Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dr Maciej Milczanowski: Szpiedzy na Podkarpaciu nie są zaskoczeniem. Jesteśmy strategicznym regionem

Norbert Ziętal
Norbert Ziętal
P. Dubiel
Rozmowa z dr. Maciejem Milczanowskim, zastępcą dyrektora Instytutu Nauk o Polityce Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Dziewięć osób podejrzewanych o współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi zatrzymali kilka dni temu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Siatka działała m.in. na terenie województwa podkarpackiego i interesowała się szlakami komunikacyjnymi, ale również przygotowywała akcje dywersyjne. Sprawa wywołała duże poruszenie wśród opinii publicznej, zwłaszcza na Podkarpaciu, które do tej pory uważane było za dość spokojny region. Czy działalność szpiegów w naszym regionie jest zaskoczeniem?

Oczywiście, to nie jest zaskoczenie. Podkarpacie jest teraz w centrum uwagi całego świata ze względu na konflikt za naszą wschodnią granicą. Z jednej strony jesteśmy miejscem, przez które przeszło najwięcej uchodźców z Ukrainy. A z drugiej strony - miejscem, przez które przebiegają ważne linie logistyczne, transportowe wsparcia dla Ukraińców. Szczególnym miejscem stał się Rzeszów. Nasze lotnisko i miasto zresztą występowały także w rosyjskiej propagandzie. Któryś z tamtejszych propagandzistów wręcz proponował zorganizowanie zamachu terrorystycznego właśnie w Rzeszowie. Wprost mówił o stolicy naszego województwa. Jest to ostra wojna, będą się więc pojawiały różne radykalne stanowiska czy pomysły. Dla Rosji kluczowe jest odcięcie zaopatrzenia, które płynie na Ukrainę. Z tego powodu trzeba się spodziewać różnego rodzaju działań, szczególnie w naszym regionie.

Jak dużym zagrożeniem mogła być rozbita przez ABW grupa szpiegowska? Pojawiły się oficjalne informacje, że jej członkowie, oprócz zbierania informacji, przygotowywali także działania dywersyjne. Czy Rosjanie posunęliby się do takich działań?

Oczywiście, że tak, bo tego typu działania są realizowane w sposób taki, jak działają terroryści, czyli pod fałszywą flagą (przerzucanie odpowiedzialności na kogoś innego, inne grupy - przyp. red.) albo maskując pochodzenie takich działań. Rosja ma przecież bardzo długie doświadczenie wykorzystywania różnych grup, czy to islamistycznych, czy „narodowo-wyzwoleńczych”, które działają tak naprawdę na rzecz Rosji. Zresztą można powiązać działania Rosji z różnymi grupami i stworzyć realne zagrożenie. Z tego powodu nie możemy patrzeć tylko na to, że takie grupy szpiegowskie będą tylko zbierać informacje. To jest na pewno kluczowe, podstawowe działanie, bo wtedy się nie demaskują. Jednak mogą też, niestety, dążyć do jakiegoś działania dywersyjnego czy terrorystycznego. Wtedy ryzykują, że uniemożliwią sobie działanie w przyszłości. Dlatego to będzie działanie polegające głównie na zbieraniu informacji, ale może się też pojawić jakiś pomysł działań właśnie pod fałszywą flagą, bardziej kinetycznych.

Może to być, kolokwialnie mówiąc, wysadzanie torów czy niszczenie dróg, albo paraliżowanie elektronicznych systemów sterujących?

Na pewno nie na dużą skalę. Jeżeli takie działania miałyby być zrealizowane, to raczej będzie to coś kluczowego lub symbolicznego, czyli takie działanie, które może w jakiś sposób nas zastraszyć, zwiększyć oddziaływanie prorosyjskich środowisk w Polsce. Jeżeli w Rosji pojawi się kalkulacja, że to będzie dla nich korzystne, to oni to przeprowadzą. Tam nie ma zahamowań odnośnie do takich działań. Chyba nikt z nas już w tej chwili nie ma wizji Rosji, w której jakiejkolwiek humanitarne czynniki mają znaczenie. Tam jest tylko czysty interes, pragmatyczny, rozumiany także przez ofiary ludzkie. Nie możemy absolutnie twierdzić, że Rosja by się do tego nie posunęła. Posunie się do wszystkiego, co wyniknie z jej kalkulacji, że jest dla niej korzystne.

Jakie informacje, jakiego typu dane interesują takie grupy wywiadowcze? Jak my, mieszkańcy, mamy się zachować? Dzisiaj królują social media, niemal każdy wrzuca posty, zdjęcia. Sprzęt wojskowy jeździ po Podkarpaciu, budzi ciekawość. Niektórzy robią sobie fotki lub filmiki i wrzucają do sieci internetowej. Czy nie jest to jakieś zagrożenie? Czy takimi amatorskimi zdjęciami, filmami też interesują się obce służby specjalne?

Oczywiście, biały wywiad to ponad 90 procent działań wywiadowczych, a więc zbieranie informacji właśnie z social mediów, z mediów tradycyjnych, z wystąpień publicznych. Z tego buduje się przede wszystkim obraz informacyjny, wywiadowczy. Natomiast dodatkowe działania to są różnego rodzaju operacje specjalne, nasłuchy. To działania techniczne, które są w mniejszości, ale są ukierunkowane na konkretne cele, czyli np. na linie transportowe. Żeby przeliczyć dokładnie, ile i jakiego sprzętu jest wysyłane na Ukrainę. Wszyscy pamiętamy na pewno taki syndrom, że Zachód mówi, iż wysłał albo wysyła jakąś broń, a okazuje się, że ona już jest na Ukrainie. Czyli specjalnie opóźniana jest informacja, żeby uniemożliwić wykrycie transportu. No i właśnie to Rosja będzie chciała badać, czyli ile tego sprzętu jest teraz, a ile było wcześniej. Potem będzie to elementem kalkulacji tego, jak teraz ten sprzęt dociera, w jaki sposób, i ewentualnie jak będzie można łatwiej uderzać w te transporty i je neutralizować.

Lepiej powstrzymywać się przed publikowaniem takich zdjęć czy filmów w Internecie, social mediach?

Tak. Im mniej, tym lepiej. Oczywiście, zdjęcie jakiegoś samolotu pasażerskiego pewnie nie będzie miało większego znaczenia. Wydaje mi się jednak, że lepiej na tym etapie powstrzymać się nawet przed tym, bo nigdy do końca nie będziemy wiedzieli, co tak naprawdę fotografujemy. Teraz jest taka maniera, że publikuje się zdjęcie sprzed iluś dni, nie podając ani daty, ani godziny. No i ok, to może być też jakiś sposób, ale ja sam wstrzymuję się w ogóle przed takimi publikacjami. Ne ma powodu, żeby je zamieszczać, a nigdy do końca nie wiemy, co tak naprawdę ujawniamy.

Podkarpacie stało się swojego rodzaju centrum działań w Europie. Jest lotnisko w Jasionce koło Rzeszowa, przez które przechodzą różne transporty. Z kolei przez Przemyśl w ostatnim roku przewinęło się wiele najważniejszych postaci na świecie, z prezydentem USA Joe Bidenem, czy prezydentem Ukrainy Wołodymirem Zełeńskim na czele. To jest upubliczniane w mediach, „na żywo” śledzone są trasy przejazdu. Część mieszkańców obawia się, że to może być niebezpieczne. Nie tylko transporty sprzętu, ale również ważne osobistości mogą się stać celem zamachów, a zwykli mieszkańcy przypadkowymi ofiarami. Czy takie obawy są uzasadnione?

Trwa wojna, a w takiej sytuacji bezpieczeństwo się pogarsza. Trzeba realistycznie patrzeć, że owszem, zagrożenie jest większe niż w sytuacji, kiedy wojny nie ma. To, że akurat tędy idą te linie transportowe, to nie jest ani nasz wybór, ani nikogo. Tak wynika z kalkulacji ogólnej. Jest to linia, która najbardziej może pomóc Ukrainie. Można się bać i pozwolić strachowi, aby nas paraliżował, a można na tym skorzystać. Można, tak jak lokalni politycy czy samorządowcy, wskazywać korzyści z tego, że i żołnierzy amerykańskich jest tu więcej, i sprzętu jest więcej, ale też systemów bezpieczeństwa jest więcej. Tak naprawdę z jednej strony jest więcej zagrożenia, ale z drugiej - w tej chwili jest to najbardziej zabezpieczony teren w całej Polsce. Nie musimy patrzeć w ten sposób, że jest coraz więcej zagrożeń, ale możemy patrzeć na szanse, możliwości. Tak jak to Chińczycy kiedyś określali, że w każdym kryzysie jest szansa na rozwój. To jest w tej chwili dla nas tu, w Rzeszowie, na Podkarpaciu, szczególnie istotne. Nasze społeczeństwo się zmienia. Pojawiło się dużo Ukraińców, Amerykanów. Zachowaliśmy się wspaniale wobec uchodźców. Warto z tego korzystać i budować na tym trochę naszej dumy, a nie dać się tylko paraliżować strachowi.

****
Kilka dni temu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali dziewięć osób podejrzewanych o współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi. Według przekazanych oficjalnie ustaleń śledczych, członkowie siatki szpiegowskiej monitorowali trasy transportu broni i sprzętu na Ukrainę, ale także przygotowywali akcje dywersyjne, w tym dezinformacyjne, które miały popsuć nasze stosunki z Ukrainą i państwami NATO. Interesowało ich także województwo podkarpackie, szczególnie okolice lotniska w Jasionce koło Rzeszowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dr Maciej Milczanowski: Szpiedzy na Podkarpaciu nie są zaskoczeniem. Jesteśmy strategicznym regionem - Nowiny

Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto