Cokolwiek to dziwne, bo tuż po wyborach Grabarczyk rozmawiał z premierem na temat przedłużenia misji w resorcie. Jaki był wynik rozmowy, nie wiadomo, ale Grabarczyk rozmawiał z Tuskiem, kiedy już swój wynik znał. Dlatego w PO nikt nie wierzy, iż Grabarczyk nie chciał i nie ubiegał się o to stanowisko. Po prostu nie miał na nie szans i na dokończenie wszystkiego, co zaczął. Jako minister zasłużył się przede wszystkim legislacyjnie, bo zmiany, które wprowadził, odblokowały budowę autostrad. Te budowane są z różnym skutkiem, zazwyczaj z powodu klęsk żywiołowych albo przeszacowanych możliwości wykonawców, tak jak w przypadku autostrady A2.
Na jego negatywny PR złożyły się przede wszystkim fatalne zarządzanie spółkami PKP oraz polityka personalna. SLD zimą przedstawił listę około 40 znajomych ministra, którzy dostali pracę w resorcie i podległych mu spółkach, jak PKP czy Poczta Polska. Sejm trzykrotnie głosował nad wotum nieufności wobec ministra, ale koalicja go wybroniła. W Warszawie mówi się, że łódzki desant Grabarczyka wraca do Łodzi.
Podobno jego zastępca ds. autostrad Radosław Stępień ma zostać wiceprezydentem miasta. W resorcie pracuje też między innymi Marcin Barański, szef gabinetu politycznego oraz Jakub Goździkowski, doradca ministra. Gdyby Grabarczyk został wicemarszałkiem Sejmu, pewnie obaj z nim zostaną. Sam minister nie chciał w poniedziałek mówić o swej przyszłości. Według naszych źródeł, może dostać tylko posadę szefa Sejmowej Komisji Infrastruktury. To byłaby posada nie do przecenienia, gdyby nowym ministrem infrastruktury został Grzegorz Schetyna, konkurent Grabarczyka w walce o wpływy w PO. Byłby Grabarczyk wtedy jego nadzorcą, także politycznym i nadzorcą opozycji premiera Tuska w PO. No i miałby oficjalną możliwość recenzowania pracy Schetyny...
To praca w cieniu, o niewielkim prestiżu, ale obiecująca z punktu widzenia pilnowania interesów tzw. spółdzielni Grabarczyka, czyli jego frakcji.
Odjazd Grabarczyka oznacza też odejścia innych łodzian - nadzorującego m.in. pocztę wiceministra Macieja Jankowskiego, niewykluczone, że także bliskiego Grabarczykowi Zbigniewa Papierskiego, szefa informatyzującej pocztę Post Daty.
Grabarczyk zaczyna zatem na nowo, a bardziej mogłaby go osłabić tylko rządowa nominacja łodzianina Krzysztofa Kwiatkowskiego. Z trzeciego miejsca ograł Grabarczyka, lidera listy i zdobył trzy razy więcej głosów od niego. Jego nazwisko przewija się w przeciekach, ale raz rządowych, innym razem mówi się, że może zostać szefem klubu PO. Jako minister sprawiedliwości oceniany był wysoko, ale w PO kojarzony jest teraz z Grzegorzem Schetyną. Dlatego spekulacje o tym, że nie wejdzie do rządu mogą się brać także stąd, że środowisko Grabarczyka, który ma blisko połowę szabel w zarządzie PO, prze do kryterium geograficznego: skoro łodzianin Grabarczyk nie będzie ministrem, to nie będzie nim także jego adwersarz z Łodzi, czyli Kwiatkowski. We wtorek wybór Prezydium Sejmu, który da odpowiedź na pytanie, czy Grabarczyk dostanie fotel wicemarszałka.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?