Krzyśka już jakiś czas temu wywiało w świat. Mieszkał między innymi w Chinach, Irlandii, a jeszcze niedawno na Gibraltarze.
Półtora roku temu wrócił jednak do Polski i zaczął szukać pomysłu na siebie. Z braku ciekawszych ofert, uznał, że czas na własny biznes.
- Na Gibraltarze prowadziłem firmę cateringową, postanowiłem iść więc w tę stronę. Od 22 lat jestem wegetarianinem. Kiedy przyjechałem do Rzeszowa, szybko się przekonałem, że choć kuchnia bezmięsna jest bardzo popularna, u nas oferta jest niewielka, a jeśli dodać do tego posiłki wegańskie, to robi się jeszcze trudniej. Dlatego uznałem, że tego właśnie potrzeba: dobrej śródziemnomorskiej kuchni w wersji bezmięsnej, a także bezglutenowej - tłumaczy.
Na start dostał dotację z urzędu pracy. Jakie są jednak polskie realia prowadzenia działalności gospodarczej, każdy wie. Szybko przekonał się też o tym Krzysiek, tym bardziej, że przyjechał tu wprost z raju podatkowego. Choć jego restauracja miała ruszyć już we wrześniu, kolejne przeszkody formalne przesunęły otwarcie na marzec.
- Na Gibraltarze nie ma podatku VAT, jest za to naprawdę duża swoboda prowadzenia firmy, na czele na przykład z tym, że działalność gastronomiczną można prowadzić we własnym domu. Z drugiej jednak strony to bardzo wąski rynek - zaledwie 30 tysięcy mieszkańców. Człowiek szybko robi się rozpoznawalny, więc trzeba być bardzo uważnym - jedna wpadka i po tobie. Dbałość o każdy szczegół to chyba największa lekcja, jaką stamtąd wyniosłem - opowiada Krzysiek.
„Cocina Verde” to taka zabawa językowa. Po hiszpańsku oznacza to zieloną kuchnię, choć tak naprawdę nazwa pochodzi od Kociny, czyli kota 5-letniego Kornela, syna właściciela. Stąd też zielony kot w logo restauracji. W Cocinie Krzysiek serwuje na razie przede wszystkim pizze, calzone i inne podobne wypieki - wszystkie na bazie mąki orkiszowej, a w wersji bezglutenowej na kukurydzianej. W planach jest jednak rozbudowywanie menu między innymi o pasty, ryże czy paellę.
- Nie uważam, żeby pizza była typowym fast foodem, zwłaszcza ta robiona na mące najwyższej jakości i z takimi też składnikami - mówi Krzysztof.
- Sam próbowałem kiedyś diety wegańskiej i podziwiam ludzi, którzy stosują ją dłużej. Dla mnie okazała się za bardzo restrykcyjna i po kilku tygodniach odpuściłem. Staram się jednak maksymalnie ograniczać produkty mleczne i jaja, a jeśli już je jem, to tylko ze sprawdzonych źródeł - opowiada.
W Cocinie jedzenie zamówić można na razie tylko na dowóz lub z możliwością odbioru osobistego. W przyszłości Krzysiek chciałby jednak zmienić lokalizację, a najlepiej uruchomić foodtracka. To jest kolejny modny trend, który w Rzeszowie jest prawie nieobecny. Tymczasem w innych miastach taki sposób serwowania jedzenia robi prawdziwą furorę. I ma tę zaletę, że foodtracki są wszędzie tam, gdzie coś się dzieje.
- Czy mi się to uda? Oczywiście mam ogromne obawy, bo początki są ciężkie, ale z drugiej strony jestem przekonany, że to wyjdzie. Rzeszów to duże miasto z ogromną liczbą studentów, zatem wierzę, że zapotrzebowanie na taką kuchnię jest i będzie. Jako wegetarianin wiem, jak trudno jest, np. będąc na wakacjach, znaleźć miejsce, które da mi pewność, że zjem zgodnie ze swoją dietą. Weganie, jeśli nie gotują sami, w ogóle są skazani chyba tylko na frytki. Chcę stworzyć miejsce, w którym wszyscy ci ludzie będą mogli jeść. Tym bardziej, że nie uważam, żeby pizza była typowym fast foodem, zwłaszcza ta robiona na mące najwyższej jakości i z takimi też składnikami - dodaje.
Zobacz też: Wiewiórka, która uwielbia pizzę
Źródło: STORYFUL
Jakie są wczesne objawy boreliozy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?