Pani Małgorzata chciała zostać policjantką, będąc jeszcze małą dziewczynką.
- Pamiętam, że na jednym z odpustów mama chciała mi kupić lalkę, ale zobaczyłam zestaw „małego policjanta”. Uparłam się, że chcę go mieć i mama musiała mi go kupić - opowiada z uśmiechem. W dzieciństwie od lalek wolała samochody, rower i ganianie za piłką, a później sporty walki.
Na pozycji full stopera
To ganianie za piłką bardzo się przydało – pani komisarz ma w swoim CV lata gry w piłkę nożną w Sokole Kolbuszowa Dolna, czyli po sąsiedzku, bo mieszkała w pobliskiej Weryni.
- Zaczęłam trenować piłkę, kiedy żeńska drużyna Sokoła była w drugiej lidze – wspomina. - Po roku weszłyśmy do pierwszej ligi, zdobyłyśmy nawet Puchar Polski (2005/2006). Grałam tam jeszcze, kiedy w 2005 roku wstąpiłam do policji. Praca nie pozwalała mi jednak na uczestniczenie w treningach, a tym samym na wyjazdy na mecze.
Podkreśla, że futbol w wydaniu kobiet bardzo się obecnie rozwinął. Kiedy przed laty zaczynała przygodę z piłką, tak dobrze nie było, szczególnie w niewielkich miejscowościach, takich jak Kolbuszowa.
– Jeździłyśmy na mecze po południowej Polsce, ale nie było sponsorów, a więc i pieniędzy, choćby na dojazdy. Nawet w przypadku drużyny, która wówczas należała do czołowych w Polsce – opowiada. – Nie była to wtedy popularna dyscyplina, nie było kibiców. Kiedy jednak sympatycy piłki nożnej zobaczyli, że zaczynamy wygrywać, zaczęłyśmy mieć pełne trybuny w Kolbuszowej Dolnej.
Pani Małgorzata grała na pozycji full stopera, czyli na wysuniętej obronie (niektórzy nazywają tę pozycję pomocnikiem defensywnym). - Strzelanie bramek zostawiałam innym. Moim zadaniem było raczej to, byśmy bramek nie straciły – uśmiecha się.
W policji
Od 1999 roku trenuje karate kyokushin.
- Sztuki walki bardzo mnie pochłonęły – przyznaje. Kiedy uczyła się w studium ochroniarskim, jej predyspozycje w tym zakresie zauważyli policjanci, którzy prowadzili zajęcia. - Mieliśmy strzelanie, obsługę broni, techniki interwencji. Kiedy zobaczyli, jak dobrze sobie radzę, namówili mnie, bym złożyła papiery do policji. Miałam wątpliwości, ale przekonali mnie, że na pewno sobie poradzę – opowiada pani Małgorzata.
Przeszła wszystkie egzaminy i w 2005 roku za pierwszym razem dostała się do policji. Trafiła do Oddziału Prewencji Policji w Rzeszowie, zlokalizowanego w Zaczerniu.
Na przełomie 2016/2017 roku ukończyła półroczny kurs w Wyższej Szkole Oficerskiej Policji w Szczytnie. Podkreśla, że kiedyś wśród słuchaczy dominowali mężczyźni, ale później, kiedy zmieniono kryteria naboru, te proporcje zaczęły się wyrównywać. Choć teraz kryteria oceny są jednakowe dla kobiet i mężczyzn, kiedyś kandydatki miały po prostu lżej.
– Na przykład rzut piłką lekarską wykonywałyśmy piłką 2-, a nie 3-kilową, kobiety miały do pokonania niższe płotki itd. – wyjaśnia pani komisarz. I dodaje: - Także wśród oficerów jest sporo kobiet, na pewno więcej niż kiedyś. Coraz więcej kobiet dostaje się też na stanowiska kierownicze, co dawniej było nie do pomyślenia.
Przyznaje, że w Szczytnie największą trudność sprawiały jej przedmioty związane nie ze sprawnością fizyczną, lecz z prawem.
– Ćwiczenia sprawnościowe to była dla mnie frajda – podkreśla.
Dodaje, że każdy policjant w czynnej służbie musi przejść raz w roku obowiązkowy sprawdzian sprawności fizycznej. Jeżeli ktoś nie zda, to należy takiej osobie umożliwić, by poprawiła kondycję i jeszcze raz podeszła do egzaminu. Aż do skutku.
- Jeszcze się nie zdarzyło, by ktoś prędzej czy później nie zdał – podkreśla pani komisarz.
Szkoląc funkcjonariuszy
Gdy już była w czynnej służbie, podczas zajęć z technik interwencji, które prowadził jeden z tych policjantów, których poznała w szkole ochroniarskiej, ten człowiek, dziś już emeryt, zaproponował, by poprowadziła zajęcia z technik dla funkcjonariuszy Oddziału Prewencji. Odpowiedziała: - Czemu nie? Mogę spróbować. Spróbowała i od 2010 roku do dziś szkoli ich z taktyki i techniki interwencji oraz wyszkolenia strzeleckiego.
- Techniki interwencji to wszystkie elementy, które powinien znać policjant, by sobie poradzić w służbie: użycie środków przymusu bezpośredniego, techniki obrony przed różnymi rodzajami ataku, użycie kajdanek, pałki, gazu, paralizatora. A taktyka to na przykład poruszanie się z bronią, wchodzenie do pomieszczeń czy zastosowanie trójkąta bezpieczeństwa, a więc takiego ustawienia, które byłoby najbardziej bezpieczne dla funkcjonariuszy, a osoba, wobec której patrol podejmuje interwencję, nie miała możliwości ataku i ucieczki – tłumaczy pani komisarz.
W stresie
Pani Małgorzata, pracując od początku w Oddziale Prewencji, miała okazję praktycznie poznać wszystkie techniki, z których teraz szkoli innych funkcjonariuszy.
- Policjanci z Oddziału pełnią służbę nie tylko w Rzeszowie, ale zabezpieczają całe Podkarpacie, a nawet wyjeżdżają na delegacje poza teren województwa – podkreśla. – W latach 2007-2009 co roku pełniłam służbę w czasie sezonu wakacyjnego nad morzem. W ciągu miesiąca czy dwóch można było spotkać się z sytuacjami wymagającymi zastosowania ogromnego wachlarza technik z zakresu taktyki i technik interwencji.
Przyznaje, że przeżyła wiele sytuacji, kiedy mogła poczuć się zagrożona, jako że Oddział Prewencji zajmuje się zabezpieczaniem imprez masowych czy sportowych.
- Na mecze przychodzą nie tylko kibice, którzy dopingują swoją drużynę, ale także pseudokibice, którzy szukają tylko pretekstu do tego, by zrobić jakąś zadymę. Wielokrotnie byłam narażona na atak z ich strony – opowiada i dodaje: - Ale interwencja, którą najbardziej pamiętam, to jedna z tych nad morzem, gdzie mężczyzna groził nożem swojej rodzinie i nawet osobom, które wynajmowały pokoje w jego domu. Na szczęście nie doszło do użycia broni, udało się go uspokoić i wyszedł z nami, ale adrenalina była ogromna, bo istniało realne zagrożenie życia i zdrowia.
Pani komisarz podkreśla, że w takich stresujących sytuacjach stara się zachować spokój.
- Mnie adrenalina nie paraliżuje, lecz raczej motywuje do tego, by działać. Wtedy mój organizm wycisza się, uspokaja, zaczynam myśleć, co zrobić i to musi być szybkie myślenie. Nie da się przemyśleć danej sytuacji i przyjechać za godzinę, tylko jedzie się, wchodzi i działa.
Dobrze strzela (na różnych zawodach zdarzało się jej zajmować czołowe miejsca), świetnie pływa, jeździ na rowerze (w 2018 roku wystartowała nawet w Tour De Pologne dla amatorów).
- Kursu pilota nie mam – uśmiecha się. - Kiedyś bardzo chciałam przelecieć się odrzutowcem, skoczyć na bungee czy ze spadochronem, ale z wiekiem odwaga, czasami bezmyślna, zanika. Mam córeczkę, swoje życie, rodziców, którymi muszę się opiekować i już o tym wszystkim nie myślę.
Z córeczką
Na pytanie, czy chciałaby, żeby trzyletnia córka Wiktoria poszła tą samą drogą, odpowiada: – Chciałabym, żeby mi kiedyś powiedziała: „mamusiu, kocham cię, jesteś najcudowniejszą mamą na świecie, jestem z ciebie dumna”. Ale chciałabym też, żeby była trochę jak ja – otwarta, uśmiechnięta. Ona już zresztą taka jest. Chciałabym, by spróbowała wszystkiego, odnalazła swoją drogę. Ma trzy lata, ale już pływa i nurkuje. Czekam, by osiągnęła czwarty, piąty rok życia i już ją będę mogła zabierać z sobą na zajęcia ze sztuk walki. Na razie jestem trochę ograniczona tym, że cały dzień jestem w pracy, wracam do domu i znów miałabym ją zostawić, bo idę na trening? Nie chcę tak robić.
Pani Małgorzata wygrała w tym roku nasz plebiscyt „Kobieca twarz Podkarpacia” w kategorii „matki”, a na szczeblu ogólnopolskim zajęła ósme miejsce. Nagrodą za ten drugi sukces jest wycieczka do Grecji dla dwóch osób. Z kim pojedzie? Oczywiście, z córką.
– Otrzymałam już voucher opiewający na kwotę 5000 zł do wykorzystania do kwietnia 2025 roku, tak że poczekam maksymalnie, żeby córeczka podrosła i wtedy pojedziemy. Myślę, że to będzie dla nas wspaniały wyjazd, który zapamiętamy na zawsze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?