Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rosalie: Nie jestem osobą, która należy do mainstreamu

Kinga Dereniowska
W sierpniu, wokalistka Rosalie zagrała koncert w klubie Przystań na Lato. To był jej drugi koncert w naszym mieście.
W sierpniu, wokalistka Rosalie zagrała koncert w klubie Przystań na Lato. To był jej drugi koncert w naszym mieście. Sebastian Augustyn
Rozalie urodziła się w Berlinie, ale wychowała się w Poznaniu. W tym roku po raz pierwszy nominowana do nagrody Fryderyka. W sierpniu zagrała koncert w Rzeszowie.

Kinga Dereniowska: Gratulacje z okazji tego, że zadebiutowałaś w TVN, który wykorzystał twoją piosenkę w spocie promującym nową ramówkę. Spodziewasz się po tym wzrostu popularności?
Rosalie: Wiesz, co, ja w ten sposób nie myślałam. Nie chcę się na nic nastawiać. Zobaczymy, co się okaże, jak ludzie usłyszą cały numer. Na pewno było to dla mnie nowe doświadczenie.

Nie boisz się tej popularności?
Nie myślę o niej. Ja jestem przez cały czas sobą. Jasne, że będę się cieszyć, ale wiem, że to łączy się z pewnymi konsekwencjami. Bo im bardziej popularny jesteś, tym więcej czeka Cię wyrzeczeń. Póki co podchodzę do tego z dystansem.

Jest presja fanów, że musicie być obecni w social media. Trzeba się tam ciągle pokazywać.
Ja korzystam tylko z Instagrama i facebooka. Instagram traktuję bardziej promocyjnie. Nie wrzucam tam zbyt wiele z mojego życia. Staram się nie gubić tej granicy. Bardzo łatwo się jest zatracić. Facebook to nadal skarbnica najlepszych informacji o muzyce, koncertach itp., nie wyobrażam sobie, by go nie było.

Twój wizerunek: to jak się ubierasz, twój Instagram, muzyka, to, co mówisz w wywiadach musi być ze sobą spójne?
To jest spójne, bo nie jest wymyślone. Wiem, kim jestem. Nikogo nie muszę udawać. Na scenie trochę jestem kimś innym niż na co dzień. Bo ja nigdy nie jestem taka pewna siebie. A tam trochę kreuję się na osobę silniejszą bo występ na żywo to zawsze performance.

Przypięto Ci łatkę „Berlińskiej”. Ona cię nie wkurza?
Powiem szczerze, że informacja o tym, że jestem z Berlina wyszła ode mnie. Berlin jest mi bardzo bliski. Mój tata nadal mieszka w Berlinie. Ja też mieszkałam tam niedawno, tam powstała moja debiutancka EP'ka. Jest to miasto, które mnie ogromnie inspiruje i ukształtowało mnie jako młodego człowieka. Gdyby nie Berlin to pewnie nie byłabym tak otwarta kulturowo. Jestem dumna z tego, że mogłam tam żyć. Pod koniec wakacji zagram tam pierwszy swój koncert i przyznam, że to wydarzenie, na które aktualnie nie mogę się doczekać najbardziej!

Czy twoje utwory opisują drogę, którą musiałaś pokonać?
„Flashback” jest moimi wspomnieniami, inspiracjami. Ale niektóre sytuacje, które tam mają miejsce są totalną fikcją. Np. utwór „The Killing”. Nie jestem zabójcą, który lata po piwnicach. Jest to moja czysta fantazja, po prostu lubię się wcielać w różne role. Długo byłam zagubiona i nie do końca wiedziałam, czego chcę. Każdy człowiek ma swoje przeżycia i my, wokaliści, nie dzielimy się nimi wprost. Ja słuchałam hip-hopu, soulu, r’n’b, trochę popu, to są moje inspiracje, wszystko to chciałam zawrzeć na płycie. Wiele osób martwiło się o to, że dziesięciu producentów, że każdy utwór jest troszeczkę inny. Jak to może być spójne? A wyszło na to, że nie trzeba było się stresować.

Czujesz się ambasadorką r’n’b w naszym kraju?
Może nie ambasadorką, ale teraz mogę to powiedzieć, że dzięki mnie powróciło to r’n’b. Bo była długa cisza. Jedyną osobą, którą można by też wymienić jest może Smolasty?

Czy to nie jest pop?
No właśnie, najgorsze jest to nazywanie. Wszystko trzeba określać. A na mojej płycie masz tyle odsłon, że, w co to wstawić?

Nie chcesz się szufladkować?
Ja lubię zaskakiwać. Kocham r’n’b i nie zrezygnuję z tworzenia tej muzyki. Zawsze jednak będę szukała czegoś dodatkowego.

Ciężko było połączyć trudny język polski z miękkimi rytmami?
Gdy zaczęłam tworzyć muzykę, to nie chciałam śpiewać po polsku. Bo jak przetłumaczyć angielskie: „Baby I love you”? To by nie brzmiało najlepiej. Musiałam popracować nad tymi tekstami wraz z kilkoma osobami. I się udało. Trzeba próbować i sprawdzać. Tak układać te słowa, żeby one nie drażniły.

Dużo mówisz też o Beyonce, która zaczynała w Destiny's Child, czyli girls bandzie. Nie chciałaś dobrać sobie koleżanek?
Ja chciałam być jedna jedyna. Może to bardzo egoistycznie, ale nie lubiłam nigdy śpiewać z kimś. Lubiłam być w centrum uwagi. Jako dziecko w sumie nie. Bałam się tego. Ale jeśli chodzi o śpiew, to jest takie uczucie, które mówi, że muszę to robić sama.

Czy po współpracy z Rasmentalismem i Taco Hemingwayem przybyło ci fanów?
Na pewno tak. Nie porównuje tego, czy liczby idą w górę. Bardziej interesuje mnie to, czy ludzie tego słuchają. Jest więcej koncertów, wracamy do miast, które już odwiedziliśmy. W Rzeszowie jestem po raz drugi. A jak mnie Rasmentalism poprosił o feat, to byłam przeszczęśliwa. Dawno temu pracowałam w sklepie, gdzie słuchałam ich kolaboracji z Klaudią Szafrańskią. A po kilku latach, znalazłam się na jej miejscu.

Wydawało, że nastąpi zmierzch wytwórni, a młodym artystom wystarczy pokazać się w sieci. Tymczasem ty jednak zdecydowałaś się na wytwórnię płytową.
Wytwórnia daje ci platformę, ma swoich fanów, znajomości. Jest trochę taką rodziną, która się tobą opiekuje. To nie jest kwestia pieniędzy. Oczywiście odgrywają one bardzo dużą rolę. A wytwórnia je ma.

Była nieciekawa sytuacja z odejściem Wdowy z Alkopoligamii.
Jakiekolwiek kwestie, w których dochodzi do jakiś komplikacji między wytwórnią, a artystą to jest coś, o czym, jeżeli dana osoba nie mówi, to może lepiej o tym nie wiedzieć. Nie wiem, jak było w przypadku Wdowy, czy w przypadku ludzi, którzy idą do X-Factora i podpisują kontrakty na 4 płyty, z ogromną wytwórnią, bo wygrywają ten program, a później się okazują różne rzeczy.

Możesz w wytwórni powiedzieć NIE?
Oczywiście, że tak. To nie jest tak, że ktokolwiek mnie powstrzymuje przed czymś. Przede wszystkim to raczej ja przychodzę z pomysłami do wytwórni i na szczęście jeszcze nigdy nie powiedzieli „NIE”.

Na płycie przewija się motyw miasta.
Miasto było moją główną inspiracją na epce. Jeżeli chodzi o płytę „Flashback”, motyw miasta się przewija, ale tylko dlatego, że każdy z nas żyje w mieście i te sytuacje, które przeżywamy tam się dzieją. Mam wrażenie, że ta płyta jest trochę przed tymi wydarzeniami, o których opowiadam w „Enuff”. Bo są tam głównie inspiracje, które miałam od dzieciństwa. Jest wspomnieniem po prostu. A ostatni numer na płycie nazywa się „Enuff”. I jest zapoczątkowaniem zmiany bohaterki w osobę bardziej buntowniczą. Paradoksalnie ostatnie 3 utwory na „Flashbacku” nastrojowo wprowadzają do „Enuff”.

Czyli najpierw powinniśmy słuchać „Flashbacka”, a potem „Enuff”. Trochę jak w „Gwiezdnych Wojnach”.
Chodzi po prostu o to, że robiąc „Enuff” nie do końca wiedziałam, czego chcę i co robię, jak to się skończy. Czy jestem pewna tego, co śpiewam, piszę. A przy „Flashbacku” to był mój przemyślany proces od początku do końca. Było to nawiązywanie do tego, co się już wydarzyło w moim życiu. Bo jestem osobą bardzo sentymentalną i lubię wracać do tego, co było. Nie płaczę często, ale też mi się zdarza. Lubię oglądać zdjęcia, stare filmy. Wszystko, co mi coś przypomina. Już od dziecka byłam skonfrontowana z tym uczuciem tęsknoty „za czymś”. I ostatnio, moja przyjaciółka mi powiedziała, że chyba jestem stworzona do tego, żeby tęsknić. W każdym momencie mojego życia, za kimś lub za czymś tęsknię. To nie jest tęsknota wynikająca ze smutku. To jest tęsknota za przyjaciółmi, czy za moją rodziną, tęsknota za czymś, co bym zjadła w hinduskiej restauracji w Berlinie, której nie mam obok siebie. Niektórzy ludzie patrzą do przodu, nie obchodzi ich to, co było. Ja taka nie jestem.

Ale musisz myśleć o przyszłości.
Muszę. Ale to nie sprawia, że nie mogę pamiętać o tym, co było. Mimo tego, że mam 25 lat, sporo przeżyłam w życiu. Miałam je bardzo intensywne. I nie mówię o alkoholu i o imprezach.

Nie uderza Ci woda sodowa do głowy? Wszyscy cię chwalą.
Ja nie byłam osobą i nadal nie jestem, która należy do mainstreamu. Zaznaczyłam swoje miejsce grając na festiwalach. Czy na Openerze, czy na Green Festiwal, czy na Audioriver. To są tak różne światy, a ja w nich jestem. Nauczyłam się pokory.

Boleśnie nauczyłaś się pokory?
Nie, ja podchodzę do tego tak, że jak można nie lubić tak dobrej muzyki? Ja spełniam swoje marzenia i robię to z cudownymi ludźmi. Chcę, żeby ludzie doceniali artystów, którzy piszą piękne teksty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto