Kiedy cztery lata temu zmarł Jerzy Bobola, trener Resoviaka, człowiek który właściwie mieszkał na przystani na Lisiej Górze, wydawało się, że Rzeszów przestanie szkolić klasycznych kajakarzy. Sekcję uratowali byli podopieczni Boboli, Tomasz Krawiec i Sebastian Klaczkowski, którzy powołali do życia RKK, spadkobiercę Resoviaka.
Miłosz Szczudło, prezes RKK, ostatnio miał sporo zajęć, bo początkiem czerwca na zalewie rzeszowskim rozegrano zawody nieoficjalnego Pucharu Polski w kajakarstwie na orientację.
- Pogoda dopisała, frekwencja też. Rywalizowało 25 dwuosobowych osad. Ludzie interesują się naszymi zawodami, dzwonią i pytają, kiedy będą następne - cieszy się szef klubu.
RKK prowadzi dwie sekcje; kajaki klasyczne (Krawiec) i kajak-polo (Klaczkowski). Zawodniczki i zawodnicy tej drugiej zdobywają medale mistrzostw Polski, są powoływani do kadry Polski. Klub prowadzi ciągły nabór, a zajęcia są bezpłatne. Trenerzy zarabiają symboliczne pieniądze, jednak mimo pracy pasjonatów, RKK pewnych rzeczy nie przeskoczy.
- Z urzędu marszałkowskiego i urzędu miasta dostajemy na rok kilkanaście tysięcy złotych. To wystarczy, aby wziąć udział w trzech zawodach w sezonie - mówi Szczudło. - Zawodnicy trenują na kilkunastoletnim sprzęcie. O jego wymianie możemy pomarzyć. Nowa łódka dla młodzika kosztuje cztery, a dla juniora dziesięć tysięcy złotych.
W niedawnych eliminacjach do mistrzostw Polski rzeszowscy zawodnicy zakwalifikowali się do krajowego czempionatu, ale choćby wychodzili ze skóry, na wysłużonym sprzęcie nie powalczą o laury. - Jest ciężko, ale nie poddajemy się - zapewnia Szczudło. - Tomek myśli o założeniu sekcji parakajakowej dla niepełnosprawnych. Skoro mam okazję, to wysyłam sygnał do potencjalnych sponsorów. Temu klubowi warto pomóc.
RKK szkoli młodzież, ale zalew jest też świetnym miejscem do aktywnej rekreacji. Każdy, kto po raz pierwszy skorzysta z działającej przy RKK wypożyczalni kajaków Roberta Kozika jest zaskoczony, iż w pobliżu Rzeszowa znajdują tak malownicze tereny.
- Zalew ma liczne zatoczki, przesmyki między wyspami. Żyją tu chronione gatunki ptaków, jest siedlisko mew, są bobry. Dzień to z mało, by dopłynąć we wszystkie ciekawe miejsca - zapewnia Szczudło. Jeśli ktoś nie lubi machać wiosłem, może sporo zobaczyć, wykupując bilet na rejs katamaranem. Po wszystkim warto wpaść do kawiarenki lub skosztować oferowanej też na miejscu pieczonej kiełbasy (sprzedawana jest z kultowej, PRL-owskiej nyski). Nad wodą smakuje, jak nigdzie indziej.
_________________________________________________________________________________________________
Zobacz też: Łódź pełna łodzi. W Manufakturze ruszają targi Boatshow 2014
Źródło: TVN24/x-news
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?