Za około dwa tygodnie w jego gospodarstwie w Ostaszowie koło Przemkowa zakończy się intensywny odłów ryb. Dominują karpie, ale poza nimi są jeszcze amury i szczupaki. Hodowcę i pracowników cieszy ładny przyrost, bo większość karpi osiąga wagę od ponad dwóch do trzech kilogramów. Na takie właśnie czekają przede wszystkim odbiorcy z Niemiec. Pierwsze transporty tirów już pojechały za zachodnią granicę.
- Ze zbytem na nasz rynek jest mały problem, bo Polacy wolą karpie mniejsze, takie do półtora kilograma, choć najsmaczniejsze są właśnie te większe - twierdzi Jerzy Gucma, obalając w ten sposób rodzime stereotypy. - A jeszcze lepiej, kiedy są pełnołuskie. Trochę więcej przy nich pracy, ale za to mają delikatniejszą skórkę.
Po odłowieniu, ryby trafiają do specjalnych magazynów wodnych, gdzie do czasu sprzedaży już nie żerują. A są tam przede wszystkim po to, by pozbyć się zapachu mułu. Co prawda handel świątecznymi rybami powoli rusza i pojawiają się pierwsze zamówienia, ale i tak około 80 proc. karpia opuszcza magazyny dopiero w ostatnim tygodniu przed Wigilią. Jego cena, jak dodaje hodowca z Ostaszowa, wyniesie około 10 zł za kilogram, czyli podobnie jak w zeszłym roku. Między innymi, dlatego że zboże było tanie.
Przy okazji, Jerzy Gucma zdradza kilka innych, cennych rad, jeśli chcemy docenić walory smakowe karpia.
- Bo o jego smaku decydują przede wszystkim jakość wody, w jakiej jest hodowany i ostatni okres jego przechowywania - podpowiada hodowca.
Dlatego przestrzega też przed trzymaniem tych ryb w domowych wannach czy miskach z chlorowaną wodą, która może zmienić ich smak, bo mięso staje się kwaśniejsze. Jeśli ktoś zrobi wcześniej zakupy, to lepiej już zabić karpia włożyć go do lodówki lub zamrażalnika.
- Wanny i miski odeszły już do lamusa - przypomina.
Dodaje, że część karpia zostaje też na łowiska komercyjne. Dla wędkarzy, którzy wiosną i latem chętnie zjeżdżają w okolice Stawów Przemkowskich.
Ale już teraz Gucma zastanawia się, jaki będzie następny rok. Bo, jak zaobserwował, w tym sezonie ptactwo wyrządziło wyjątkowe szkody, szczególnie w narybku (do 10 dag) i kroczku (do 0,5 kg). Ornitolodzy, którzy prowadzą monitoring na stawach, naliczyli około 700 kormoranów i tyle samo czapli. A dziennie, potrafią one zjeść nawet w sumie ponad 500 kg ryb.
- I z roku na rok ptactwa rybożernego przybywa, ale nie można go odstrzelić, ponieważ stawy znajdują się w ścisłym rezerwacie przyrody - martwi się Gucma.
Monitoring prowadzony przez pracowników Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu potwierdzi, ile ptactwa jest rzeczywiście na stawach. A to z kolei ma pomóc hodowcy w otrzymaniu rekompensaty za straty w rybach spowodowane przez tych skrzydlatych łowców.
- Po raz pierwszy staram się o pieniądze z tego tytułu i mam nadzieję, że zostaną mi przyznane - mówi Jerzy Gucma.
Zaznacza jednak, że umowa w tej sprawie nie została jeszcze podpisana.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?