Kursantów powitał płk Krzysztof Kuba, komendant Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. Jak mówił, dzisiejsze zajęcia będą dla ich uczestników opowieścią jak być sprawnym i gotowym, jak zachować się w sytuacjach ekstremalnych, będą wspaniałą, ale też dającą konkretną wiedzę przygodą.
Kursanci podzieleni na kilka grup szkolili się na dziesięciu stanowiskach: pomocy przedmedycznej, taktyki (z marszem ubezpieczonym), szkolenia w zakresie podstawowej szkoły przetrwania, posługiwania się bronią, strzelania, rzutu granatem, podstaw topografii, walki w bliskim kontakcie i obrony przed środkami masowego rażenia.
Na początku zajęć prowadzący je oficerowie poprosili, by uczestnicy nie korzystali z telefonów komórkowych i nie wrzucali w ich trakcie informacji do social mediów – za to wszyscy mieli podporządkować się instruktorom, dbać o własne bezpieczeństwo i osób współćwiczących, a także – jeśli nie mogliby z przyczyn np. zdrowotnych wykonać jakiegoś ćwiczenia – by od razu zgłaszali to instruktorom.
Zajęcia rozgrywano z zegarkiem w ręku: trzydzieści minut na jedno stanowisko, pięć minut na dojście do następnego. W każdym punkcie oprócz instruktora pomoc nieśli dowódcy „drużyn” i żołnierze asystujący np. przy wydawaniu broni, odpalaniu petard itp.
Na stanowisku walki wręcz st. chorąży Łukasz Szoszorek demonstrował każde ćwiczenie, począwszy od sposobu trzymania ochraniacza i atrapy karabinka z bagnetem, po detale przewrotów w przód i zejścia z linii ataku.
- Wyszło świetnie, jak widać praktyka czyni mistrza – mówił jeden z kursantów Rafał Rybicki, który przyznał, że wcześniej nie miał do czynienia z podobną aktywnością.
Kawałek dalej grupa kursantów przygląda się czerwonym i niebieskim żetonom na dużej planszy. Chorąży tłumaczy im zasady wzajemnego ubezpieczania na patrolu. Te dwa – to szperacze, którzy zabezpieczają oddział przed zasadzką – wyjaśnia. Za chwilę jego podopieczni będą krzyczeć „kontakt z prawej”, a na komendę „roluj w tył” będą zwijać linię bojową, wycofując się i organizując kawałek dalej obronę okrężną. W czasie sprawdzianu jeden z żołnierzy rzuca petardę: huk, gęsty dym, do tego hełmy na głowach, a karabiny Beryl w rękach – niejeden z kursantów zapomina, jak ma ubezpieczać kolegów, kto po kim biegnie i kogo ma klepnąć w ramię. A instruktorzy choć grzecznie, to zwracają uwagę – kolego, lufa do góry, pani źle trzyma broń, stop – kolego – gdzie biegniesz, gdzie ubezpieczenie…
Emocje są też w innych miejscach: wielu kursantów pierwszy raz widzi maskę przeciwgazową, czy ma w ręku karabin. Choć są i tacy, co nie raz już strzelali.
- Umiem rozkładać broń, mam prywatnie na pozwolenie sportowe i kolekcjonerskie – zapewnia Artur.
Stojąca obok niego pani pyta żołnierzy, dlaczego magazynek tak trudno wypina się z broni i jak często trzeba czyścić karabin. - Za każdym razem jak broń wyjdzie z magazynu i jak ją zdajemy – pada odpowiedź. To dziś będzie czyszczenie? - pytają kursanci. - Wydano dziś kilkadziesiąt sztuk broni, więc na pewno – pada odpowiedź.
Nie ma za to możliwości porozmawiania na strzelnicy. System Śnieżnik pozwala na strzelanie na sucho, bez amunicji: elektronika zamontowana na karabinkach, wielki ekran z wirtualnym polem walki lub – na innym stanowisku – z tarczami – pozwalają poczuć nowicjuszom emocje strzelania.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?