Roast Popka w Warszawie. "Dopiekali" mu Biedroń i Szczuka. Prezydent Słupska skradł show! [ZDJĘCIA]

Roast to publiczne ośmieszanie głównego bohatera. Tym razem w ogniu krytyki stanął Paweł Rak - znany jako Popek z Gangu Albanii. Kontrowersyjny raper do wspólnego obrażania zaprosił: Roberta Biedronia, rapera Sobotę, Macieja Dąbrowskiego znanego przez kanał Z Dupy, Maciej Kawulskiego z KSW, Renatę Dancewicz, Bilguuna Ariunbaatara, Kazimierę Szczukę, Patryka Czebańczuka, Adama Van Bendlera, Pawła Chałupkę, Juliusza Sipika, Cezarego Ponttefskiego, a nawet organizatora gali - Marcina Wieczorka.

Czy sprawdzili się oni w roli komików? Trzeba przyznać, że dwugodzinne wydarzenie było dość specyficznie. Sam "Król Albanii" nie potrafił wysiedzieć w jednym miejscu. Dzielił się z publicznością wódką, tańczył, głośno komentował roast, a czasem znikał na kilka minut. W swoim wystąpieniu wypadł dość przeciętnie. Perturbacje wyszły nawet na dobre, bo duet prowadzących - Marcin Sońta oraz Łukasz Sychowicz - trzymali poziom, czego nie można powiedzieć o wszystkich roastujących.

Niestety, po raz kolejny okazało się, że osoby niezwiązane ze stand-upem wypadają na roastach słabo. Tak też było w tym wypadku. Poza jednym wyjątkiem. Robert Biedroń od momentu pojawiania się na scenie wywołał żywą reakcję publiczności zgromadzonej w Progresji. Przez całe wydarzenie dogryzano mu, jako homoseksualiście i prezydentowi Słupska (a nawet przyszłemu prezydentowi Polski). On odwdzięczył się znakomicie. Występował jako ostatni i zdecydowanie przyćmił wszystkich uczestników. Swoje wystąpienie stylizował na orędzie prezydenckie, a Popkowi przyznał że chciałby go adoptować :"Miałbyś wtedy dwóch tatusiów, gimnazjum byś skończył i farmaceutykę byś studiował, bo znasz się na pigułach..." - powiedział prezydent Słupska.

Żarty był kontrowersyjne, ale chyba nie omijano żadnego tematu. Dostało się homoseksualistom, papieżowi, a samo wydarzenie porównano do... katastrofy smoleńskiej. Sporo było też o kokainie, a ta używka ku przerażeniu organizatorów pojawiła się nawet na scenie, alkoholu czy problemach z prawem. Widać było familiarną atmosferę na scenie, a także na widowni. Publiczność żywo reagowała, a nawet dodawała swoje "trzy grosze", co nie uszło uwadze występujących. Na pewno nie był to najlepszy roast świata, natomiast zarówno uczestnicy jak i publiczność wyszli z Progresji zadowoleni.