Jak strażak z Rzeszowa znalazł się w centrum dużej akcji gaszenia pożarów w Turcji? Bryg. Adam Wiśniewski jest dowódcą jednostki ratowniczo-gaśniczej w Komendzie Miejskiej Straży Pożarnej i ma za sobą już kilka akcji poza granicami Polski.
- Takie działania zaczęły się dla mnie od powodzi na Ukrainie w obwodzie iwano-frankowskim w 2008 roku, później były działania humanitarne podczas konfliktu zbrojnego w 2014 i 2015 roku, też na Ukrainie. Około 17 dni walczyliśmy też z powodziami w Bośni i Hercegowinie w 2014, następnie w roku 2020 byliśmy podczas pandemii COVID-19 z misją humanitarną jeżdżąc po całych Bałkanach - opowiada bryg. Adam Wiśniewski.
Strażak z Rzeszowa gasił ogromny pożar lasów w Turcji. Pojechał tam pomimo urlopu
Do misji w Turcji, a dokładniej w prowincji Muğla, strażak został wezwany będąc na urlopie w Bieszczadach. Opowiada nam, że dostał telefon 5 sierpnia o godz. 21 o zbieraniu ekipy do gaszenia pożarów w Turcji. Długo się nie zastanawiał i już następnego dnia jechał wraz z innymi mundurowymi na miejsce. Jego rola przy walce z żywiołem była podwójna.
- Byłem oficerem łącznikowym całej misji, nasza grupa była podzielona na dwa człony. Dowódcy udali się z Polski już 6 sierpnia, żeby dotrzeć na miejsce docelowe wcześniej i nawiązać kontakt z organami tureckimi, żeby przygotować dobre podłoże do przylotu śmigłowca - przypomina Adam Wiśniewski.
Oprócz koordynowania współpracy pomiędzy służbami polskimi i tureckimi, brał też udział w aktywnym gaszeniu pożarów z użyciem śmigłowca i podczepianego do niego zbiornika Bambi Bucket. Taki kontener może pomieścić ok. 3 tys. litrów wody i to właśnie przy jego pomocy ekipa z polski gasiła płonące lasy. Adam Wiśniewski jest ratownikiem śmigłowcowym i operatorem. We współpracy z pilotami naprowadzał statek powietrzny na pożar.
Kryzys w Turcji zażegnany. Adam Wiśniewski wrócił już do Rzeszowa
Misja w Turcji odbyła się pod skrzydłami Unijnego Mechanizmu Ochrony Ludności. To tylko pokazuje z jak dużym zagrożeniem mieli do czynienia Turcy. Bryg. Adam Wiśniewski nie zna jeszcze danych odnośnie strat, jednak dowiedział się, że powierzchnia pożarów przekroczyła 100 tys. hektarów.
- Ale liczby nie mówią wiele. Mi pozostaną w pamięci na zawsze obrazy, jak przelatywaliśmy do ognisk pożarów i widziałem spalone pobocza gór. Czarne, spopielone, to były ogromne obszary. Liczenie strat cały czas trwa, ale opuszczając region Muğla działania operacyjne w zasadzie się zakończyły. Zostały drobniejsze ogniska, z którymi siły lokalne sobie poradzą - przekazuje nam strażak
.
Dodaje, że przez pożary najmocniej zostały dotknięte prowincje Muğla i Antalya. Przyczyny pożaru nie są jeszcze znane, ale najprawdopodobniej będą prowadzone w tym kierunku dochodzenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?