Serce firmy, którą założyły dziewczyny znajduje się w niedużym mieszkaniu na osiedlu Krakowska Południe w Rzeszowie. Regał w pokoju, w którym mają pracownię, szczelnie wypchany jest włóczkami, próbkami materiałów, gotowymi produktami i szydełkami w każdym rozmiarze. Zewsząd wystają metki „Udilandii”, czyli sklepu internetowego, który założyły niemal równo rok temu.
- Przyszedł taki czas, że zaczęłam zastanawiać się nad tym, co zrobić ze swoim życiem. Praca na etacie przestała mi wystarczać, nie dawała satysfakcji i szansy na elastyczny czas pracy, którego rodzice małych dzieci bardzo potrzebują - opowiada Joanna Mach.
- Dlatego uznałyśmy, że chcemy podjąć ryzyko zrobienia czegoś swojego. Perspektywa zostania własnym szefem była po prostu pociągająca - dopowiada Agnieszka Drostek
O tym, że będzie to biznes związany z produktami dla dzieci, przyjaciółki wiedziały od samego początku. Obie od zawsze lubiły też szycie i inne prace ręczne, dlatego zdecydowały, że osią działalności będą produkty handmade. Spod ich rąk wychodzą zatem kocyki, poduszki, maskotki i inne dziecięce akcesoria.
- Jedynymi rzeczami, które sprzedajemy, ale same ich nie wykonałyśmy są buty. Choć teraz handmade jest bardzo modny i popularny, przebić się z nową ofertą nie jest łatwo. Działamy prawie od roku, ale w biznesie to jest właściwie żaden staż. Zresztą dopiero w tym tygodniu uda nam się uruchomić oficjalny sklep online. Do tej pory prowadziłyśmy sprzedaż tylko na aukcjach internetowych i serwisach dla twórców rękodzieła - tłumaczą.
Szkoła życia
Otwierając firmę, dziewczyny nie mogły skorzystać z dofinansowania, nie miały też żadnego doświadczenia w biznesie. Wszystkiego uczyły się na własnej skórze.
- Przez ten rok nauczyłyśmy się mnóstwa rzeczy nie tylko z zakresu prowadzenia własnej działalności, ale też promocji, kontaktu z klientami, sprzedaży... Świadomość, że walczy się o swoje sprawia, że przestajemy być nieśmiali, czy wycofani. Nie ma to ani czasu, ani miejsca - przekonuje Joanna.
Z czasem dziewczyny planują rozwinąć swoją działalność o kolejne produkty i kolejne... techniki rękodzielnicze. Obie cały czas rozwijają swoje umiejętności pod czujnym okiem pani Stanisławy - cioci Agnieszki.
- To bardzo utalentowana osoba i nasza mentorka. Konsultujemy z nią nowe projekty albo skomplikowane ściegi. Cierpliwie, krok po kroku, dzięki niej stajemy się coraz lepsze - podkreślają.
Pod klienta
Siłą małych manufaktur, które coraz częściej pojawiają się na rynku jest m.in. to, czego nie da się uzyskać w produkcji taśmowej: personalizacja produktu. Klient może więc nie tylko wybrać z oferty, którą widzi w sklepie, ale też zdecydować się na kolor, czy materiał, z którego wykonane zostanie zamówienie.
- Jesteśmy otwarte na pomysły. Jeśli tylko będziemy umiały zrealizować taki autorski projekt, to nie ma problemu! W ten sposób możemy też poszerzać naszą ofertę o przedmioty, których naprawdę klienci potrzebują. W biznesie trzeba być elastycznym - tłumaczy Agnieszka.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?