Tomasz

avatarTomasz

Rzeszów

Wyścig promili z rozumem

2014-03-20 10:58:52

W jednej z początkowych scen najnowszej produkcji Wojciecha Smarzowskiego – Pod Mocnym Aniołem – główny bohater, Jerzy, z uśmiechem na ustach zwraca się do swojej narzeczonej: „Są tacy, którzy mogą pić i tacy, którzy nie mogą, a nawet nie powinni. Ja należę do tych, którzy mogą pić". I nie byłoby w tych słowach nic niedorzecznego, gdyby nie to, że jest on nałogowym alkoholikiem. Ten smutny obraz staje się jeszcze bardziej przygnębiający, a nawet dramatyczny, gdy rzeczywistość zastępuje fikcję, a w miejscu filmowego Jerzego pojawia się inna, realna osoba, z mniejszymi, bądź większymi skłonnościami do nadużywania alkoholu, która z butną pewnością siebie stwierdza, że nie tylko może pić, ale i może w stanie upojenia prowadzić swoje auto. Liczne wypadki z udziałem pijanych, poczynając już od tych najbardziej tragicznych z początku roku, dowodzą, że takie sytuacje niestety nie są odosobnionymi przypadkami, a licytowanie się polityków na pomysły eliminujące piratów z dróg służy jedynie promowaniu ich partyjnych ugrupowań. Z czego więc wynika ten problem i jak faktycznie jemu zaradzić?


Podstawowym problemem jest mentalność i społeczne przyzwolenie na jazdę „po pijaku". Innym, równie istotnym jest ogólnodostępny alkohol, który można kupić o każdej porze w licznych sklepach, barach, restauracjach, etc. W Rzeszowie nie raz i nie dwa odbył się protest ludzi żądających ograniczenia liczby punktów, w których można nabyć ów produkt. Śledząc burzliwe dyskusje na forach od razu trafia się na argumenty sprowadzające się do tego, że jeśli ktoś chce kupić napoje wyskokowe, to i tak je kupi, bez względu na to, jak daleko będzie miał do sklepu monopolowego. Inny argument sprowadza się do oszołomstwa protestujących i ekonomicznej ignorancji tych, którzy chcą uderzać w wolny rynek, ale czy takimi epitetami można określić rozwinięte społeczeństwa Szwecji, czy Norwegi? Pytanie jest zasadne, jeśli uzmysłowimy sobie, że w całej Norwegi liczba miejsc, w których dostępny jest alkohol wynosi 283, a w sąsiadującej Szwecji 422. Dla porównania, w samym tylko Rzeszowie limit takich punktów wynosi aż 520, a dochody z tytułu wydanych zezwoleń w 2014 roku zaplanowane są na poziomie 4,2 mln zł!


Historia lubi się powtarzać i znowu za sprawą ostatnich nagłaśnianych tragedii i medialnego nacisku tworzy się naprędce nowe prawo, które ma jeszcze mocniej karać pijanych kierowców. Z jednej strony, oczywistym jest, że to nieuchronność kary bardziej odstrasza niż jej surowość, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby połączyć obie te cechy, by silniej uderzyć w niewłaściwe zachowania, a tym samym je wyprostować. Projekt zmian, które przygotowuje Ministerstwo Sprawiedliwości, zakłada m.in. częstsze orzekanie kary bezwzględnego pozbawienia wolności, podniesienie okresu utraty uprawnień do prowadzenia samochodu (3-15 lat) oraz ich odbieranie tym kierowcom, którzy ponownie dopuścili się tego przestępstwa lub doprowadzili do wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Kary są w sposób istotny dotkliwsze, ale pojawia się pytanie, czy trzeba czekać aż ktoś niezrażony sądowymi przejściami jeszcze raz popełni ten sam błąd? Czemu nie odebrać prawa jazdy tej osobie już za pierwszym razem? Pozwoliłoby to wyeliminować z dróg tych, którzy mają tendencje do takich zachowań, a tym samym uratować potencjalne ofiary pozbawionego rozsądku recydywisty. Często w takim momencie pojawia się zarzut, że odebranie uprawnień nie powstrzyma kogoś, kto mimo wszystko będzie chciał jeszcze raz złamać prawo, ale takie myślenie nie może wymóc na ustawodawcy pozostawienia tej kwestii samej sobie, nawet gdy w mniemaniu wielu walka i tak jest skazana na niepowodzenie. Takie podejście wymaga od resortowych prawników znacznie większej determinacji, adekwatnej prawnej odpowiedzi i działań na rzecz zintensyfikowania działań kontrolnych policji.


Proponowane rządowe zmiany legislacyjne, to krok do przodu, ale - co wnet pokażą telewizyjne newsy – jeden krok to za mało, ponieważ brak odpowiedzialności i świadomości niebezpieczeństwa podąża za nowelizacjami jak cień. Ludzie jak ginęli, tak dalej będą ginąć, a odgórne ustawowe regulacje niewiele zmienią, jeśli – mając je na uwadze - sami nie zaczniemy wpływać na nasze otoczenie zwracając uwagę na to, w jakim stanie nasi bliscy i znajomi wracają z rodzinnych imprez, czy dyskotek. O ileż bezpieczniejszy i szczęśliwszy byłby świat, gdyby osoba siedząca obok w porę zażądała oddania kluczyków i wezwała taxi? Dlatego powtarzajmy jak mantrę: Piłeś? Nie jedź! 

Jesteś na profilu Tomasz - stronie mieszkańca miasta Rzeszów. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj