokazali moderniści, chociażby Baudelaire w „Kwiatach zła”. Miasto jest dla mnie symbolem piekła na ziemi. Miasto jest siedzibą jakiegoś zła namacalnego, realnego. Kiedyś się zastanawiałem nad rozwojem mojej poezji od debiutu i zobaczyłem, że połączyłem kulturę miejską z wiejską. Polskich poetów dzieliło się zazwyczaj na miejskich i wiejskich, te dwa nurty płynęły osobno. A dla mnie obydwa te doświadczenia są ważne, obydwa się połączyły. Teraz patrzę na Dębowiec z perspektyw miasta, a na Rzeszów z perspektyw wsi. Te perspektywy się przenikają.

Z twoimi poetyckimi powrotami do Dębowca wiąże się obraz starego domu. Co on symbolizuje?
Ma wiele znaczeń. Stary dom w Dębowcu dawał mi poczucie absolutnego bezpieczeństwa, szczególnie gdy rodzice żyli, no i poczucie raju, kiedy cywilizacja była daleko i zupełnie nie była mi potrzebna. Ale ten obraz ma więcej znaczeń. Jest też mikrokosmosem. Pamiętam z dzieciństwa, gdy wychodziłem zimą przed stary dom, patrzyłem w rozgwieżdżone niebo, w ten tajemniczy kosmos, i to było inne przeżycie nieba i kosmosu, niż w mieście, gdzie jest dużo światła. A poza tym stary dom zamieszkują duchy przodków. To są kolejne pokolenia. Bo w tym drugim starym domu, który tu jeszcze stoi, mieszkał dawno temu urzędnik austro-węgierski, mieszkali Żydzi, w czasie okupacji mieścił się w nim posterunek niemiecki, można więc sobie wyobrazić, ile pokoleń i narodowości w nim mieszkało. Symbolizuje on więź duchową między ludźmi. Ciągłość pokoleń jest w nim odczuwalna i historia Dębowca. Bo ulica, przy której stoi, słynna Syzma, którą opisałem zresztą, była ulicą biedoty, prawosławnych, Żydów, odszczepieńców, może i heretyków, taka mieszanina, bo elita Dębowca mieszkała w rynku. A ja byłem z boku, na tej Syzmie, na której długo nie było asfaltu.

Stary dom to duchy bliskich. Co najcenniejszego zawdzięczasz mamie, a co ojcu?
Odpowiem trochę psychologicznie, to jest dobrze opisane w psychologii rozwojowej. Matka to są bardzo pozytywne uczucia i emocje, uczuciowość religijna, czyli szalenie ważne rzeczy dla dziecka. Utrata matki we wczesnym dzieciństwie jest rodzajem katastrofy. A ojciec był typem intelektualisty. Skończył przed wojną siedem lat, dużo jak na tamte czasy, jeśli się popatrzy na niewielki procent inteligencji i ludzi wykształconych przed wojną. Ojciec tworzył wizję świata i rozumienia człowieka. On mnie przede wszystkim zaraził książkami, bo on pożerał książki. Aczkolwiek muszę cię zaskoczyć, ale żadnej poezji nie było w domu, tylko modlitwy, psalmy i litania do Matki Boskiej. Byłem ministrantem w kościele św. Bartłomieja, gdzie poznawałem Biblię. Byłem lektorem i czytane przeze mnie czytania bardzo na mnie wpłynęły, szczególnie św. Paweł. Wpłynął on na mnie swoimi listami i swoją biografią prześladowcy chrześcijan i niezwykłą przemianą.

Twój tato miał lewicowe poglądy, czy tak?
Trudno mi powiedzieć. Owszem należał do ówczesnej partii, z tym że komunizm w wychowaniu w domu nie był obecny, bo ojciec był praktykującym katolikiem i tak nas wychował. On szybko zmarł i nie wypytałem go o jego losy po wojnie. On był zwykłym, fizycznym robotnikiem na kolei. Komuniści zwrócili na niego uwagę, bo miał piękny charakter pisma. Skoro mężczyzna tak pięknie pisze, to może być potrzebny w biurze. I partia go jakoś popchnęła. Nie, nie w wielkie stanowiska. Był jakiś czas sekretarzem rady powiatowej w Jaśle, wygłaszał wielkie przemówienia. Pamiętam, że nawet poznał Władysława Gomułkę w Warszawie, z tym że to nigdy nie przełożyło się na materialne sprawy, bo majątku się nie dorobił, domu nie wybudował, w zasadzie mogę powiedzieć, że partia dała mu tylko awans społeczny.

A kiedy „chłopiec o pszenicznych włosach” zaczął pisać wiersze? Już w Dębowcu?
Tutaj, ale w szkole podstawowej poezji nie znosiłem. Gdy przyszło się uczyć fragmentów „Pana Tadeusza” na pamięć, tak mnie to męczyło, bo nie lubiłem poezji. W szkole zawodowej w pobliskim Zarzeczu trafiłem na wspaniałą polonistkę z Jasła, która zaczęła mnie interesować literaturą. Ona była na emeryturze, nazywała się chyba Pawłowska. Nawet w „Świecie Młodych” o niej napisałem. W Jaśle ją pewnie lepiej pamiętają. Dzięki niej zacząłem kupować miesięcznik „Radar”. Było w nim dużo poezji. Zacząłem ją czytać i czytać, i pomyślałem sobie, że może i ja spróbuję pisać wierszyki. No i w zeszytach zapisywałem masę grafomanii. Dzisiaj jest ona nie do pokazania. Natomiast poważniejsze wiersze zacząłem pisać w Krośnie w technikum rolniczym. Kiedy otrzymałem po stanie wojennym na konkursie w Pruszczu Gdańskim bardzo dla mnie ważną nagrodę od bardzo znanego małżeństwa poetów Teresy Ferenc i Zbigniewa Jankowskiego, to wtedy uwierzyłem w siebie. Z tym że to nie przyszło łatwo. To było dziesięć lat pisania, gdy wszyscy mi odrzucali wiersze, prawie nikt nie chciał mnie drukować. Mogłem się dawno zniechęcić. Na polonistyce w Rzeszowie moje pisanie zaczęło być na jako takim poziomie. Czesław Miłosz odpowiedział na mój list pisany tu, w Dębowcu, żebym znalazł kotwicę w historii polskiej poezji, czyli jakiegoś ulubionego poetę, którego będę zgłębiał i studiował. Warto zwrócić uwagę, że poeci mojego pokolenia i młodsi szukają tej kotwicy na Zachodzie, dzisiaj często w Ameryce. A trzeba szukać w polskiej poezji, bo ojczyzną poety jest język i trzeba ten język doskonale opanować, poznać jego subtelności i różne wymiary.

Kto jest dla ciebie tą kotwicą?
To był, jest i będzie Adam Mickiewicz. Ja jestem od Mickiewicza. Tak jak u nas poeci dzielą się na od Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, ja pochodzę od Mickiewicza. To od niego dowiedziałem się, skąd się wzięła nazwa Syzma, to pojęcie odkryłem w „Panu Tadeuszu”. Pochodzi ono z okolic Nowogródka Mickiewicza, tak wymawiano tam greckie słowo „schizma”. Słowo to oznaczało Rosję prawosławną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Odszczepieniec z Dębowca. Rozmowa z rzeszowskim poetą Stanisławem Dłuskim [WIDEO] - Nowiny

Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto