MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa na Okęciu przerwała jej niezwykłą karierę. 40 lat minęło... bez Anny Jantar

Marcin Kalita
Anna Jantar nigdy nie czuła się gwiazdą, bardzo nie lubiła tego określenia.
Anna Jantar nigdy nie czuła się gwiazdą, bardzo nie lubiła tego określenia. Archiwum
Z tęsknoty za córeczką przyspieszyła swój powrót o tydzień. Samolot, którym wracała z koncertów w Stanach Zjednoczonych, rozbił się zaledwie kilometr od pasa startowego lotniska na Okęciu. Anna Jantar odeszła nie skończywszy nawet 30. roku życia. W tym czasie radio rozbrzmiewało największym hitem z jej ostatniej płyty "Nic nie może wiecznie trwać". Trudno uwierzyć, że od tamtej tragedii minęło 40 lat!

Był 14 marca 1980 roku. Godzina 11:15. Lotnisko Okęcie w Warszawie przepełnione osobami oczekującymi na powrót swoich bliskich zza oceanu.
Wśród nich także mąż piosenkarki Jarosław Kukulski, mama Halina Szmeterling i mała Natalka, która zaledwie dziesięć dni wcześniej obchodziła czwarte urodziny.

- Tamto przedpołudnie było słoneczne. Wiał jednak silny wiatr, który nie wiadomo dlaczego niepokoił. Natalia ściskała mocno mały bukiecik kwiatów, nie mogąc doczekać się spotkania z mamą, która dzień wcześniej dzwoniła z Nowego Jorku, żeby poinformować nas o swoim przylocie. Wtedy po raz ostatni usłyszałem jej głos i już nigdy jej nie zobaczyłem

- wspominał ten tragiczny dzień Jarosław Kukulski.

Najtrudniejszy pierwszy krok

Anna Maria Szmeterling, bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko artystki, przyszła na świat 10 czerwca 1950 roku w Poznaniu.

- Była niezwykle zaradną i sprytną dziewczynką, uwielbiała towarzystwo. Gdy tylko nadarzała się okazja, wymykała się na podwórko - mówiła w jednym z wywiadów matka artystki.

Czasu nie miała zbyt wiele, gdyż uczęszczała do przedszkola muzycznego i od czwartego roku życia uczyła się gry na fortepianie. W szkole muzycznej, uchodziła za jedną z najzdolniejszych uczennic, brała częsty udział w konkursach młodych pianistów.

Zaledwie parę lat później koncertowała już z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej. Edukację muzyczną kontynuowała także równolegle z nauką w liceum.

Jako akompaniatorka debiutowała w poznańskich klubach studenckich "Nurt" i "Od nowa". Panująca w nich atmosfera spowodowała, że pozazdrościła wokalistom i sama postanowiła zostać piosenkarką.

Marzyłam o tym, by została pianistką, ale nie mogłam jej zabronić robienia tego, co sprawiało jej prawdziwą przyjemność

- mówiła pani Halina.

W 1968 roku wystąpiła na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, gdzie otrzymała wyróżnienie. Podobną nagrodę przywiozła rok później z FAMY. Mając 19 lat została solistką grupy Waganci, z którą wylansowała swój pierwszy wielki przebój "Co ja w tobie widziałam".

W 1972 roku, przyjmując pseudonim estradowy Jantar, przy wsparciu swego przyszłego męża, rozpoczęła solową karierę. Zaśpiewana na festiwalu opolskim w 1973 roku piosenka "Najtrudniejszy pierwszy krok" zapoczątkowała pasmo jej niezliczonych sukcesów.

Radość najpiękniejszych lat

Rok później ukazała się jej pierwsza płyta długogrająca "Tyle słońca w całym mieście", która sprzedana w liczbie 100 tysięcy egzemplarzy osiągnęła pierwsze miejsce na liście muzycznych bestsellerów. Kolejny longplay "Za każdy uśmiech" to podobny sukces i druga złota płyta.

W tym czasie Anna Jantar rozpoczęła również karierę międzynarodową. Odwiedziła Kanadę, USA, Związek Radziecki, Czechosłowację, Bułgarię i Austrię, skąd przywoziła kolejne nagrody festiwalowe. Piosenką "Staruszek świat" w 1975 roku w Sopocie wyśpiewała drugie miejsce oraz, tak ważną dla niej, nagrodę publiczności.

- Ania miała licznych wielbicieli, których często przyjmowała nawet w domu. Nigdy nie czuła się gwiazdą, bardzo nie lubiła tego określenia. Była przez całe swoje krótkie życie zwykłym i serdecznym człowiekiem. Pamiętam tylko jedną sytuację, kiedy nie miała ochoty na spotkania, autografy. To było właśnie w Sopocie w 1975 roku. Była chora i wycieńczona, za kulisami czuwał lekarz. Wprost ze sceny karetka zawiozła ją do szpitala, gdzie rozegrała się najważniejsza dla niej i Jarka batalia o ratowanie życia nie narodzonego jeszcze dziecka" - wspominała Halina Szmeterling.

Wielka dama tańczy sama

Anna Jantar lubiła śpiewać piosenki dramatyczne: "Nie wierz mi, nie ufaj mi", "Tylko mnie poproś do tańca" oraz nastrojowe: "Dzień nadziei" czy "Jaki jesteś jeszcze nie wiem".

Doskonale sprawdzała się również w utworach o trudnej linii melodycznej. Świadczy o tym singiel "You're The One That I Want" z piosenkami z filmu "Grease", nagranymi w duecie ze Stanisławem Sojką. Z powodzeniem lansowała polskie wersje zachodnich przebojów z repertuaru Neila Sedaki, Glorii Gaynor, Brendy Lee, Abby.

Połowa 1978 roku to początek kolejnego, ale i zarazem ostatniego rozdziału w karierze artystki. Sięgnęła wtedy po trudniejsze piosenki, a jej próby śpiewania w konwencji rockowej zapowiadały się niezwykle interesująco.

Z tego okresu pochodzą choćby takie hity jak: "Tak dobrze mi w białym", "Do żony wróć", "Nie ma piwa w niebie", "Wielka dama tańczy sama" oraz dwa utwory o wymownych tytułach "Spocząć", nagrany z towarzyszeniem Perfectu i "Nic nie może wiecznie trwać", wylansowany z Budką Suflera.]

- Był to pierwszy utwór, który skomponowałem dla innego wykonawcy niż rodzimy zespół. Nie ukrywam, że jego sukces niebywale mnie zaskoczył. Pozytywnie oczywiście. Po powrocie Ani ze Stanów byliśmy umówieni na nagranie całej płyty. Niestety, los zadecydował inaczej. Zdążyliśmy zarejestrować zaledwie kilka wspólnych numerów. Pozostałe, które czekały na jej powrót, trafiły do szuflady. Nie wyobrażałem sobie, żeby mógł je zaśpiewać ktoś inny niż Anka - opowiadał niedawno zmarły Romuald Lipko.

Nic nie może wiecznie trwać

27 grudnia 1979 roku właśnie z Perfectem wyjechała na koncerty do Stanów Zjednoczonych. Tam spędziła ostatnie miesiące swojego życia, występując w amerykańskich klubach polonijnych. Przed podróżą zwierzyła się dziennikarzom, że jest już zmęczona ciągłymi wojażami i marzy o życiu bardziej stabilnym, by mieć więcej czasu dla najbliższych, a zwłaszcza dla swojej córeczki Natalii.

- Ania obawiała się tego wyjazdu. Mówiła: nie lubię wyjeżdżać sama. Kilka dni przed podróżą dopadły ją Cyganki i powiedziały, że ma bardzo długą linię życia. Dzień jej wyjazdu mam ciągle przed oczami. Natalia strasznie płakała, że mama wychodzi. Wzięłam ją na ręce i stanęłam przy oknie. Machała do niej i sama się rozpłakała. Gdy zobaczyła, że ja również płaczę, wróciła się i powiedziała: "Mamo, nie płacz. Popatrz - pokazała mi rękę - będę żyła bardzo długo. Cyganka mi to wywróżyła". I odjechała..

.
- opowiadała ze wzruszeniem o ostatnim spotkaniu z córką matka artystki.

Trzy miesiące później wracała do domu. Najbliżsi pojechali na lotnisko, by powitać Anię. Niestety, nie dane im było ucałować i uścisnąć jej jak zwykle...
- Na krótko przed tym tragicznym dniem przyniosłem do studia tekst o obawach i lękach osób podróżujących samolotami. Nie spotkał się on z przychylnością kolegów. Mówili, że śpiewają o zwykłych, ludzkich sprawach. Chyba mieli rację, bo kogo było wtedy stać na latanie? Kilka dni później ktoś wpadł do studia i powiedział, że Anka zginęła w katastrofie samolotu. Nie wierzę w przeznaczenie, ale... - opowiada autor tekstów Andrzej Mogielnicki.

Tej samej nocy muzycy nagrali utwór "Słońca jakby mniej", nawiązujący do wielkiego przeboju piosenkarki. Uczcili w ten sposób pamięć zmarłej koleżanki.

Samolot Polskich Linii Lotniczych „Kopernik”, lecący z Nowego Jorku do Warszawy, 14 marca 1980 roku, podchodząc do lądowania uległ katastrofie. Na jego pokładzie znajdowało się 77 pasażerów i 10-osobowa załoga. Zginęli wszyscy. Na długiej liście ofiar tragicznego wypadku znalazło się również nazwisko Anny Jantar-Kukulskiej.

Jedenaście dni później na Cmentarzu Wawrzyszewskim w Warszawie ulubioną piosenkarkę żegnało blisko 40 tysięcy osób. Na mogile spoczęły najpiękniejsze wieńce i wiązanki. Najwspanialszy od warszawskich kwiaciarek. Wśród egzotycznych okazów, pierwsze kwiaty wiosny. Tej, której Anna Jantar już nie zobaczyła.

Od tamtej pory codziennie na jej grobie pojawiają się świeże kwiaty - wzruszające dowody uznania ze strony tych, których choć nie znała, zawsze uważała za swoich największych przyjaciół.

Polubiłam pejzaż ten

- Mamy prawie nie pamiętam. Znam ją głównie z nagrań, zdjęć i opowiadań najbliższych. Utkwiły mi tylko jakieś zamglone obrazy. Pamiętam jej długie, czerwone paznokcie, dużo pierścionków na palcach i to, że ubierała się na czarno. Jednak przez cały czas wyczuwam jej obecność - mówi Natalia Kukulska.

Józef Szmeterling, ojciec artystki, po jej śmierci przez tydzień nie wychodził z domu. Potem często przesiadywał w pustym kościele św. Anny, w którym dziewięć lat wcześniej brała ślub. Mówił: Dla mnie nie umarła. Była, jest i będzie. Wciąż żyje. Wiem, że żyje też w pamięci wielu ludzi. Ciągle jest obecna w sercach tych, którzy ją pokochali.

***
W jednej ze swoich pierwszych piosenek artystka śpiewała "Polubiłam pejzaż ten, świat którego nie ma już...". Nic bardziej mylnego. Świat Anny Jantar, mimo tylu lat od jej odejścia, wciąż istnieje. W świadomości jej fanów, którzy głęboko do serca wzięli sobie wers jednego z jej największych przebojów "Radość najpiękniejszych lat". Anna śpiewała w nim, że "naprawdę umie żyć"...

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto