Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Degradacja księdza Wojciecha Markowskiego: z proboszcza w Zalesiu na wikarego w Białymstoku. Czy parafianie mu w tym pomogli?

Martyna Tochwin
Martyna Tochwin
Parafianie w Zalesiu będą mieli nowego proboszcza. Po 12 latach odchodzi z tego stanowiska ksiądz Wojciech Markowski, który został oddelegowany do pracy w parafii w Białymstoku jako niższy w kościelnej hierarchii wikary. Czy w degradacji proboszcza mają udział wierni? Tego nie wiadomo na pewno, ale to niewykluczone, bo budzące kontrowersje działania księdza Markowskiego powodowały, że wierni nieraz pisali skargi na swego pasterza do białostockiej kurii, domagając się jego usunięcia

Kilka dni temu arcybiskup metropolita białostocki Tadeusz Wojda wręczył nominacje nowym proboszczom oraz księżom neoprezbiterom. Ksiądz Wojciech Markowski, dotychczasowy proboszcz parafii pw. NMP Pocieszenia w Zalesiu, został wikariuszem parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Białymstoku. Jego miejsce zajmie ksiądz Jakub Budkiewicz, dotychczasowy wikariusz parafii pw. św. Jana Pawła II w Ignatkach-Osiedle. Co istotne, ksiądz Markowski to jedyny proboszcz, który nie objął innej parafii, ale został zdegradowany do roli wikariusza.

W swojej 12-letniej posłudze w Zalesiu, zdążył zajść za skórę swoim parafianom. Kilkukrotnie był też bohaterem naszych artykułów. Zdesperowani parafianie szukali u nas pomocy, nagłaśniając jego kontrowersyjne zachowanie.

Pierwszy raz napisaliśmy o księdzu Markowskim wiosną 2015 roku. Jeden z parafian powiadomił nas, że podczas prac remontowych wokół kościoła, zostały wykopane ludzkie kości. Gdy pojechaliśmy zobaczyć to na własne oczy, proboszcz nie był zadowolony. Nie chciał w ogóle rozmawiać. Potraktował nas bardzo niegrzecznie. Nie pozwolił nam nawet wejść na teren kościoła, ani tym bardziej do samej świątyni. Stwierdził jedynie w mało sympatyczny sposób, że nie mamy prawa tam wejść. Utyskiwał przy tym, że szukamy jedynie sensacji.

Posunął się także dalej. Gdy byliśmy u sołtysa wsi, aby z nim porozmawiać o wykopaliskach, zadzwonił do niego proboszcz. Ze skrawków rozmowy, którą słyszeliśmy wynikało, że wypytywał o mnie i dawał mu do zrozumienia, że nic mi nie mówił. Przekonał go na tyle, że rzeczywiście sołtys nic nie chciał nam powiedzieć.

Jak się okazało, opublikowanie tego materiału otworzyło przysłowiową puszkę Pandory. Zaczęli do nas wydzwaniać parafianie opowiadając o innych zachowaniach księdza. Uskarżali się np. na wywindowane ceny za pochówek. Sprawdziliśmy to i okazało się, że podczas gdy w innych sokólskich parafiach, cena za pogrzeb waha się od 500 do 800 zł, to w Zalesiu proboszcz liczy sobie za tę usługę aż 1600 zł. Na nasze pytania, skąd aż taka cena, usłyszeliśmy opryskliwą odpowiedź, że to jego sprawa z czego się utrzymuje. Sprawy komentować też nie chciał rzecznik Kurii Archidiecezji Białostockiej, który stwierdził tylko, że nie jest rzecznikiem księdza Markowskiego.

Kilka miesięcy później wybuchła kolejna afera z księdzem proboszczem w tle. Tym razem oburzeni parafianie donieśli nam o tym, że ksiądz ogłosił zrzutkę - zażądał po stówie od parafianina. Na co? Na pokrycie faktury za badania archeologiczne wokół kościoła, która opiewała na około 35 tys. zł. Ludzie nie ukrywali oburzenia, że ksiądz chce wyciągnąć taką kasę od ludzie. Znów chcieliśmy porozmawiać z proboszczem. I znów zostaliśmy potraktowani w sposób co najmniej niegrzeczny. Ksiądz Markowski stwierdził, że tłumaczyć to on się będzie przed kurią, a nie przed nami i kazał zająć się nam własnym życiem.

Minęły trzy lata i znów parafianie podnieśli larum. Tym razem zawiadomili nie tylko nas, ale także kurię białostocką o "nikczemnych, marnotrawnych" poczynaniach - jak określili swego proboszcza - pana i władcy. Zarzucali mu marnotrawienie i wyprzedawanie majątku kościelnego, a kupowanie sobie drogich samochodów. Zwrócili też uwagę na to, że co niedzielę ksiądz zbiera tacę na remont kościoła, ale żadne prace tam się trwają. W błagalnym tonie prosili zwierzchników swego proboszcza o pomoc, podnosząc, że inni proboszczowie wiele wnoszą w życie swoich parafian, a ksiądz Markowski jest ich totalnym zaprzeczeniem.

Sprawa jednak znów utknęła w martwym punkcie. Na prośby i błagania wiernych głucha pozostawała także kuria. My też nie doczekaliśmy się odpowiedzi na swoje pytania o to, jakie kroki podjęto, by uspokoić sytuację w tej niewielkiej parafii. Dostaliśmy jedynie lakoniczną odpowiedź, która brzmiała: "Przyjęty przez Kurię Metropolitalną Białostocką system pracy nigdy nie był i nie jest warunkowany presją mediów wyznaczających dzień i godzinę podejmowania odpowiednich decyzji".

Mimo wszystko, sytuacja w parafii w Zalesiu daleka była od normalności. Ostatni raz zalesiańska parafia była "na tapecie" kilka tygodni temu. Tym razem chodziło o łamanie przepisów dotyczących epidemii koronawirusa przez proboszcza. Parafianie poinformowali nas, że mimo obostrzeń związanych np. z obecnością ludzi w kościele, w Zalesiu nic się nie zmieniło. Co więcej, proboszcz miał powiedzieć w czasie mszy że "biskup sobie coś nawymyślał i jego to nie dotyczy". Zapowiedział też święcenie pokarmów na stół wielkanocny w takiej formie, jak dotychczas. Wycofał się z tego dopiero o nagłośnieniu sprawy.

Czy te wszystkie sytuacje miały wpływ na decyzję metropolity białostockiego, który w końcu po latach, zdecydował się uwolnić parafian od takiego pasterza? Wiele wskazuje, że tak. A parafianom w Zalesiu zostaje życzyć, aby ich nowy proboszcz przywrócił normalność.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto